Kierunek Little Hangleton

1.6K 95 3
                                    

W końcu nadszedł dzień powrotów do domu, rok szkolny się skończył. Ja nie zamierzałam wracać, wysłałam dzień wcześniej sowę wujowi, że w tym roku spędzam wakacje u znajomego. Nie dostałam wtedy jeszcze odpowiedzi, ale wiedziałam. że nie będzie miał nic przeciwko. Nie przejmował się mną za bardzo. W zasadzie to miał mnie w głębokim poważaniu co było mi bardzo na rękę.

Wsiadłam do pociągu jako jedna z ostatnich osób, miałam zamiar znaleźć Toma i usiąść razem z nim, jednak życie nie byłoby sobą gdyby mi nie podstawił pod nos nieciekawych problemów.

- Co tam Eliza? - spytał Arthur uśmiechnięty z ucha do ucha, blokując mi przejście do przedziałów pociągu. Chciałam go umiejętnie wyminąć jednak chłopak szybko mi to uniemożliwił blokując mi przejście.

- Na Merlina, przepuść mnie! - warknęłam.

- A co mi za to dasz? - uśmiechnął się złośliwie.

- W co ty grasz, Arthur? Idź do twoich pseudo koleżanek, one przecież wręcz wzdychają gdy do nich podchodzisz, po co tracisz czas na mnie?!

- Wiesz... - swoimi rękoma przybił mnie do jednej z ścian w przejściu, tak żebym się nie poruszyła. Chciałam się wyrwać, albo chociaż wyjąć różdżkę, lecz za każdym razem kiedy się czuł, że coś planuję uwierał mnie mocniej, a że nikogo nie było w pobliżu, nikt nie przyszedłby mi na ratunek.

- Puść mnie!

- Skoro sam Tom Riddle się tobą interesuje to pewnie masz coś ciekawego pod tą spódnicą - jego wzrok powędrował na dół.

- Jesteś wstrętny - wysłałam mu pełne pogardy spojrzenie.

- Przyznaj się, pewnie tak weszłaś w jego wysokość łaski co? - wsuwał mi rękę pod szatę przez co zrobiło mi się niedobrze. 

- Co masz na myśli? Nie jestem kurwą, co innego mogę powiedzieć o tobie... - po tych słowach ścisną mocniej moje ramiona, przez co jęknęłam z bólu.

- Jeszcze jedno słowo! - wrzasnął.

- To co? - powiedział trzeci głos, a ja odetchnęłam z ulgą widząc Toma przykładającego swoją różdżkę do ciała Arthura. Odwrócił się gwałtownie, przez co ja upadłam na ziemie.

- Nie można używać czarów po za Hogwartem - uśmiechnął się cwaniacko, choć jego pewność siebie z sekundy na sekundę powoli odchodziła.

- Tak, masz racje... - schował różdżkę. - Poradzę sobie bez niej - powiedział nagle i teraz to on przybił Arthura do ściany, po czym zadał mu kilkukrotny cios w brzuch. Arthur przez to opadł na ziemie, na której także leżałam. Tom podszedł do mnie i podał mi rękę, oczywiście przyjęłam ją i w końcu wstałam wolna. - Jeszcze raz ją dotkniesz... - warknął ostrzegawcze.

Wzięłam rzeczy i poszłam za Tomem. On jeszcze przed odejściem, zamienił słowo z swoimi poplecznikami. Domyślam się, że chodziło o Arthura, ponieważ wskazał na niego głową.

Weszliśmy do pustego przedziału, usiadłam tam, a na przeciwko mnie spoczął Tom. Patrzył na mnie, przez dłuższy czas nie odzywając się, w końcu postanowił przerwać ciszę:

- Nic ci nie jest? - spytał, z czymś co przypominało troskę? Dopiero wtedy zorientowałam się, że mam gęsią skórkę, która nadal nie minęła.

- Wszystko w porządku. Dziękuję Tom - mrugnęłam.

- A jednak widzę, że jesteś smutna - stwierdził, przez co się zdziwiłam, bo nigdy nie prowadził ze mną takich rozmów.

- Głupio mi - przyznałam po chwili, bo zastanawiałam się czy mu się zwierzyć. Spojrzał na mnie pytająco. - Głupio mi, bo sama sobie z nim nie dałam rady, był za silny...

- Nie masz się czego wstydzić El - zaczął - jest od ciebie o wiele większy. To normalnie, że jest silniejszy... Zapewniam cię, że w starciu z różdżkami, leżałby po paru sekundach, przy takiej czarownicy jak ty. - Uśmiechnęłam się, poprawił mi tym humor.

- Tom, zdradzisz mi dokąd tak właściwie zmierzamy? - zmieniłam temat.

- Do Little Hangleton.

- Co cię tam ciągnie?

- Niedokończone sprawy.

- Rozumiem, dowiem się później - stwierdziłam cicho. - Jak zamierzasz się tam znaleźć?

- Przez teleportacje - przyznał, a ja prawie się udławiłam śliną.

- Słucham? Po pierwsze nie masz licencji! Po drugie, opanowałeś ją w ogóle?

- Nikt nie musi wiedzieć, i tak opanowałem - uśmiechnął się złośliwie.

- Słyszałam, że czasami dochodzi do rozczepienia... I to przy osobach, które nie mają licencji! Myślę, że powinniśmy skorzystać z innego sposobu...

- A ja myślę że powinnaś mi zaufać - przerwał.

-Ufam.

*

Wysiedliśmy z pociągu jako ostatni, ponieważ na peronie był duży tłok gdy pociąg się zatrzymał. Poczekaliśmy w ustronnym miejscu na to aby większość uczniów się rozeszła. Wzięliśmy walizki do rąk i ruszyliśmy schować się za jakiś budynek.

- I co teraz? - spytałam Toma, gdy dotarliśmy na miejsce.

- Trzymaj mocno walizkę i mnie - złapał moją dłoń i ścisnął ją swoją. Mimowolnie moje kąciki ust powędrowały ku górze i na moje policzki zawędrowały rumieńce. Modliłam się żeby ich nie zobaczył. 

- El - powiedział nagle - możesz się jeszcze wycofać...

- Żartujesz?

- Chcę żebyś wiedziała, że nie zmierzam tam na ciepłą herbatę.

- Wiem.

- Będę zabijać El - powiedział to bardzo delikatnie, bojąc się co powiem. Domyślałam się tego, a jednak gdy to potwierdził wzdrygnęłam się. Wiedziałam, że to już za daleko zmierza i że sama nie powinnam mu towarzyszyć. Nie wiem kim bym się stała gdybym zaczęła zabijać, nie wiem czy spojrzałam bym na siebie w lustrze. Już wtedy wiedziałam, że poczynania Toma są już dawno za daleko, a jednak ścisnęłam mocniej jego dłoń i powiedziałam:

- Domyślam się. Jesteś gotowy? - popędziłam chłopaka, aby zrobił co ma zrobić. Musiałam mu towarzyszyć i choć wiedziałam, że robi źle nie mogłam się od niego odwrócić, nie umiałabym.

- Uważaj za pierwszym razem może być ci niedobrze - przyznał i nagle cały świat zawirował, czułam się bardzo dziwnie przez te parę sekund ale nagle byliśmy na miejscu. 

Brudnym, niebyt ładnym Little Hangleton.

Ciekawa byłam co go tu tak ciągnęło. 

960 słów

Eighth HorcruxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz