Pov Lloyd
Wszyscy byliśmy już na placu i czekaliśmy, aż zjawi się Smok Energi i (t.i). Miałem wrażenie, że te 5 minut trwa wiecznie, aż w końcu ich zobaczyłem. Selion kiwnięciem głowy dał mi znak, że teraz. To jedziemy.
Skierowałem swoją energię w siebie i się zaczęło.
Nie było nic, tylko biel. Co ja mam niby tu zrobić? Ruszyłem przed siebie i w pewnym momencie usłyszałem śmiech dziecka. Gwałtownie się odwróciłem i zobaczyłem małą (t.i). Śmiała się i biegła w moim kierunku.
- Lloyd!- powiedziała z uśmiechem i wskoczyła mi na ręce. Byłem w olbrzymim szoku i nie wiedziałem co zrobić.- Wiedziałam, że mnie uratujesz!- była taka szczęśliwa.
- Przed czym mam ciebie uratować?- zapytałem ją, bo naprawdę nie wiedziałem. Nie wiedziałem co robić.
- Przed nią.- nagle cała posmutniała i paluszkiem wskazała w pewnym kierunku.
Spojrzałem tam, było strasznie ciemno, a czerń wydobywała się z tej ciemności i zbliżała w naszym kierunku.
- Lloyd, ja się boję...- zaczęła płakać mi w ramię i trząść się z strachu.
- Będzie dobrze.- pogłaskałem ją po plecach chcąc ją uspokoić, ale nie wiele to dało.
Z ciemności wyłoniła się nagle jakaś postać. Miała czarne do ziemi włosy i ubrana była w tego samego koloru szatę, którą ciągła za sobą.
- (T.i)?- nie wierzyłem w to. To była ona. Taka jak teraz.
- Oh... Lloyd? Taki mięczak jak ty, ma znowu zgrać bohatera? No proszę ciebie, ty nie dasz rady ze mną...- w jej ręce wyrósł czarny miecz owiany w czarny dym i ruszyła w naszym kierunku.
Pov Cole
- On nie daje rady.- powiedział nagle Selion, tuż po zniknięciu Lloyda.
- Skąd wiesz?- zapytałem.
- Bo już by wrócił. Idź tam. Wiesz jak.- spojrzał w moim kierunku.- Idź bo sam ciebie tam wyślę.
- Ale może mu się uda, poczekajmy...
- Tu chodzi o moją siostrę!- krzyknął i rzucił czarną kulą we mnie.
- Moja głowa...- mruknąłem pod nosem i podniosłem się z ziemi.
Wszystko do okoła było czarne.
- C.... Cole...- podbiegła do mnie mała dziewczynka, zalana łzami i przytuliła się do mnie.
- (t.i)? - byłem zdziwiony.
- Lloyd przegrywa, a ja umieram...- patrzyłem przerażony na dziewczynkę i zobaczyłem jak na jej białej sukience pojawia się krew.- Proszę, uratuj mnie.
Spojrzałem przed siebie. Lloyd leżał na ziemi zmęczony, a nad nim stała dorosła (t.i) z mieczem w dłoni i chciała zadać ostateczny cios blondynowi.
- Stój!- krzyknąłem w jej kierunku, a ona spojrzała w moim kierunku.
- Myślisz, że tobie zależy na mnie bardziej niż jemu i mnie uratujesz?- zapytała mnie nadal mając miecz nad Lloydem.
- Co?- zapytałem nie rozumiejąc.
- Uratować mnie może osoba, dla której coś znaczę, ale dla niego jestem nikim.- wbiła miecz w chłopaka, a on nagle zniknął.- On żyje, tylko nie będzie mógł tu wrócić. - wywróciła oczami i zaczęła iść w moim kierunku. - Nie rozumiesz? To koniec, ja tu żądzę i nikt mnie nie pokona.- skierowała miecz w moim kierunku.
- Nie. Nie pozwolę ci na to. Nie jesteś taka.- zrobiłem kilka kroków do wciąż zbliżającej się do mnie dziewczyny.
- Jestem, jestem właśnie taka.- uniosła wysoko miecz i gwałtownie nim się zamachnęła. Na początku myślałem, że chce mnie zabić, ale nie. Obok mnie leżała martwa już, mała (t.i).
- Dlaczego to zrobiłaś?!- łza spłynęła po moim policzku.
- Nie rozumiesz? Taka właśnie jestem!- stała metr przede mną, a jej miecz był zwrócony w moim kierunku.
- Nie jesteś.- podszedłem do niej blisko i chwyciłem jej dłoń, w której trzymała miecz.- Dalej zabij mnie.
- Aż tak bardzo chcesz być martwy?- zapytała z drwiną.
- Kocham ciebie (t.i). I nie pozwolę ci, abyś się zatraciła w mroku, bo mi na tobie cholernie zależy.- patrzyła na mnie osłupiała, a ja to wykorzystałem i ją pocałowałem.