50

3.1K 80 11
                                    

Poniedziałek. Jestem już w szkole, a Harry tak jakby się uspokoił. Podchodzę do szafek aby wyciągnąć książki, kiedy moja szafka zostaje zamknięta. Osoba, która ją zamknęła to Shelby. O Boże znowu się zaczyna...

-Przez ciebie Harry się ze mną pokłócił! Mówiłam ci żebyś się do niego zbliżała!- podniosła dłoń aby mnie spoliczkować, a ja automatycznie zamknęłam oczy czekając na ból, który nie nadszedł. Otworzyłam powoli oczy aby zobaczyć że zielonooki chłopak trzyma jej rękę.

-Czy ty chciałaś uderzyć Thalie?

-N.nie.

-To dobrze, idź i nie pokazuj mi się na oczy. Nic ci nie jest?

-Nie. Dziękuję Jamie.

-Nie ma za co mała- przytulił mnie- Chodź odprowadzenie cie pod klasę.

                                                                                                   ~~

Ostatnia lekcja, pani wystawia oceny ponieważ ona zawsze robi wszystko na ostatnią minute. Za chwilę ma wywołać Harrego, więc mój stres sięga zenitu ponieważ wiem że chłopak z tego przedmiotu miał słabe stopnie.

-Harry Styles jeśli nie chcesz zostać w klasie musisz coś zrobić.

-Co takiego?- widać że jest zestresowany.

-W środę na lekcji napiszesz ostatni sprawdzian, ale musi być napisany na co najmniej trzy.

-Co proszę? Nie dam rady przecież.

-Dlatego będziesz miał korepetytora i będzie to...-popatrzyła w dziennik- Thalia- Boże Święty co ja ci takiego zrobiłam- macie dobry kontakt więc nie będzie problemu prawda?

-No ja nie wiem - mruknęłam pod nosem.

-Oczywiście proszę pani- odezwał się chłopak.

Jak tylko zadzwonił dzwonek wyszłam jak najszybciej z klasy.

-Thalia! Poczekaj!-chwycił mnie rękoma w talii, przez co poczułam dreszcze.

-Tak? Stało się coś?- bałam się spojrzeć w jego oczy.

-Mogę przyjść dzisiaj po szkole? No wiesz żeby się pouczyć- gołym okiem było widać że jest zmieszany.

-Emm jasne. To spotkamy się na parkingu okej?

-Tak, tak. Too do później- szybko odszedł.

                                                                                                ~~

Idę w stronę parkingu gdzie mam się spotkać z chłopakiem. Czy się stresuję? Jak cholera ale dam radę, chyba.

-Thalia!- odwróciłam się- Emm poprowadzisz?

-Tak oczywiście. Więęc jak tam? Pewnie każdy teraz się nad tobą lituje- zaśmiałam się nerwowo.

-Mogło być lepiej, a co do litowania się to niezbyt.  Tak właściwie to przepraszam nie chciałem być takim dupkiem- usłyszałam skruchę w jego słowach, co nie znaczy że mu wybaczyłam.

-Nie masz za co. Rozumiem że to dla ciebie szok i musiałeś się na kimś wyżyć.

-Okej, nieważne. Chodźmy.

idąc do domu panowała miedzy nami niezręczna cisza, w końcu weszliśmy do domu gdzie nikogo nie było.

-Chcesz coś do picia?

KIKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz