Kochankowie?

1.7K 90 5
                                    

Ferie minęły równie szybko co następne miesiące czwartego roku w Hogwarcie. Choć zmieniła się pewna rzecz, przez którą zrobiło mi się bardzo smutno. Rebecca nie wróciła do Hogwartu po przerwie świątecznej. Nie wiedziałam czemu. Pisałam do niej, jednak nie odpowiedziała na żaden z moich listów. Pytałam się Profesora Slusghorna czy może wie coś na ten temat. On mi jedynie powiedział, że przez następny semestr Rebecca nie będzie już uczęszczać do Hogwartu. I nic mu nie wiadomo czy wróci po wakacjach.

Przez ten czas Tom spowodował następne spetryfikowania, przez co było ich okrągłe dziesięć, lecz na nich się nie skończyło. I właściwie dopiero wtedy tak naprawdę się wszystko zaczęło.

Dokładniej było to mniej więcej w połowie czerwca; dzień wcześniej z dziewczynami urządziliśmy sobie małą imprezkę w pokoju, przez co profesor Slusghorn musiał nas upominać. Nie dał nam szlabanu, co było mocno zadziwiające, bo ja na jego miejscu nie wahałabym się.

Miejsce spania Rebeccy zajęła Oliwia. Miałam nadzieje, że tylko chwilowo nadeszła ta zmiana, ponieważ przez tyle lat najlepszy kontakt miałam z Rebeccą. Rano obudziłyśmy się trochę martwe, przez imprezę z nocy. Gabrielle została w łóżku i nie poszła na śniadanie. Za to ja, Samantha oraz Oliwia skierowałyśmy się ku wielkiej sali. 

Po zjedzeniu śniadania poszłyśmy na błona gdzie położyliśmy się na trawie. Ja wzięłam ze sobą książkę, a Oliwia i Samantha zaczęły się opalać. Rozmawiały o czymś, lecz już się wyłączyłam, wchłaniając na nowo baśnie Berda Beedle'a. 

Kiedyś moja mama czytała mi je na dobranoc, było to tak dawno temu... Wzdrygnęłam się na samą refleksje o matce. Próbując o tym nie myśleć wróciłam do lektury.

- Elizabeth? Twój brat umawia się z jakąś dziewczyną? - usłyszałam głos Oliwi.

- Nie, raczej nie. Teraz dziewczyny nie powinny być w jego głowie skoro zaraz ma SUMy, a co? - odwróciłam się w jej stronę.

- Nie no bo w sumie to wygląda to tak jakby z jakąś flirtował - wskazała głową na mojego brata siedzącego na trawie i szepczącego coś do ucha blondynki, nie miałam zielonego pojęcia kim jest dziewczyna bo była odwrócona do nas plecami. Ale widać że to co mówił do niej Christhoper bardzo ją bawiło.

- Szkoda, że na SUMach nie ma takiego przedmiotu jak uwodzenie! - zaśmiała się Samantha - twój brat przyszedłby na pewno bardzo przygotowany.

- Bardzo śmieszne! - zrobiłam grymas i biorąc książkę wstałam - idziemy? Nie mam zamiaru siedzieć za nim i oglądać jak się obściskują.

- No dobrze już dobrze - zaśmiała się Oliwia - idziemy poszukać Gabrielle? - skinęłyśmy głowami i poszyłyśmy. Sprawdziliśmy najpierw dom Salazara, ale tam jej nie było. Samanta została już w dormitorium, mówiąc że jest zmęczona. Nie kwapiłam chęcią by szukać z Oliwią Gabrielle, ale mnie poprosiła, a że wolałam mieć dobry kontakt z dziewczynami to tak wyszło, że szłyśmy korytarzami drugiego piętra, gdy nagle z naprzeciwka pojawiła się Marta. Oliwia zatrzymała się na jej drodze, więc musiałam na nią poczekać.

- Jejuniu Eliza, powiedz mi jak można się pokazywać w świetle dziennym w takich idiotycznych okularach! - niby mówiła do mnie, a jednak zwróciła się do Warren. Nie byłaby sobą gdyby nie pośmiała się z frajerów chodzących po tej szkole.

- Ale...ale... - dziewczyna zaczęła się jąkać, przez co Oliwia parsknęła. Mnie to jakoś już nie ruszało i nie chodziło tu o to że było mi jej żal, tylko o to że nie za bardzo chciało mi się tracić czas na nic nie warte szlamy. Już za dużo przebywałam przy Tomie, oto tego efekty. - Nie mów tak... - zaczerwieniła się tak jakby miała się zaraz rozpłakać, to takie typowe w jej przypadku. Zawszę większość Ślizgonów, gdzieś na boku się z tego śmieją.

- Co tam ślamazaro, idź się teraz wypłacz - zaśmiała się Oliwia - tylko lepiej nie w łazience, bo tam są lustra - uśmiechnęła się złośliwie, a Warren wymięła nas i pobiegła w swoją stronę.

- Oliwia, nudzi ci się? - usłyszeliśmy męski głos z lewej strony, po czym natychmiast odwróciłam się aby zobaczyć kim jest osoba. Był to dość dobrze zbudowany chłopak z Slytherinu, ale nie miałam z nim okazji rozmawiać. Brunet o ciemniejszej karnacji, włosy trochę kręcone, oczy zielone, a na twarzy ledwo widoczne piegi.

- Odwal się Thomas - rzuciła ostro dziewczyna na co chłopak się uśmiechnął.

- Od ciebie nie zamierzam, właściwie moglibyśmy wyskoczyć razem do Hogsmeade - wyszczerzył się jeszcze mocniej, na co Oliwia prychnęła i odwróciła głowę.

- Na Merlina - szepnęła, a potem pociągnęła mnie i Thomasa za kolumnę. Nie bardzo wiedząc o co jej chodzi, spojrzałam tam gdzie wędrował jej wzrok. Ujrzałam brata Oliwii dosłownie liżącego jakąś dziewczynę, której twarzy nie widziałam, ponieważ zasłaniały ją jego bujne kręcone włosy. Jaka śmieszna ironia losu - pomyślałam.

- Oliwia, nie chcę ci nic mówić, ale twój brat i dziewczyny to codzienność - przypomniałam dziewczynie, bo jest to powszechnie wiadome, że on to zwykły amant.

- Chwila, kogoś mi ta laska przypomina - mruknęła, nadal obserwując parę. Szczerze mówiąc nie bardzo miałam ochotę oglądać ani mojego, ani jej brata. Mój przynajmniej się przy publiczności hamuje, a jej wkłada ręce pod bluzkę nie mając nawet pewności czy zaraz tu jakiś nauczyciel ich nie nakryje. Czy choćby to, że nie przeszkadza ich myśl że ktoś może ich obserwować. W końcu oderwali się, ukazując twarz dziewczyny. Oliwia złapała mnie za rękę, a potem ją ścisnęła, przez co syknęłam ujawniając kochanką naszą skrytkę. Gabrielle we własnej osobie spojrzała na nas i ją zamurowało, tak jak i w sumie mnie. Oliwia natomiast cała czerwona ruszyła ku nim jakby szła na wojnę, zabijać. Już wyciągała różdżkę, gdy nagle rozprzestrzenił się straszny krzyk z łazienki. Nie mając już ochoty oglądać tego kabaretu, pobiegłam zobaczyć co się stało.

Jakaś roztrzęsiona Puchonka stała nad Martą Warren - martwą Martą Warren. Już raz widziałam martwe ciało. Ciało swojej matki... więc teraz nie sprawiało to większej różnicy widząc martwą szlame.

- Co jej zrobiłaś? - spytałam głupio, bo dokładnie wiedziałam czyja jest to sprawka. Źle mówię, to nie sprawka tylko sprawa. To już nie były przelewki, Tom za daleko się posunął. Już powinna skończyć się ta jego gra.

Co chciał udowodnić? Że szlamy nie mają prawa żyć?

To był fakt, jednak co jeżeli ktoś się dowie?

Nie wybaczyłabym mu tego, tak bardzo go potrzebuje.

Tak bardzo chcę go nienawidzić.

Nie umiem, kocham go.

Pytania wirowały w głowie, przez co nie mogłam się skupić. Uczniowie zbiegali do łazienki, zrobiło się zamieszanie. W końcu przybiegł Profesor Dumbledore kazał wszystkim wyjść. Nie wracałam już do dziewczyn, straciłam humor na śledzenie pseudo związków. Musiałam porozmawiać z Tomem, natychmiast.

1083 słów

Eighth HorcruxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz