Skrzypią schody, okropne to dźwięki
To duchy, zmory i inne koszmary
Zardzewiałe paluchy wbijają w twe lęki
One cały dzień aż do nocy na to czekały.
Twój łomot, serce się przy gardle rusza
Żywią się nektarem twojej męczarni.
Wyczekujesz już tylko bicia zegarów z ratusza.
Jedyne światło, to światło z latarni.
No śmiało, złap je, dasz radę!
Im nie jest dane tego dokonać
Uwierz w dobro, odeprzyj zagładę
spójrz im w oczy, by znów ich pokonać.
Boisz się, bo podszywają się pod sumienie
Znowu jakieś potępione wrzaski na ganku
Ale to są tylko słabe mary, znikają cienie
Słyszysz dzwon z wieży i słowiki o poranku.
CZYTASZ
Odrzucona poezja
PoetryTrochę więcej, niż o życiu doczesnym w niejednolitym zbiorze poezji, która nie znalazła uznania na konkursach oraz tej, która na konkursach nie figurowała.