°13°

3.5K 321 192
                                        

Po słowach Jimina, które rozbrzmiały po całym korytarzu, jak odbezpieczony granat, Taehyung i Jungkook wpatrywali się w siebie, a niewypowiedziane pretensje unosiły się w powietrzu. Mężczyźni nie odrywali od siebie wzroku, choć w ciemności i tak niewiele widzieli.

Jednak do zmysłu wzroku Taehyunga i tak doszedł obraz Jungkooka, którego oczy na samym początku zapłonęły winą i wstydem. A to podburzyło Kima niesamowicie, gdy tylko sobie wyobraził, co Jeon planował zrobić.

Czyżby chciał powiedzieć o wszystkim Jiminowi? A może był na tyle uparty i nieugięty, że teraz swój urok pragnął kierować w stronę Parka, który być może złamałby się szybciej od Taehyunga?

Od Taehyunga, który gdy wzniósł między nim a Jungkookiem szklaną szybę, zobaczył, jak wiele pojawiło się na niej rys. I ona sama zaczęłaby się z czasem łamać, gdyby młodszy dał mu więcej czasu.

Jednak być może Taehyung wyciągał zbyt pochopne wnioski. W końcu Jimin był zawsze wróżką zespołu, która chciała każdemu dopomóc. Może chodziło tylko o bóle mięśni młodszego i jego niewiarygodne zmęczenie.

Jednak w takiej sytuacji Jungkook mógł po prostu zasnąć. Tak jak Taehyung miał to wczesniej w zamiarze. Jednak on miał swoje wytłumaczenie na to, dlaczego tego nie zrobił. Ponieważ jego głowa była zbyt zajęta Jeonem. A on jak mógł się usprawiedliwić?

Jiminem?

Na tą myśl coś nieprzyjemnego przeszło po kręgosłupie Kima. Ten wstrząsnął się lekko, dostając gęsiej skórki. Chciał uciec z tamtego miejsca i nie widzieć więcej szerokiego uśmiechu Jimina połączonego ze szlafrokiem Jeona. Chciał wrócić do czasów, gdy wszystko było w porządku.

Ale nie mógł. Bo jego nagie stopy, napotykające się na mroźną podłogę, przyrosły do niej, chwilowo niezdolne do jakiegokolwiek ruchu. Przez to mężczyzna nie mógł postąpić dalej. Nie dał rady uciec przed uderzającym go w twarz poczuciem zdrady i przerażeniem, że wszystko utracił.

Był cholernie wrażliwy.

A ta wrażliwość zawsze ukazywała się w momentach, gdy pragnął ją powstrzymać. Swoje macki wystawiała w chwilach, gdy chciał być silny. Ona po prostu przychodziła i uderzała go w głowę, mówiąc, że jest zbyt słaby i musi to ukazywać.

Ale teraz Taehyung walczył ze swoją wrażliwością. To, że go Cholernie zabolało, nie miało znaczenia. Musiał unosić wysoko głowę do góry, jakby nic się nie stało.

Bo tak było, prawda?

Po prostu hyung przyszedł do maknae, który miał ciężki dzień. Nie było w tym niczego dziwnego, bo osoby z zespołu zawsze się świetnie ze sobą dogadywały. I zawsze wspierały się, by choć na chwilę na ich twarzach zajaśniał promienny uśmiech.

Dlatego Taehyung wbił swoje ręce w kieszenie i posłał ostatnie spojrzenie Jungkookowi, który cały czas na niego patrzył. Mężczyzna zrobił krok do tyłu, a następnie okręcił się napięcie, by odejść i nie patrzeć więcej na tę dwójkę. Jednak, gdy miał zrobić kolejny krok, coś go powstrzymało.

A tak właściwie to ktoś.

- Taehyung, poczekaj. - Usłyszał za plecami. Mężczyzna przystanął, a następnie odwrócił głowę, by kątem oka spojrzeć na źródło dźwięku.

Gdy je zarejestrował lekko zwiesił ramiona, jakby z powodu zawodu. To nie był młodszy.

- Tak? - Zapytał, wciąż nie odwracając się całkowicie. Chciał po prostu odejść.

- Może dołączysz do nas? - Zapytał Park, a Taehyung zesztywniał. Powoli odwrócił się w stronę mężczyzn, którzy na niego patrzyli. Jednak całkowicie inaczej.

Subtetly | j.jk + k.thOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz