Nie każdy jest taki jak ty

1.9K 107 22
                                    

Rebecca zgodziła się na wyjście na mecz. Sama chyba uznała, że użalanie się nad sobą nigdy nie poprawi jej stanu psychicznego. Ja natomiast przygotowywałam się na to, że przez najbliższy czas będę się nudzić, co mi się nie zdarzało. Czasami jednak warto było się poświęcić, ponieważ na twarzy Rebeccy w końcu nastąpiło widoczne zaangażowanie, zamiast ciągłego przygnębienia.

- Na Merlina, złap tego znicza jest przed twoimi oczami idioto! - krzyknęła dziewczyna, a ja zaśmiałam się.

- Coś nie tak? - spytała mnie, nie spuszczając boiska z oczu.

- Nie, nic.

Zwróciłam uwagę na ludzi na trybunach, bo na boisku nie bardzo wiedziałam, co się dzieje i co powinno się dziać. Nawet nauczyciele mocno wczuli się w mecz. A ja nadal zastanawiałam się co w tym takiego ciekawego. Rozumiałam, że może grać jest fajnie, bo może to przyjemna zabawa, lecz kibicowanie i oglądanie? Nigdy nie byłam tego fanem. O wiele bardziej wolałam przez te godziny pouczyć się czegoś nowego, bo to zawsze mogło mi się do czegoś w przyszłości przydać.

- Cholera, tylko nie to - wyrwał mnie z rozmyślań głos Rebeccy. Spojrzałam na boisko, ale i tak nie bardzo rozumiałam co ma na myśli. - Nie! - krzyknęła.

Mecz się skończył. Puchoni wygrali.

- Ten idiota Smith złapał znicza! W ogóle co z tą naszą drużyną?! Jak mogli przegrać z Puchonami, to przecież jest jakaś komedia - powiedziała zdenerwowana.

- Może mają złego szukającego?

- Tak, to na pewno - stwierdziła.

- Może, powinni go zmienić.

- Oczywiście, że tak przecież nie wiem skąd Ślizgoni wytrzasnęli takiego kalekę!

- Pewnie ty byś się lepiej nadawała - podsunęłam.

- Na pewno - stwierdziła. - Ale do czego zmierzasz?

- Wróć do drużyny - uśmiechnęłam się.

- Nie, to chyba nie jest dobry pomysł. Po za tym, ja byłam na pozycji ścigających, a nie szukającego.

- A co zmienianie pozycji jest jakieś zakazane?

- Nie, ale tak się nie robi - skończyła i poszła w stronę zamku.

Uznałam, że moim nowym celem jest umieszczenie Rebeccy w drużynie. Problem polegał na tym, że nie wiedziałam jak to zrobić, ponieważ nie miałam na tyle władzy aby to uczynić.

*

- Tom idziesz na kolacje? - spytałam chłopaka zmierzając do wyjścia. - No chyba musisz coś jeść - nie odpowiedział, ale wstał z kanapy i odłożył książkę.

- Jak ty to robisz, że często nie przychodzisz na żadne posiłki? Masz jakieś tajne jedzenie czy co?

- El - spojrzał się na mnie - poważne? - zapytał trochę zażenowany.

- No co? Po prostu często szukam cię wzrokiem po sali, a ciebie nie ma - powiedziałam idąc w stronę wielkiej sali.

- Po co mnie szukasz? - spytał, bez emocji.

- Sama nie wiem, tak po prostu - przyznałam, bo sama nie wiedziałam czemu to robię, chyba był to taki odruch. Może po prostu wole usiąść z tobą i zjeść w milczeniu, niż z dziewczynami.

- Nie oszukujmy się i tak przy mnie nie milczysz - stwierdził.

- Bo mi na to pozwalasz - mruknęłam pod nosem, ale Tom i tak to usłyszał.

- Jako jedynej i sam nie wiem dlaczego.

Doszliśmy do wielkiej sali już potem w milczeniu, choć widziałam Rebecce, to i tak usiadłam z Tomem. Bo miałam pewien pomysł.

- Tom słuchaj, mam pytanie - zwrócił ku mnie uwagę. - Masz może kontakt z kapitanem drużyny?

- Nie rozumiem? Co zaczął interesować się quiddich?

- Nie zupełnie. Chciałam zrobić coś żeby do drużyny jakoś wsadzić Rebecce. Najlepiej na ścigającego lub szukającego.

- I co ja mam z tym wspólnego?

- Oj no wiesz Tom, masz różne wpływy, na różnych ludzi.

- Nie.

- Proszę cię Tom, ona przechodzi teraz przez istne piekło i gdyby weszła do drużyny to możliwe, że w końcu by zapomniała co ją spotkało.

- Powinna się nauczyć radzić z swoimi emocjami - odparł sucho.

- Nie każdy jest taki jak ty - powiedziałam nazbyt głośno mocno rozdrażniona, przez co wiele par oczu zwróciło ku nam uwagę.

- Przynajmniej ty się tego naucz - warknął, a ja już chciałam mu odpyskować, lecz przerwał mi w tym głos dyrektora Dippet'a.

- Witajcie, moi drodzy. Mam pewne ogłoszenie i uznałem, że zajmę wam chwilę podczas kolacji. Otóż za namową paru osób, zgodziłem się wyjątkowo na imprezę Halloween'ową w tym roku. Jednak impreza będzie odbywać się od godziny dwudziestej, więc uczniowie do czwartego roku mają zakaz wstępu - na sali grupa młodszych roczników zaczęła buczeć, natomiast starsze roczniki były wyraźnie zadowolone z tego obrotu spraw. - Zamiast tego odbędzie dla nich uczta kilka godzin wcześniej. Mam nadzieje, że na imprezę przyjdziecie przebrani - uśmiechnął się znacząco - dziękuje za uwagę.

*

Od ogłoszenia dyrektora Dippet'a minęło tydzień, a na korytarzach coraz częściej było można słyszeć temat halloweenowego przebrania. Impreza miała być za miesiąc. Sama się nad tym jeszcze nie zastanawiałam, lecz Gabrielle i Samantha cały czas o tym rozmawiały.

Chociaż nie pokazywałam tego po sobie, także cieszyłam się z imprezy. Zależało mi na tym aby Tom poszedł. Bardzo tego chciałam, lecz nawet nie śmiałam spytać się go czy ma zamiar się tam pojawić.

Od ostatniej ostrej wymianie zdań nie odzywaliśmy się do siebie. Wiem, że miał świadomość, że mnie bolało to bardziej niż jego.

- Eliza, a ty masz zamiar w ogóle pojawić się na tej imprezie? - wyrwała mnie z rozmyślań Rebecca.

- Tak, raczej tak. Myślę, że taka okazja się z naszym rocznikiem już się nie wydarzy - stwierdziłam.

- Tak... też mi się tak wydaje.

- Czyli mówisz, że pójdziesz?

- Chyba czas trochę zapomnieć o przeszłości i żyć przyszłością prawda? - uśmiechnęła się słabo.

- Prawda, święta prawda. 

928 słów

Eighth HorcruxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz