Dziewczyna nie wiedziała o czym mogli rozmawiać mężczyźni po tym jak wyszła z pomieszczenia. Jednak nie przeszkadzała jej ta niewiedza. Weszła do głównej części sklepu i od razu zauważyła siedzącą na kanapie staruszkę.
- Dzień dobry. Co Panią do mnie sprowadza? - Usiadła obok kobiety posyłając jej przyjazny uśmiech. - Coś nie tak z płotem?
- Nie, nie, płot bardzo dobrze się trzyma. - Staruszka również uśmiechnęła się do dziewczyny. - Naprawdę mi pomogłaś naprawiając tę dziurę.
- Przyjemność po mojej stronie. Zawsze lubiłam takie prace, są bardzo odprężające. Chociaż wydaję mi się, że one raczej za mną nie przepadają. - Przypomniała sobie ile tamtego dnia jej ręka miała bolesnych spotkań z młotkiem.
-Ojejku, kochana, naprawdę przepraszam, że Cię w to wciągnęłam.
- Proszę się tym nie martwić. Jestem pewna, że gdyby Pani syn był w domu, sam chętnie by to zrobił. Ja po prostu na chwilę go zastąpiłam.
- Ach właśnie. Ja w tej sprawie. Mój kochany Moji w końcu wraca do miasta. - Kobieta nagle się ożywiła. W jej oczach widać było błysk podekscytowana.
- Naprawdę? To wspaniała nowina. Zakończył już handel?
- O tak, i to z ogromnym powodzeniem. Dlatego z tej okazji chciałam zrobić mu jego ulubione ciasto.
- To świetny pomysł! Czy mogę Pani jakoś z tym pomóc?
- Wiesz, moja droga, że niedaleko zachodniego wyjścia rośnie bardzo piękne drzewo wiśniowe? Teraz jest właśnie idealna pora na nie. A jak wiadomo, owoce, które rosną naturalnie, bez ingerencji człowieka są najlepsze. Dlatego chciałam Cię prosić o przysługę. Sama bym się tam chętnie wybrała, ale niestety nie mam już tych nóg co kiedyś. - Kobieta uśmiechnęła się melancholijnie.
- Mam dla Pani zerwać te wiśnie? Nie ma sprawy, przyda mi się taki spacerek. - Molly rozpromieniła się. Już dawno nie była poza zachodnimi murami. W końcu żeby tam dotrzeć, trzeba przejść całe miasto. - Mogę wyruszyć nawet zaraz.
- Ach, jakie z Ciebie jest dobre dziecko. - Staruszce zakręciły się łzy w oczach. - Mój Moji na pewno też to zauważy jak tylko przyjedzie.
Dziewczyna puściła tę uwagę mimo uszu. Chłopak był od niej dwa lata starszy, tak samo jak jej brat. W młodości spędzała z nim dużo czasu. Tym bardziej, że mieszkali obok siebie. Ich matki cały czas powtarzały, że kiedyś zostaną parą. Jednak ich przepowiednie nie zdołały się spełnić, gdyż 3 lata temu chłopak wyjechał, aby zarobić więcej pieniędzy. A teraz miał wrócić. Molly czuła się nieco dziwnie z tą świadomością. Zastanawiała się jak bardzo się zmienił. Oraz jak bardzo ona się zmieniła. Szybko skierowała myśli na inny tor skupiając się na celu swojej podróży. Miasto nie było zbyt duże, ale wiedziała, że do wieczora nie zdąży wrócić. Wzięła koszyk i włożyła do niego butelkę wody oraz zrobione na szybko kanapki. Gdy już go opróżni, będzie mogła wrzucać do niego zebrane owoce. Ostrzegła Lena, że nie wróci na kolację. Jako odpowiedź dostała tylko westchniecie pełne niedowierzania. Pożegnała się także z Panią Miller obiecując, że przyjdzie do niej od razu jak tylko zbierze cały koszyk wiśni i ruszyła w drogę.
Przechadzała się po głównych ulicach często pozdrawiając przechodniów. Mijała wiele dobrze sobie znanych wystaw. Przy niektórych postanowiła się nawet zatrzymać, aby obejrzeć nowości lub zwyczajnie pogadać ze znajomym sprzedawcą. W pewnej chwili jej uwaga skupiła się na naszyjniku z małym, czerwonym kryształem.
- Widzę, że twoim oczom nie umknie żaden piękny drobiazg - zwrócił się do niej właściciel sklepu z biżuterią. - Ten naszyjnik trafił do mnie niedawno. To prawdziwy rarytas.
- Rzeczywiście jest bardzo piękny. - Dziewczyna miała wrażenie, że kamień zmieniał odcień swojej czerwieni w zależności od tego pod jakim kątem się na niego patrzyło.
- Pasowałby Pani. - Nagle usłyszała dziwnie znajomy, niski głos. Odwróciła się w jego stronę i dostrzegła Vana Hohenheima.
- Och, to Pan. Bardzo mi Pan pochlebia, ale raczej nie mam na niego pieniędzy.
- Nic nie szkodzi, ja go kupię. - Mężczyzna podszedł do sprzedawcy wyciągając portfel. - Ile płacę?
- S-słucham? - Molly szybko wyciągnęła ręce w geście sprzeciwu. - Nie, nie zgadzam się. Na pewno jest drogi.
- Proszę, chcę jakoś podziękować za to, co Pani dla mnie zrobiła. A kupowanie kobietom biżuterii to dla mężczyzny sama przyjemność, mam rację? - Blondyn spojrzał porozumiewawczo na sprzedawcę.
- Owszem, widok pięknej biżuterii na pięknej kobiecie to dla nas najpiękniejszy widok.
Molly schowała twarz we włosach, ale nie dodała nic więcej. Po chwili Hohenheim już zakładał jej naszyjnik na szyję. Koniec końców nawet nie dowiedziała się ile kosztował. Podziękowała mu co najmniej dziesięć razy zanim ruszyła dalej w swoją stronę. Z tego wszystkiego zapomniała zapytać go czy przyjmie jej propozycje i wróci do sklepu na noc. Zainteresowała ją jego osoba. Chciałaby usłyszeć coś więcej o jego samotnych wędrówkach. Miała wielką nadzieję, że uda jej się go jeszcze złapać. Ścisnęła w ręku swój nowy wisiorek i z uśmiechem na ustach ruszyła w stronę zachodniego wyjścia z miasta. Gdy tylko przekroczyła mury, lekki, chłodny wiatr zaczął przyjemnie muskać jej skórę. Spojrzała w niebo. Do zachodu słońca było jeszcze trochę czasu. Szybko odnalazła drzewko wiśni kierując się wskazówkami, które przed wyjściem dała jej Pani Miller.
Od razu wzięła się do roboty. Drzewo miało bardzo dużo owoców, więc nie miała problemów ze znalezieniem najlepszych sztuk. Bardzo szybko zapełniła cały koszyk, więc zrobiła sobie przerwę i usiadła na trawie pod drzewem twarzą zwróconą ku zachodowi. Jedząc swoje zapasy podziwiała rozciągającą się przed nią polanę zastanawiając się co mogłaby znaleźć idąc w tamtą stronę. Pomimo, że tak często miała ochotę pójść gdzieś daleko przed siebie to jednak nigdy nie zdecydowała się na taki krok. Przewidywała, ze już na zawsze zostanie w tym mieście i będzie jedynie z utęsknieniem słuchała opowieści ludzi, którzy widzieli o wiele więcej niż ona. Ścisnęła czerwony kryształ na jej szyi. "Każde marzenie, a nawet dziwna zachcianka jest warta spełnienia jej." w jej głowie zabrzmiały słowa Hohenheima. Szybko jednak zaczęła trząść głową starając się je odrzucić. "Nie, nie, nie, skup się na Pani Miller, która potrzebuje cię tu i teraz. Na pewno chciałaby jak najszybciej zacząć przygotowywać ciasto na powrót syna. Nie ma czasu na twoje zachcianki. I tak już się za bardzo zasiedziałaś" skarciła w myślach samą siebie po czym wstała i chwyciła koszyk pełen wiśni. Rzuciła ostatnie spojrzenie na polanę i chylące się ku niej słońce, a potem ruszyła w drogę powrotną.
CZYTASZ
Nieśmiertelni
Hayran KurguMolly nie pamięta swojego dzieciństwa. Wie tylko, że mając 6 lat została przygarnięta przez kobietę, którą nazywała swoją matką. Od tamtego czasu żyje szczęśliwie w swoim małym mieście niosąc pomoc każdemu komu tylko może, ponieważ wierzy, że w ten...