Rozdział 24.

5.4K 238 20
                                    

😘Komentujcie😘
Następnego dnia...
Po moim żarcie Mike miał jeszcze przez długi czas focha, ale udało mi się przeprosić go dając bukiet paproci i liści. Był wtedy przeszczęśliwy. Obecnie szliśmy już od kilku godzin, więc postanowiliśmy coś zjeść. On poszedł szukać dobrych owoców w lewo, a ja w prawo.
Nazbierałam malin, ale zauważyłam coś podobnego do jagód, ale żółte. Były nienaruszone przez żadne owady, nieskazitelne i lśniące. Postanowiłam sprawdzić, jak smakują, my ludzie nigdy nie dostawaliśmy takich idealnych owoców. Smakowały przepysznie, jak połączenie owoców i karmelu, a reszty smaków nie potrafiłam określić. Po chwili jednak zakręciło mi się w głowie i nastała ciemność.

Pov. Mike
Gdy wróciłem z jedzeniem zastałem nieprzytomną Cealenę. Natychmiast do niej podbiegłem szukając źródła problemu. Znalazłem. W rękach miała Wilcze Jagody, które zabijają bez problemu, ale na szczęście ona nie była człowiekiem, tylko pół-wilkołakiem, co ratowało sytuację. Dla nas wilków te jagody dodają energii lub po prostu napełniają żołądek. Bałem się, jak moja siostra zareaguje, bo jeszcze nikt nie słyszał o pół-wilkołaku.

Kilka godzin później...
Obudziła się. Podszedłem, aby ją przytulić, ale ta odskoczyła. Nad nią przeleciała ważka, Cealena tylko skuliła się. Czyli faza strachu, nie no, super.
Kiedy minął lęk przed wszystkim, chyba nadszedł optymizm. Nadmierny optymizm. Zaczęła gadać jak to fajnie, że tu jesteśmy, jak to Alfa się zmieni i na pewno nie jest zły, jak to znajdą luksusowy dom i takie bzdety. Na końcu wyciągnęła ręce żebym ją przytulił. Już prawie to zrobiłem, ale poczułem uderzenie na policzku. Było ono słabe, bo jestem wilkiem i mam dużą odporność na ból, ale i tak to poczułem. Ma dziewczyna siłę. Po mnie oczywiście, bo po kim innym? Chwilę później rzuciła się na mnie z pięściami i potraktowała mnie gałęzią, przez co byłem cały podrapany. Na szczęście niedługo po tym zakończył się ten tryb, a włączył kolejny.
Następną fazą było chyba dzieciństwo, bo zaczęła skakać po lesie śpiewając i potykając się o rośliny. Oczywiście sepleniła i trudno było ją zrozumieć. Dodam jeszcze, było naprawdę późno i powinna coś zjeść, więc chciałem ją nakarmić.
- Ceale, samolocik leci - pokręciła tylko głową.
- Skarbie, zjedz coś dla braciszka, bo będzie mi smutno. To jest pyszne, zjedz. Zjesz kochanie?
- Dla blaciszka? - potwierdziłem, a ta się zgodziła. Przez chwilę było okej, jadła.
-Tfu!
Nie wierzę. Całe jedzenie wylądowało na mnie, a ona się śmiała. Do tego wyrwała mi liścia, który służył jako potencjalny talerz i jego zawartość wpakowała mi na głowę. Na szczęście widać było, że kończy się już działanie Wilczych Jagód, więc zemdlała, a ja ją złapałem, by nie uderzyła głową w ziemię. W sumie nie było tak źle, a jej zachowanie jako dziecko nawet słodkie, pomijając to, że byłem poobijany i brudny. Myślę, że chciałbym kiedyś mieć dziecko.

Gwiazdki i komentarze mile widziane;)

Dziękuję za Waszą obecność tutaj, jeżeli macie pytania - piszcie, i w komentarzach, i w prywatnych wiadomościach, odpisuję w przeciągu kilku godzin;)

Być może niedługo powstanie maraton, postaram się😘

Wasza
~ Roxie~





Dopełnienie DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz