Chapter five

731 56 6
                                    

Soundtrack -gohstmane- andromeda

12:47
Na szczęście moją podróż po pamięci długo trwałej zakończyła potrzeba uzupełnienia nikotyny w krwiobiegu i przy okazji fakt zbliżania się do stacji, na której postanowiłam się zatrzymać.
Przetrzepując torebkę w poszukiwaniu ów powodu postoju rozmyślałam nad prawdopodobną rekcją moich starych przyjaciół na mój powrót do NYC.

„Naiwna małolata która myślała że przeniesienie się z ojcem który ma najebana we łbie tak samo jak ona do LA zmieni jej życie na lepsze, wraca z pod kulonym ogonem na stare śmieci do matki alkocholicdzki".

Zaciągając się powoli dymem moich ukochanym marlboro przypomniało mi się coś co obiecałam sobie kiedy skończyłam 14 lat:

Nigdy nie dopuszczę do tego żebym była od kogoś lub czegoś uzależniona.

13:05
Po godzinie drogi na samo lotnisko czekało mnie jeszcze 5 godzin lotu.
Krótko mówiąc cały dzień zmarnowany, nie żeby marnowanie czasu mi jakoś specjalnie przeszkadzało, wręcz przeciwnie chociaż wolałabym sporzytkowpac ten czas na topieniu swoich myśli w wódzie.
Po odstawieniu samochodu na terminal byłam zmuszana wrócić na kontrole.

Niestety jedyne co miałam zamiar przemycić to myśli samobójcze s powrotem do miejsca w którym powstały.

14:56
Gdyż mój lot się opóźniał postanowiłam spożytkować ten czas w palarni.
Kończąc trzeciego papierosa cały czas wpatrywałam się małą roślinkę na przeciwko mnie miała, wyraźnie pożółkłe liście i z daleka wyglądała na martwą w środku.

Czyż to nie urocze roślinka służąca do oczyszczania powietrza w palarni i ja mamy tyle wspólnego.

14:20
Podałam jakiemuś bufonowi w garniturze swoją kartę pokładową i ruszyłam w stronę rękawa lotniczego.
Przeszklenie po bokach powalało mi na obserwowanie płyty lotniska,
standardowo kilka autobusów dowożących pasażerów tańszych lini i pare ekip prowadzących rozładunek bagaży nic specjalnego.

Udało mi się zamienić z jakąś emerytką na miejsca przez co usiadłam przy oknie.
Standardowo włączyłam tryb samolotowy i zapieram pasy.
Odchyliłam głowę do tyłu, zamknęłam oczy i czekałam aż w końcu wystartujemy.

O dziwo dość łagodnie wystartowaliśmy, rozpięłam pasy i oparłam głowę o okno i zamknęłam oczy, w głębi duszy chciałam zostać ofiarą katastrofy lotniczej.
Nie chciałam tam wracać, to wszystko strasznie mnie przerażało perspektywa powrotu domu, matki, a przede wszystkim tych wszystkich ludzi i miejsc od których kilka lat temu uciekłam.

Alive Commodity | lil peepOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz