Ciągłe gratulacje

1.7K 98 13
                                    

Całe wakacje minęły nam bardzo szybko. Po incydencie, który miał miejsce w Little Hangleton, spróbowałam nie myśleć o tym co się stało w posiadłości Riddlów. Plan Toma zadziałał znakomicie i na szczęście o nic go nie podejrzewano, ulżyło mi. Prawda jest taka, że przy nikim nie czułam się tak bezpiecznie jak przy Tomie. To było głupie, bo przecież nikt tak bardzo się nie narażał...

W wakacje podróżowaliśmy. Choć nadal nie przyzwyczaiłam się do teleportacji, to i tak nie przeszkadzało. W ostatnie dwa tygodnie wakacji napisałam do wuja z prośbą o spędzanie tych ostatnich dni na jego dworku razem z Tomem. Oczywiście się zgodził, nie był jak mój ojciec i na całe szczęście nie chciał mnie z nikim wydać za mąż. Ucieszył się, że go w końcu odwiedziłam, bo nie widzieliśmy się od roku. Także jego żona się stęskniła.

Wuj wyrobił sobie dobre zdanie o Tomie, bo ten jak zawszę się strasznie zgrywał, i oczywiście dopasowywał do każdej sytuacji. Udawał miłego i popisywał się wiedzą, oczywiście nie przesadnie. Wuja żona natomiast wycałowała Toma i tak się cieszyła, że w końcu znalazłam sobie takiego przystojnego i mądrego kawalera. Problem był jeden, on nie był mój... lecz ja byłam cała jego i zdawał sobie z tego sprawę.

Dzień przed wyjazdem do Hogwartu siedziałam na dworze i odpoczywałam na słońcu. Przyznam próbowałam się opalić, ale moja skóra na to nie pozwalała. Moja cera była blado różowa i widocznie taka chciała pozostać. 

Gdy nagle sowa przyleciała z listem. Okazało się, że jest z Hogwartu. Czym prędzej otworzyłam list, bojąc się, że będzie to coś poważnego. Na przykład, że ktoś dowiedział się o wydarzeniach z początku wakacji. 

Jednak nie. 

Zostałam perfektem! Czyli to oznaczało, że będę mogła dawać kary Riddlowi!

Do listu była dołączona jeszcze srebrna plakietka z herbem mojego domu i wielką literą P. Wzięłam ją i list, i czym prędzej pobiegłam szukać Toma, aby się mu pochwalić.

Znalazłam go w pokoju, w którym pomieszkiwał, siedział nad jakąś książką i nawet nie zwrócił uwagi na to, że weszłam.

Chrząknęłam.

- Co chcesz El? - odwrócił się w końcu twarzą do mnie.

- Wiesz co ci powiem?!

- Nie.

- Zostałam perfektem! - krzyknęłam radośnie i pomachałam mu przed oczyma odznaką.

- Gratulacje - powiedział mniej optymistycznie niż ja.

- O jejuniu już sobie to wyobrażam, będę mogła ci dawać kary za to, że chodzisz po korytarzach w nocy! W końcu ci się odegram za tamtą karę!

- El - zaśmiał się sucho - nie rozpędzaj się tak. Także jestem nadal perfektem.

- Nie... - jęczałam.

- Tak - uśmiechnął się złośliwie.

- Ale... ale żeby drugi raz z rzędu?! Przecież perfektem zostaje się tylko na piątym roku!

- Widocznie zrobili wyjątek. Chcesz dowód? Masz - pomachał mi swoją odznaką przed nosem. - I nici z twojego wspaniałego planu, przykro mi - zaśmiał się.

*

W końcu znaleźliśmy się na peronie 9 i 3/4; wsiadając do pociągu zauważyłam dziewczyny z pokoju pochłonięte rozmową. Szczerze mówiąc nie tęskniłam za nimi, więc wiadomość, że zostałam perfektem jeszcze bardziej poniosła mnie na duchu. Bo już nie musiałam z nimi mieszkać. I to nie tak, że Gabriele i Samanthy nie lubiłam czy coś, ale mieszkanie z nimi bez Rebeccy nie należało do czegoś co nazwałabym radością. 

Eighth HorcruxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz