Chapter eleven

446 32 0
                                    

Soundtrack -the Lumineers- sleep on the floor

14:45
Kawalerka na przedmieściach w starej kamienicy z nowoczesnym wnętrzem.
Jeśli wszystko poszło by po mojej myśli w najbliższym czasie mogłaby stać się moim domem.

Otworzyłam zakładkę z moją pocztą internetową z zamiarem skontaktowania się z właścicielem mieszkania, wzięłam głęboki wdech odchylając głowę w tym jakbym próbowała złapać logiczne myśli razem z tlenem.
W tamtym momencie nie potrafiłam nawet zacząć głupiego e-maila.
Zamknęłam zakładkę wracając na pulpit, następnie kierując kursor na ikonkę skype'a.
Rzuciłam okiem na listę aktywnych osób.
Dalia Caroll- pierwsze nazwisko które rzuciło mi się w oczy.
Nie dając czasu sobie czasu na zmianę zdania pospiesznie wybrałam połączenie wideo.
Poprawiłam włosy i wymyśliłam na sobie delikatny uśmiech.

-hej, nie przeszkadzam?- zaczęłam kiedy na ekranie pojawiła się twarz Dali

-nie, akurat mam przerwę-odpowiedziała wkładając kosmyk włosów za ucho
-dlaczego dzwonisz?-kontynuowała jednocześnie próbując rozplątać słuchawki

-chciałam po prostu z kimś porozmawiać, tutaj za bardzo nie mam z kim- wypuściłam głośno powietrze

-rozumiem-w jej głosie dało się wyczuć współczucie

Ta, nie ważne jak bardzo byś chciała nigdy tego nie zrozumiesz.
Dalia zawsze była radosna, a z jej twarzy nigdy nie schodził uśmiech.
Gdzieś w głębi siebie zazdrościłam jej tego ze potrafi cieszyć się nawet z kompletnych głupot.

-wyglądasz strasznie, coś się stało?- zapytała żeby przerwać niezręczną ciszę między nami

-nie, wszystko w porządku- zebrałam się na uśmiech

-słoneczko, znam cię za dobrze żebyś teraz probowała mnie tak perfidnie okłamać- zacisnęła gniewnie wargi i zmrużyła oczy

-nie dogaduje się z matką, nic nowego-znowu ją okłamałam

Nie byłam pewna czy chce się przed nią otwierać, ale ta sama część mnie która na początku liceum podarowała jej moje zaufanie, kłóciła się teraz z tą pseudo racjonalną stroną.
I powoli wygrywała.

-kłamczucha- Dalia przeciągnęła słowo jakby chciała mnie upomnieć za nie udzielenia jej odpowiedzi której oczekiwała

-poznałam kogoś- spuściłam wzrok

-o Boże nareszcie!- prawie wykrzyczała splatając razem razem dłonie pod brodą, jednocześnie dając mi zauważyć jej szczery uśmiech i pełne nadziei zielone oczy

-szkoda że ja się tak nie cieszę-zakpiłam przewracając oczami w reakcji na jej zachowanie

-jak zwykle! Tylko byś się nad sobą użalała, nie potrafisz docenić i wykorzystać rzeczy które podsyła ci los!- wyrzuciła w ręce w powietrze w pretensjonalnym geście

-to nie tak, on jest taki, ... hm inny?-mówiłam ledwo sklejając razem słowa

-co masz na myśli?- kontynuowała

-jest strasznie natarczywy i apodyktyczny, z resztą kiedy próbuje pokazać mu że nie jestem zainteresowana zachowuje się jakby w ogóle nie przyjmował tego do wiadomości-powiedziałam

-um, jak ci to wytłumaczyć-poprawiła swoje dębowe loki
-nie znam się za bardzo na tym, ale moja ciotka tak- dodała energicznie gestykulując

-ciotka Scarlett?
-ta która wykłada psychologię?- zmarszczyłam brwi jednoszczęśnie sięgając po kubek z gorzką herbatą

-mhm
-podobno to taki jakby instynkty łowczy-kontynuowała

Uniosłam lewą brew, dając jej tym samym znak że nie rozumiem

-czym bardziej coś jest intrygujące i niedostępne, tym większe wyzwanie i przyjemność z dobywania tego czegoś
-no cóż w końcu facet to w pewnym stopniu też zwierze- zachichotała na co się uśmiechnęłam

-to sporo tłumaczy-posłałam jej blady uśmiech zatapiając wargi w dawno już zimnej herbacie

-jak to wygląda z twojej perspektywy?-oparła głowę na pięści

-jest nawet w porządku, ma w sobie to dziwne coś co nie pozwala mi go zupełnie odtrącić-odpowiedziałam pomiędzy pojedynczymi łykami herbaty, mimowolnie unosząc kącik moich ust na wspomnienie ostatniego wieczoru

-to dlaczego nie dasz mu szansy?-zmarszczyła pytająco brwi

-sama nie wiem-wzięłam głęboki oddech
-nie chce mu tak szybko zaufać, z resztą znasz mnie to nie takie proste-wlepiłam wzrok w ekran

-no właśnie, znam cie bardzo dobrze i wiem ze po prostu przesadzasz-uniosło głos w pretensjonalnym tonie

-może-dodałam

-nie może tylko napewno-uśmiechnęła się do mnie ukazując przy tym rząd swoich śnieżno białych zębów

Jej wzrok na chwile skupił się na dole ekranu, na co nagle szerzej otworzyła oczy.

-matko boska kompletnie straciłam poczucie czasu-pospiesznie chowała wszystkie rzeczy ze stoika do swojej torebki

-ktoś tu się znowu spóźnił na zajęcia-zaśmiałem się

W odpowiedzi przewróciła oczami.

-dobra ja muszę kończyć, zastanów się nad tym okej?-powiedziała pochylają się nad laptopem i rozłączając się nie zdążywszy nawet otrzymać odpowiedzi

Zastanawianie się nad tym nie było nawet potrzebne, Dalia podjęła decyzje za mnie.
Co kompletnie mi nie przeszkadzało, przywykłam do tego, ponieważ jakoś zawsze wychodziło mi na dobre.

Alive Commodity | lil peepOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz