Zostajesz na święta w Hogwarcie?

2.3K 121 45
                                    

Zbliżała się przerwa świąteczna. Razem z bratem zdecydowaliśmy, że w tym roku zostajemy w Hogwarcie. Okazało się jednak, że nikt z mojego pokoju nie zostaje na święta, ale i tak to mało mnie obchodziło, bo coraz bardziej pragnęłam towarzystwa Riddla. Chciałam się jakoś dowiedzieć czy zostaje w Hogwarcie, lecz nigdzie go nie widziałam. Postanowiłam więc, że zrobię to przy jakiejś okazji.

Okazja ta nadarzyła się, gdy wracałam z transmutacji, Tom właśnie wychodził z gabinetu profesora Slusghorna, pomachałam mu, a potem do niego podbiegłam.

- Witaj Tom - posłałam mu ciepły uśmiech. Zauważyłam, że trzyma w ręku jakąś kartkę - co tam masz?

- Tajemnica - uśmiechnął się złośliwie.

- Nie bądź taki... - wyjęczałam - powiedz!

- Będę - powiedział i ruszył w swoją stronę. Oczywiście ja podążyłam jego krokiem.

- Wiesz, że Ci nie odpuszczę - wyznałam i tym razem to ja się uśmiechnęłam złośliwie. I zaczęłam próbować odebrać mu kartkę. Zapewne dziwnie to wyglądało, bo kilka Krukonów jakoś dziwnie się na nas patrzyło. - I tak się dowiem... w swoim czasie. Właściwie mam do ciebie pytanie - zaczęłam.

- Słucham?

- Zostajesz na święta w Hogwarcie?

- Tak - oznajmił krótko.

- To wspaniale! - przyznałam wesoło - bo ja też - kontem oka zauważyłam jego prawie niedostrzegalny uśmiech, było to potwierdzeniem na to że nawiązaliśmy tą nić porozumienia. Cieszyłam się, bo byłam blisko z osobą, która imponuje.

- No proszę, powiedz mi Tom co to za kartka - popatrzył chwilę na mnie i znów zwrócił wzrok przed siebie.

- Zgoda - wyznał.

- Na co? - nastała cisza.

- Zaraz, zaraz idziemy w kierunku biblioteki, prawda? - on tylko się uśmiechną. Pfuu, przecież on się, AŻ uśmiechną. Tom Riddle się do mnie uśmiecha! To był dopiero wyczyn, a nie jakieś zdane egzaminy. - Czy ty masz zgodę do działu zakazanego? - spytałam zdziwiona - Ale jak?

- Sama zauważyłaś, że mam bardzo dobry kontakt z nauczycielami, a teraz wybacz, ty nie masz zgody, ciebie nikt nie wpuści - znów posłał mi złośliwy uśmiech i zostawił mnie przy wejściu do biblioteki.

*

- Co cię łączy z Riddlem? - spytał Christopher, gdy byliśmy prawie sami w salonie Slytherinu. Była już przerwa świąteczna, więc Hogwart był dosyć opustoszały.

- To znaczy?

- Kilka razy widziałem cię z nim w bibliotece, czasami też rozmawiacie na korytarzach...

- I co z tego? Lubie Toma, więc spędzam z nim czas - powiedziałam dziwnie rozdrażniona. Nie wiedziałam co mój brat chcę tą rozmową osiągnąć.

- Nie wiem, czy to osoba, z którą powinnaś się zadawać - westchną.

- Z tego co wiem to ty jesteś w jego "tajemniczej grupie", więc nie wiem czy masz jakiekolwiek prawo dobierać mi znajomych. Nie jesteś naszym ojcem - podniosłam głos.

- Ale jestem twoim starszym bratem i mam obowiązek się...

  - ... się mną opiekować? Żartujesz prawda? Jestem samodzielna i młodsza od ciebie jedynie rok! - wtrąciłam.  

  - Elizabeth, ale nie musisz się na mnie wściekać po prostu się o ciebie troszczę...  

- Dobierając mi przyjaciół? 

- Nie masz jakiś koleżanek?

- Odpuść sobie Christopher, to że jestem dziewczyną to nie znaczy, że jestem gorsza niż ty.

- Nie odwracaj kota ogonem, nie rozmawialiśmy o tym teraz.

- Aha, czyli jestem? 

- Czy ja coś powiedziałem? 

- No właśnie problem w tym, że za dużo powiedziałeś - wstałam napięcie i poszłam do dormitorium.

*

Nadszedł czas kolacji świątecznej, a ja na złość byłam spóźniona. Przed ową kolacją miałam nagłą ochotę na sen. Przez to biegłam jak najszybciej do wielkiej sali, wpadając przy skręcie na Toma. Oboje się przewróciliśmy, Tom widać po wyrazie twarzy był bardzo zdenerwowany tym faktem. Pewnie nie miałabym życia w Hogwarcie, gdyby nie fakt, że należę do Slytherinu i w pewnym sensie zaprzyjaźniłam się Riddlem.

- Tak bardzo cię przepraszam Tom, po prostu nie chciałam się spóźnić na ucztę... - wyjęczałam, siedząc na podłodze.

- Mogłaś wyjść wcześniej - powiedział wstając.

- Wiesz, że dokładnie to samo sobie przed chwilą pomyślałam? - zaśmiałam się. On tylko na mnie spojrzał z irytacją i podał mi rękę, by pomóc mi stać.

- Chodźmy, zgłodniałem - wyznał i poszedł w stronę sali, a jak zawszę podążyłam za jego krokiem.

Wielka sala wyglądała tamtego dnia niesamowicie. Kilka pięknie ozdobionych choinek, a na środku za stołem nauczycielskim ta największa. Sufit był zaczarowany tak, aby sypały się z niego płatki śniegu. Uczta choć kameralna to bardzo bogata. Ciepło jakie panowało w tej sali zauroczyło mnie, przez co zastanawiałam się, dlaczego nie zostałam rok temu tutaj na święta. Zauważyłam, że w ten dzień, wszyscy nauczyciele żartują i są bardzo życzliwi, nawet sam dyrektor Dippet; który zawszę wzbudzał we mnie strach. Może to przez ten wyraz twarzy? Wolałabym, gdyby miał na przykład trochę dłuższą brodę. Wtedy wydawało mi się, że wyglądałby bardziej przyjaźnie.

Usiedliśmy trochę spóźnieni, na przeciw siebie, przy wolnych miejscach i zaczęliśmy objadać się wszystkim co przyszło nam znaleźć na stole.

*

Po raz kolejny musiałam wrócić do nauki, drugi semestr się zaczął, a ja jak zawszę chciałam dać z siebie wszystko. Skupiłam się na nauce i za nim się obejrzałam już miałam wyniki z egzaminów. Moje świadectwo świeciło samymi wybitnymi i powyżej oczekiwań, jedynie z zielarstwa miałam zadowalający. 

Gdy wracałam pociągiem, siedziałam w przedziale z dziewczynami z roku. Wszystkie gadały przejęcie o tym, co będą robić w wakacje. W końcu padło pytanie do mnie, nikt z tu zebranych nie wiedział, że moi rodzice nie żyją, nawet Rebecca. Przez to, że ich nie ma, nigdzie raczej się nie wybierałam. Nie chciałam być w żadnym wypadku być ciężarem dla wuja. Uznałam, że najbardziej neutralną odpowiedzią jest po części prawda. Powiedziałam że na wakacje jadę na dwór do wuja. Nikt nie dopytywały. W tamtych czasach, źle były widziane sieroty, a ja nie chciałam odstawać od grupy.

W końcu pociąg stanął. Wszyscy pośpiesznie wychodzili z pociągu, ja jednak nie śpieszyłam się w ogóle. Opuściłam przedział ostatnia. Wychodząc zobaczyłam Toma Riddla, sam też zwrócił ku mnie wzrok. Podeszłam do niego, a potem go po raz pierwszy przytuliłam. Sam był tym faktem zaskoczony, ale po chwili też odwzajemnił uścisk. Trwaliśmy tak przez moment, oczywiście pociąg był już opustoszały i dobrze, bo pewnie zrobiłabym zwyczajny obciach Tomowi. 

No, bo to przecież Tom Riddle, ten którego się wszyscy boją. 

Prócz mnie.

- Do zobaczenia, Tom. Życzę ci dobrych wakacji - powiedziałam, a potem oddaliłam się w swoją stronę.

1047 słów

Eighth HorcruxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz