Chapter sixteen

453 32 9
                                    

Soundtrack- zayn- pillowtalk

It's our paradise and it's our war zone.

13:44
Dawno nie miałam tak dobrego humoru, jadę przez aleje sekwoi i pierwszy raz od ponad miesiąca mam na na twarzy szczery i spokojny uśmiech.

Mam za sobą tą najgorszą cześć zlecenia czyli negocjacje i ustalanie tych wszystkich kompletnie typowych pierdoł jak podział kasy i to kto bierze na siebie odpowiedzialność w wypadku kiedy FBI miałoby się nami zainteresować.

Teraz zostaje ta najprzyjemniejsza cześć, czyli rozprowadzanie towaru.
Jak ja to uwielbiam, na pierwszy rzut oka wszyscy się od siebie różnią, matka trójki dzieci która nie radzi sobie ze zdradą męża, gburowate i nie doświadczone nastolatki, po prezesów wielkich firm którzy nie wytrzymują presji.
Niby tacy różni i kompletnie z innych światów a jednak tych swoich smutnych i samotnych oczach widać tą samą desperację, zagubienie i obłęd.
Powiedzenie ze oczy są zwierciadłem duszy w tym przypadku sprawdza się wręcz idealnie.

Wjeżdżam na parking podziemny, parkuje obok Aston Martina należącego do Gus'a, co oznacza że prawdopodobnie jest już w domu.

Jest tak jak mi się wydawało, drzwi są otwarte a na wieszaku wisi jego kurtka.

Zdejmuje buty, odwieszam płacz i odkładam torebkę na jedną z szefek ówcześnie wkładając ‚glock' do tylniej kieszeni spodni i przykrywam swetrem tak żeby pozostał w miarę niewidoczny.

Idąc w głąb korytarza dostrzegam że blondyn stoji oparty czołem o szybę, po mimo tego ze zdaje się obserwować panoramę za oknem, jego wraz twarzy sugeruje zupełnie coś innego: zamyślenie i wyjątkowa obojętność w stosunku do otaczającego świata.

Nie chcąc przeszkadzać mu w tych jakże zajmując przemyśleniach więc bez szelestnie ruszam w stronę swojej sypialni.

-Elien- słyszę za sobą niski męski głos, co oznacza ze mój plan niezauważalnego przemknięcia do pokoju nie wypalił

-tak-kiedy ponownie odwracam się w jego stronę stoi wyprostowany z ze skrzyżowanymi rękami a na jego twarzy maluje się złość i zdenerwowanie

-możesz do mnie podejść-jest to bardziej rozkaz niż pytanie co jeszcze bardziej podkreśla jego zimny i stanowczy ton głosu, nie mam wyboru wiec od razu ruszam w jego stronę

-o co chodzi-unoszę pewnie podbródek próbując dodać tym sobie trochę odwagi

-możesz mi wytłumaczy co to jest-wyjmuje z kieszeni telefon i pokazuje mi co znajduje się na jego wyświetlaczu

Zaskoczona otwieram usta kiedy czytam pierwsze zdanie e-maila.
- skąd ty to masz- mówię kiedy udaje mi się mniej więcej powiązać wszystkie fakty

-myślałem że nie spieszy ci się do pierdla, ale jak widać się myliłem-posyła mi kpiący uśmieszek chowając telefon do tylnej kieszeni spodni

-mam wszystko pod kontrolą-syczę mrużąc gniewnie oczy kiedy czuje że nieznaczne pokłady endorfin które trzymałam w swoim organizmie momentalnie ‚wyparowują'
-z reszta nie wydaje mi się żeby ta sprawa w jaki kol wiek sposób cie dotyczyła- przewracam oczami

-och, czyżby?
-bo mi wydaje się że u mnie mieszkasz, więc mnie również to dotyczy- robi krok do przodu zmniejszając odległość między nami

-brzmisz jakbyś zamierzał sprzedać mnie policji-prycham kpiąco

-wiesz zastanawiam się nad tym-ton jego głosu gwałtownie się podnosi przez co moje ciało przechodzą dreszcze

Alive Commodity | lil peepOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz