Siedzę w łazience i czekam na wynik, który zaraz się pojawi. Jak zwykle jestem sama w domu, ale to i lepiej. Gdy miałam sprawdzać wynik, ktoś zapukał do drzwi. Jak się okazało byli to moi przyjaciele,niestety Jamie miał się spóźnić. Starałam się zachowywać normalnie co chyba nawet mi wychodzi.
Przeszliśmy do salonu gdzie usiedli na sofie.
-Chcecie coś do picia?
-Wodę- odezwała się Maddie.
-Cole, jeśli masz.
Poszłam do kuchni i gdy miałam z niej wychodzić usłyszałam zamknięcie drzwi, a po chwili w domu rozniósł się głos Jamiego. Będąc w kuchni postanowiłam krzyknąć aby nie chodzić kilka razy.
-Jamie chcesz coś do picia?
-Cole!
Wyciągnęłam jeszcze jedną szklankę i po nalaniu napoju, przeszłam do salonu. Usiadłam obok nich i nastała niezręczna cisza.
-Więc? O czym chciałaś nam powiedzieć?-odezwał się, jednocześnie przerywając ciszę, Matt.
-Wyprowadzam się.
-Kupiłaś mieszkanie? Gdzie?- zapytał zaskoczony Jamie
-W Londynie- po moich słowach wszyscy wybrzuszyli oczy.
-Gdzie?! Przecież to prawie sześć tysięcy mil stąd!
-Wiem przecież- przewróciłam oczyma.
-A.ale dlaczego aż tak daleko? Nie było bliżej?- krzyknęła przyjaciółka.
-Dobra uspokójcie się- powiedział spokojnym głosem Jamie- Jesteś tego pewna? Na pewno chcesz się wyprowadzić?
-Dziękuje Jamie. Tak, jestem pewna na sto procent. Mam wynajęte mieszkanie i opłacone na rok. Pracy szukam, więc jakoś przeżyje.
-Ale będziesz nas odwiedzać? Albo chociaż czy my będziemy mogli do ciebie przyjeżdżać?- zapytała cichym głosem przyjaciółka, a w jej oczach widziałam łzy.
-Oczywiście że tak. W końcu jesteście moją rodziną.
Posiedzieliśmy do trzeciej nad razem, ale gdy Maddie już zaczęła przysypiać, stwierdziliśmy że idziemy spać. Chłopcy poszli do gościnnego, a ja do swojego pokoju. Ustawiłam sobie budzik na 9 bo o siedemnastej mam lot.
Mam około sześć godzin snu więc ledwo zamknęłam oczy a już spałam.
Rano gdy wstałam i zeszłam na dół, każdy jeszcze spał więc postanowiłam im zrobić śniadanie. W trakcie robienia kanapek przypomniałam sobie że miałam sprawdzić wynik testu i po odłożeniu noża szybko pobiegłam do łazienki. Test był tam gdzie go zostawiłam więc nikt go nie widział.
Wzięłam go do ręki i wynik okazał się...
~~
Przy śniadaniu nie odzywałam się prawie w ogóle, co przyjaciele uznali za przyczynę przeprowadzki.
Koło godziny jedenastej cała trójka postanowiła się zbierać abym miała czas na wyszykowanie się.
Rodzice tak jak mówili, byli po drugiej w domu i powiedzieli abym jeszcze poszła się zdrzemnąć żeby być w miarę przytomną podczas lotu. Wstałam około godziny 16 i miałam jeszcze czas aby się odświeżyć i odwiedzić przyjaciół.
Wykąpałam się i założyłam czarne legginsy oraz różową bluzę.
Jako że do Jamiego mam dziesięć minut drogi, dość szybko uwinęłam się z drogą. Była tam reszta i po kilku przytulasach i morzu łez, rodzice przyjechali po mnie i zawieźli na lotnisko.
-Uważaj tam na siebie i dziecko. Masz codziennie dzwonić rozumiesz?- mama jak to mama zaczęła płakać.
-Oczywiście mamo. Kocham cię i pilnuj całej tej hołoty- przytuliłam ja mocno
-Moja mała córeczka wylatuje tak daleko. Nie przeżyję tego- tata chwycił mnie w swoje ramiona.
Starał się nie pokazywać tego ale i tak widziałam łzy w jego oczach. Spojrzałam na siostrę, która płakała.
-Ej mała, nie płacz- kucałam przed nią.
-Nie zapomnisz o mnie prawda?
-No co ty szkrabie. Jeśli rodzice się zgodzą to przylecisz kiedyś do mnie na kilka nocy, co ty na to?
-Taaak!- przytuliła mnie- kocham cię wiesz?
-Ja ciebie też kocham.
Po dwudziestu minutach musiałam iść na odprawę, ostatni raz przytuliłam rodzinę i podeszłam do kolejki.
Teraz zaczynam nowe życie...
Sama z naszym dzieckiem, ale bez niego...
CZYTASZ
KIK
Teen FictionJedna nic nie warta wiadomość... Ale czy aby na pewno? Data publikacji; 20.05.217