Jak mogłabym żałować Ciebie?

1.8K 104 117
                                    

Tom schylił się po czym objął moje ciało po to aby chwilę później unieść mnie w powietrzu. Nie sądziłam, że był taki silny. Przy nim miałam wrażenie, że ważyłam tyle co piórko. Jednak  wiedziałam, że wcale tak nie było, bo może nie byłam jakoś otyła, ale najszczuplejsza też nie. 

Zignorował moją głupią zaczepkę o łóżku i jak zawszę przybrał swoją nade poważną minę. Teraz kiedy szedł bezszelestnie korytarzem trzymając mnie w swoich ramionach wyglądał z mojej perspektywy jeszcze lepiej niż zazwyczaj. 

- Jak mogłaś na to pozwolić - powiedział Tom przerywając głuchą ciszę niosącą się po korytarzach zamku. 

- Ale przecież to nie moja wina - zajęczałam smutna widząc, że chłopak jest mną zawiedziony.

- Mogłaś to przewidzieć - syknął chłopak. 

- Nie bądź na mnie zły. Proszę cię nie bądź - powiedziałam słabo, a z moje powieki zaczęły robić się dziwnie mokre. Ostatni raz płakałam po spotkaniu w klubie Ślimaka. Rzadko pozwalałam sobie na takie chwile zapomnienia. Jednak ten stan, w którym się teraz znajdowałam był taki nieznajomy. Najpierw chciało mi się śmiać, a teraz płakać. Wystarczyłby tylko jedno jego słowo. 

Objęłam Toma jeszcze mocniej, w końcu rzadko miałam okazje do wtulenia się w jego ciało. Chciałam również bardziej schować głowę w jego tors, aby ten nie widział mojej twarzy.

- Czy tobie chociaż na mnie zależy? - spytałam cicho, jednak moje słowa uniosły się po pustym korytarzu tak, że Tom Riddle nie mógł tego nie usłyszeć. 

Wiedziałam, że mi nie odpowie. Za każdym razem nie odpowiadał. Za każdym razem bolało to tak samo. Głucha cisza. 

Chłopak w końcu dotarł do naszego dormitoium. Zaniósł mnie do mojego pokoju i położył mnie na fotelu znajdującego się koło mojego łóżka. Ale tym razem nie wyszedł jak to miał w zwyczaju, za to schylił się i delikatnie dotknął mojej nogi po czym zsunął z niej jednego buta. Powtórzył tą czynność raz drugi i postawił je koło mojej komody. Zdjął także ze mnie delikatnie podkolanówki robił to tak jakby za wszelką cenę nie chciał mnie uszkodzić, postępował ze mną jak z porcelaną. 

Po czym wyszedł zostawiając mnie i wtedy zaczęło chcieć mi się płakać jeszcze bardziej. 

W pokoju panowała ciemność przez co wstawać z fotela nie bardzo chciałam tym bardziej, gdy miałam wrażenie, że świat wirował. 

Ku mojemu zdziwieniu drzwi się z powrotem uchyliły pokazując trochę światła z pomieszczenia obok oraz Toma w progu.  W ręce trzymał koszule i różdżkę. Mruknął jakieś zaklęcie pod nosem, a światło zawitało moim pokoju. Nie było one jakieś oślepiające, a bardziej przyjemne oku. Było na tyle jasno by nie potknąć się przez przypadek i nie zrobić sobie krzywdy. 

- Zdejmij z siebie ubrania i załóż sobie to. Nie chciałem ci grzebać w szafie. Dasz sobie radę. Pójdę przynieść ci coś do picia - mruknął podając mi koszulę po czym wyszedł. 

Zrobiłam jak kazał. Zdjęłam z siebie spódniczkę oraz bluzkę z długim rękawkiem zostając w samej bieliźnie. Po czym wzięłam białą koszulę chłopaka i nałożyłam na siebie. Pachniała nim, przez co nie chciałam się z nią rozstawać. Była o wiele za duża na mnie przez co służyła mi bardziej jako sukienka niż jeżeli bluzka. Z drugiej strony działało to na moją korzyść, bo przykrywała mi tyłek. Miała wiele guzików, a ja dziurawe ręce, więc kiedy Tom wrócił do pokoju ja nie miałam jeszcze zapiętych w okolicy dekoltu. 

- Kręci mi się w głowie - powiedziałam, kiedy chłopak położył szklankę wody na szafce obok fotelu, na którym spoczywałam. 

- Och Elizabeth tak właśnie działa alkohol - stwierdził jakby to było najbardziej oczywiste na świecie. Zrobił krok ku mnie tak, że moje opadające nogi z fotelu ocierały się o jego nieskazitelne spodnie. 

Rzadko mówił moje pełne imię przez co się spięłam. Może też przez to, że schylił się do mojej twarzy tak, że jedynie nasza ochota dzieliła nas od pocałunku. Nieruchomo wpatrywałam się w jego przenikające mnie oczy. Nigdy tak się nie zachowywał. Nie patrzył na mnie tym pustym wzrokiem, ale czymś bardziej nieodgadnionym. Przypomniała mi się ta pamiętna noc w Little Hangleton jak chłopak zdjął mi kaptur i delikatnie odgarnął włosy. Jak zbliżył się do mnie i podarował mi te zimne i piękne wargi. Ile bólu było w tym pocałunku. 

- A skąd wiesz? Próbowałeś? 

- Oczywiście, na trzeźwo bym z tobą nie wytrzymał - powiedział złośliwie i posłał to mnie ten z jego chamskich uśmieszków. 

- Chciałabym cię pocałować - szepnęłam. Byłam tej nocy zdecydowanie zbyt pewna siebie. Normalnie to nie odważyłabym się. Bo choć często spotykałam się z odrzuceniem Riddla to te bolałoby zbyt mocno. 

- Co cię powstrzymuje? 

- Ty. 

Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę i lekko złapał mój policzek i posłał mi jakiś dziwny uśmiech, którego na merilna nie rozumiałam. Po czym zdjął moją kocią opaskę i odwrócił się w stronę komody. Zostawiając mnie w takim stanie. 

To był pijacki impuls. Lecz tego bym żałowaniem czegokolwiek nie nazwała. Zerwałam się z fotelu i podeszłam do chłopaka. Gwałtownie złapałam go za rękę i odwróciłam go do mnie. Tego się nie spodziewał po pijanej nastolatce. Po jego twarzy widać było wyraźne zdziwienie, ale ja miałam to gdzieś. 

To było silniejsze. Ten pociąg do niego. Te jego czekoladowe oczy, kości policzkowe, usta. 

- Nie rób niczego czego będziesz żałować - powiedział chłopak. I wbrew pozorom to nie zabrzmiało jak groźba. W tym mogłabym wyczuć bardziej troskę co wręcz potwierdziło mi, że zatraciłam się w nim bezpowrotnie. 

Wbiłam się w jego usta mając jedynie nadzieje, że tym razem mnie nie odrzuci. I tego nie zrobił, zamiast tego odwzajemnił pieszczotę. W tym pokoju nie było już oschłego, zimnego człowieka. Byłam tam tylko ja i on. Objął mnie, po czym usiadł na łóżku, a mnie pociągnął tak żebym usiadła na jego kolanach.  

On był jak nałóg, z którego nie mogłabym się wydostać. Był pułapką, z której nie było już wyjścia. Przepadłam, przy kolejnych pocałunkach. Od kiedy pierwszy raz go zobaczyłam namieszał mi w głowie, a w tym momencie staczałam się w kolejne otchłanie tego cholernego piekła. Z nim na czele. Z chłopakiem, którego bało się pół Hogwartu. Z Tomem Marvolem Riddlem, który nie kocha. Który nie pokazuje słabości. 

Chłopak wsunął ręce pod koszulkę, którą wcześniej mi dał, a ja automatyczne złapałam za jego kark przyciskając go bliżej siebie. Błądził po moim ciele, a ja? Ja mu na to pozwalałam, bo ja byłam jego. Należałam do niego. 

W końcu błogość ustała razem z pocałunkami. A w ciemnym pokoju gdzie jedynie światło wydobywało się z świec słychać było nasz przyśpieszony oddech.

- Jak mogłabym żałować ciebie? - mruknęłam wpatrując się w jego czekoladowe oczy. 

Zobaczyłam dziwny blask w jego oczach i przysięgam jego wargi przez chwile podniosły się do góry. Zbliżył głowę do mojej i złożył lekki pocałunek na mojej głowie przez dziwne gorąco przeszło przez moje ciało. 

Objął moją głowę i nogi po czym po raz kolejny tej nocy uniósł mnie żeby zaraz potem położyć mnie na drugą krawędź łóżka. Wziął zieloną pościel i przykrył mi nogi a potem odwrócił się i już chciał wychodzić ale ja chciałam najdłużej zachować go dla siebie.

- Zostań ze mną Tom - szepnęłam, ale ten już otworzył drzwi. 

- Zależy mi chociaż nie powinno - nawiązał do wcześniejszego pytania zadanego przeze mnie parę chwil wcześniej. I zniknął zostawiając mnie z myślą, że gdyby został nie skończyłoby się jedynie na gorących pocałunkach. 

1208 słów

Eighth HorcruxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz