Igrasz z ogniem Eliza

2.2K 122 70
                                    

Po półtorej lub dwóch godzinach, Tom spytał o czas. Miałam zawszę przy sobie zegarek na łańcuszku, więc szybko spojrzałam i odpowiedziałam:

- 20:55, późno już, chyba będę się zbierać. Idziesz ze mną czy zostajesz? - nic nie powiedział tylko zamknął książkę i ją odłożył. Szliśmy w milczeniu do lochów, gdy nagle zza zakrętu wyłonił się  profesor Horacy Slughorn.

- Na Merlina brodę! Co wy tu robicie? Przecież dla was już jest cisza nocna, dopiero na piątym roku będziecie mogli siedzieć do dwudziestej drugiej  na korytarzach - zaczął ostro.

- Panie profesorze to nie tak... - zaczął spokojnie Tom. - Zasiedzieliśmy się w bibliotece. Koleżanka poprosiła mnie o pomoc w zrozumieniu zaklęć na OPCM. Zapomnieliśmy przez to wszystko spojrzeć na godzinę.

- Ach rozumiem... Miło z twojej strony Tom, że pomagasz młodszej koleżance - powiedział spokojnie jakby, to że na nas prawie nakrzyczał nie miało przed chwilą miejsca. - Dobrze więc, wracajcie szybko do dormitorium, tak żeby żaden inny nauczyciel was nie przyłapał.

- Dobrze dziękujemy bardzo panie profesorze - mówił Tom, a potem odwrócił się i poszedł na przód. Zrównałam z nim krok.

- Co jak co, ale akurat jestem wybitna z OPCM - zaśmiałam się.

- Doprawdy... - mogłabym przysiąść, że przez chwile widziałam jak lekko się uśmiechną.

- Musisz mieć dobry kontakt z profesorem Slughorn'em - przyznałam - mi by tego tak nie przepuścił... Pewnie zarobiłabym sobie szlaban - dodałam.

- Powiedzmy... - zakończył krótko. 

Gdy byliśmy już na miejscu podeszłam do ściany aby wypowiedzieć hasło, lecz uświadomiłam sobie, że nie mam zielonego pojęcia jak one brzmi. Przez to, że hasło jest co chwile zmieniane, czasami wypada mi z głowy.

- Zapomniałam - przyznałam i spojrzałam na jego wyraz twarzy. Tym razem nie czułam w jego oczach wyższości ani chłodu.

- Wężousty - wypowiedział cicho, a zaraz potem poszliśmy do salonu Slytherina. Zauważyłam że wiele oczu zwróciło się ku nam, w końcu nie zawszę widzi się Toma Riddla w towarzystwie dziewczyny z drugiego roku. Zaśmiałam się w myślach. Widziałam, że mój brat patrzy na mnie pytająco.

- Dobranoc Tom - powiedziałam krótko, a później poszłam w stronę dormitorium dla dziewcząt.

*

Siedziałam właśnie na obiedzie, gdy dołączyła do stołu Rebecca.

- Dlaczego nic nie mówiłaś?! - powiedziała nazbyt głośno.

- To znaczy? - spytałam zdziwiona.

- Że masz jakiś kontakt z Riddlem... - parsknęłam, bo rozśmieszyły mnie słowa Rebeccy.

- Tylko rozmawialiśmy - przyznałam, jedząc kolejny kawałek indyka.

- Tylko rozmawialiśmy - za papugowała mnie dziewczyna - nie boisz się go?

- Niby czemu miałabym się go bać? - powiedziałam szczerząc się do niej. 

- Igrasz z ogniem, Eliza...

- Zabawne, ktoś wczoraj dokładnie to samo mi powiedział - powiedziałam kończąc posiłek. 

- Co masz na myśli? 

- Jakieś szlamy z Griffindoru mnie wczoraj zaczepiały i... zresztą nie ważne. 

- Ważne! Mów! 

- Idę na lekcje Rebecca - wstałam od stołu i zostawiłam przyjaciółkę głodną wiedzy. 

Idąc po korytarzach zauważyłam jak Tom i chyba Lestrange podpierają różdżką do ściany jakiegoś Puchona. Zapewne szlama, dlatego mnie to cieszyło, bo sądziłam że Hogwart to nie miejsce na brudną krew. Oczywiście, że nie wtrącałam się. Jeżeli podpadł to znaczy, że powinien ponieść karę. Poszłam więc w swoją stronę, czyli do biblioteki. Miałam wtedy wyjątkowo dużo zadanych prac domowych, chciałam mieć już to za sobą, więc siedziałam dosyć długo w nad książkami. W międzyczasie dołączył do mnie Tom, który znów wziął wczorajszą lekturę. Posłałam mu tylko ciepły uśmiech na przywitanie, lecz nie oczekiwałam tego samego od niego. 

Spojrzałam na zegarek, dochodziła dwudziesta.

- Jakby co jest już 20:00 - zaczęłam wstając i zamykając podręczniki od transmutacji.

- Jeszcze zostanę - odpowiedział krótko.

- Dobrze, to dobranoc Tom - powiedziałam nie czekając na odpowiedź. Już odchodziłam, gdy usłyszałam ciche:

- Dobranoc.

618 słów

Eighth HorcruxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz