Chapter seven

655 47 13
                                    

SoundTrack -Lord huron- Meet me in the woods

23:03
Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze ustami.
Podniosłam wzrok na gwieździste nowo yorskie niebio, mimo wolnie końciki moich ust uniosły się ukazując dołeczki na środku moich policzków.

Nocne spacery,
Tylko w taki sposób potrafię się uspokoić i przemyśleć pewne sprawy.

Cisza i spokój, wszech obecna ciemność i odgłosy nocnych ptaków - połączenie idealne, tylko ja i moje zryte myśli.

Zanim znajdę się w miejscu docelowym mojego spaceru byłam zmuszona wstąpić po coś do picia,
Przekraczając próg sklepu zobaczyłam postać dzięki której na mojej twarzy znowu zagości uśmiech.

Joshua zanim zdążyłam co kolwiek powiedzieć odwrócił się przodem szafy z alkoholami i postawił przede mną
„Jeam beam apple" - posyłając mi odważny uśmiech.

-reszty nie trzeba- rzuciłam kładąc banknot na stole

Chwyciwszy ów przedmiot odwruciłam się na pięcie i wyszłam ze sklepu.

Schowałam trunek do wewnętrznej kieszeni płaszcza, aby następnie zacząć nerwowo grzebać po przeciw ległej w poszukiwaniu papierosów.

Włożyłam sobie jedneg do ust, trzymając w drugiej dłoni paczkę zapałek.
Energicznie przejechałam jedną po szorstkiej części pudełka.

Przykładając palące się łuczywo do papierosa wyraźnie się zaciągnęłam, przekładając do lewej ręki i gasząc zapałkę na języku.
Rzuciłam ją gdzieś za siebie i znowu zaciągnęłam się dymem moich ulubionych papierosów który delikatnie drażnił moje gardło.

Ruszyłam w stronę parku na Galls street.
Park był prawdę mówiąc bardzo stary i zaniedbany, większość uliczek zarosło różnego rodzaju krzewami kiedy jeszcze byłam dzieckiem.
Jego aparycja odstraszała większość ludzi za dnia, co dopiero nocą kiedy lampy oświetlające główne uliczki nie dzałają od dawna.
Dawało mi pewność że nikogo tutaj nie będzie.

Poczuła wibracje w tylniej kieszeni moich spodni prawdopodobnie spowodowane przez mój telefon.

Ekran ukazywał przychodzące połączenie od Troya.

Mogłam się tego spodziewać

-halo?- powiedzałam z wyraźnie zmęczonym głosem

-hej miałaś do mnie zadzwonić jak będziesz na miejscu- odpowiedział tak jakby miał by mi coś za złe

-zapomniałam- wymróczłam próbując go zbyć

-co ty taka zła coś się stało- powiedzał z wymuszoną troską w głosie

-po prostu chciałam spędzić trochę czasu sama ze sobą- odpowiedziałam i cicho westchnęłam
-masz mi coś konkretnego do powiedzenia-dorzuciłam

-właściwie to tak- wymamrotał tym razem już nie udając dobrego nastroju

-a mianowicie?- zapytałam

-znało się jedno całkiem atrakcyjne zlecenie- odpowiedział z lekkim podnieceniem w głosie

-super, tylko na razie nie mam zbytnio nastroju do rozmów o pieniądzach- powiedzałam zgodnie z prawdą

-no dobra powiem ci o tym puźniej, miłego wieczoru- westchnął

-to się okaże- zaśmiałam się pod nosem, po czym Troy zakończył połączenie

23:34
Kiedy znalazłam się przed szeroką zardzewiałą bramą wypuściłam z ręki niedopałek, żeby następnie zgasić go butem.
Złapałam za starą i skrzypiącą klamkę w równie zniszczonej bramie naciskając w dół pociągnęła ją do siebie.
Ruszyłam przed siebie dość szeroką betonową dróżką, prawie w całości zasypaną mokrymi jesiennym liśćmi, dlatego musiałam uważać żeby się nie pośliznąć.

Wyciągnęłam z kieszeni kurtki swój ulubiony trunek i upiłam łyk,
Połączenie szelestu listopadowych liści, smaku „jeam beama" i światła księżyca w pełni były wręcz idealne.

Nic nie może zepsuć mi tej chwili

Z nagłego przypływu pozytywnych emocji zaczęłam cicho nucić słowa jednej z moich ulubionych piosenek.

-I took a little journey to the unknown
And I come back changed, I can feel it in my bones
I fucked with the forces that our eyes can't see
Now the darkness got a hold on me
Holy darkness got a hold on me- wymruczałam prawie bez dźwięcznie

-How long, baby, have I been away?
Oh, it feels like ages though you say it's only days
There ain't language for the things I've seen, yeah
And the truth is stranger than my own worst dreams
The truth is stranger than all my dreams
Holy darkness got a hold on me-kontynuowałam lekko podnosząc swój ton

-I have seen what the darkness does- zaczęłam dużo pewniej i dużo głośniej

-say goodbye to who I was- dodał jakiś męski głos za mną

Z przerażenia prawie podskoczyłam, mimo to zdecydowałam się obrócić.
Zobaczyłam jego, stał oparty o jedno z drzew rosnących na poboczu drogi.
Uśmiechał się szeroko a od jego mahoniowych oczu odbijało się światło księżyca prawie że mnie rażąc.

-śledzisz mnie?- rzuciłam oschle udając ze wcale się nie przestraszyłam

-oj tam od razu śledzisz- ruszył w moją stronę

Dzieliło nas kilka metrów wiec od razu odwróciłam się idą w tą samą stronę co poprzednio.

-co robisz w środku lasu sama o tak późnej porze- zapytał z zaciekawieniem zmniejszając odległość między nami

-o to samo mogę zapytać ciebie gus-odpowiedziałam nawet się nie zatrzymując

-chciałem zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, teraz ty mi powiesz elie-dodał kładąc rękę na moim ramieniu przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz, sama nie wiem dlaczego

W odpowiedzi na ten gest odwróciłam się do niego

-dlaczego cie to interesuje - rzuciłam oschle podnosząc na niego wzrok

Dlaczego jego to do cholery interesuje?
Chwila
Ktoś się mną nie interesuje
To?
To miłe?

Alive Commodity | lil peepOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz