Obudziłaś się w swoim pokoju, a raczej pokoju Nyi. Po twojej prawej stronie stał Cole z zmayśloną miną.
- Nad czym tak myślisz?- zapytałaś go, a on jak by wyrwało się z transu.
- Nad niczym.- odpowiedział.
- Co ja robię w twoim pokoju?
- Zgwałciłem ciebie jak spałaś.- jego twarz była kamienna.
- Nie baw się w Kaia, nie wiesz, że wiem kiedy kłamiesz? - prychnęłaś.
- Skąd?- usiadł nagle na przeciwko ciebie, śmiejąc się.
- Oczy ci się świecą.- uśmiechnęłaś się delikatnie.
- Hah... Chodź, śniadanie jest.- pociągnął ciebie za dłoń, a ty wstałaś.
Zobaczyłaś, że jesteś ubrana tylko w za dużą na ciebie bluzkę.
- Mogę się najpierw przebrać?- zapytałaś.
- Jasne, czekam na korytarzu.- powiedział, po czym wyszedł za drzwi.
Ubrałaś na siebie biały t-shirt, czarne spodenki i jasno niebieskie tenisówki. Rozczesałaś włosy i wyszłaś z pokoju.
- Głodna jestem.- chwyciłaś się teatralnie za brzuch.
- Nie tylko ty.- chłopak powtórzył twój ruch .
- Dlaczego wogóle byłeś przy moim łóżku?- uniosłaś pytająco brew.
- Pilnowałem ciebie przed Morro, jeszcze by cię zgwałcił! - udał przerażonego.
- Lecz ty go wyprzedziłeś!- śmiałaś się.
- Kaia też. - poruszył śmiesznie brwiami.
Weszliście do jadalni, gdzie zastaliście jedynie Lloyda i Zayne'a.
- Gdzie reszta?- zapytałaś.
- Trenują łączenie żywiołów.- do pomieszczenia wszedł Jay.
- Właśnie!- krzyknął Cole i po chwili już go nie było.
Zajęłaś swoje stałe miejsce przy stole i zaczęłaś jeść.
Po jakimś czasie, całym statkiem zatrzęsło oraz było słychać głośny chuk. W mgnieniu oka, pobiegliście na miejsce całego zamieszania. Od razu wiedziałaś, że to wina Kai'a.
- Tuptuś...- westchnęłaś.
- Dlaczego mnie tak wszyscy nazywają!- zezłościł się jak mały chłopczyk.
- Nikt cię tak nie nazywa.- powiedziała Nya.
- Co zrobiłeś?- uniosłaś jedną brew.
- Skąd wiesz, że to ja?!- odszedł kawałek poddenerwowany.
- Bo wiem. Chciałeś się popisać, prawda?- założyłaś ręce na piersi.
On jedynie kiwnął głową na tak, a ty go pacnęłaś w ten pusty łeb.
- Nie wiesz deklu, że przez takie coś mogą zginąć niewinni ludzie!- wrzeszczałaś na niego.
Kiedy chciałaś jeszcze raz go pacnąć ktoś chwycił ciebie za dłoń, to był Morro.
- Kochanie oszczędzaj energię na noc.- puścił ci oczko, a ty momentalnie zaczerwieniałaś. Nie z wstydu, lecz z złości.
- Ty już mnie nawet nie denerwój!- nie wiesz sama dlaczego wpadłaś w taki gniew.
Twoje włosy jak i oczy momentalnie zrobiły się czarne, a w oczach innych było widać strach, który ciebie satysfakcjonował. Do okoła ciebie zerwał sie mocy wiatr, który potęgował ich strach. Czułaś nie wyobrażalną siłę i radość.
Cole z kamienną twarzą, zaczął iść w twoim kierunku. Widząc jego ruch, spotengowałaś swój wiatr.
- Morro, nie możesz jakoś powstrzymać tego wiatru?!- krzyczał mistrz ziemi, jednak na marne.
Morro mimo wielu prób nie mógł go powstrzymać. Cole ponownie zaczął robić kroki w twoim kierunku. Na jego ciele były już widoczne rany, spowodowane wiatrem, który ciął jego skórę, lecz on sie nie poddawał. W końcu udało mu sie stanąć przed tobą i przytulił ciebie niemal że od razu.
W tej chwili twoje włosy i oczy wróciły do wcześniejszych kolorów, a ty rozpłakałaś się w ramionach chłopaka, ponieważ już wiedziałaś co sie dzieje. Zmieniasz się w demona, a ta myśl ciebie przerażała.
Przez resztę dnia się nie oddzywałaś. Cały czas byłaś wtulona w ramiona Cole'a. Bałaś się ich reakcji, że jak im powiesz, zostaniesz sama, a tego nie chcesz.
Nasał moment pójścia do swoich pokoji, kiedy Cole miał już ciebie pościć, chwyciłaś go mocniej za dłoń.
- Mogę dzisiaj spać z tobą?- zapytałaś niepewna, widząc jego minę byłaś pewna, że ci odmówi.
- To chodź.- wziął ciebie w stylu "na pannę młodą" i poszliście razem do jego pokoju.
Ty już wcześniej ubrana, zostałaś położona na łóżku, a zaraz obok ciebie położył się chłopak. Wtuliłaś się w jego tors i usnęłaś.