ROZDZIAŁ 4

55 4 2
                                    

Wsiedliśmy do samochodu . Rodzice rozmawiali , a w tle było włączone radio ... Jechaliśmy przez pół godziny  w ciszy . Mama była nosem w telefonie , tata skupiony był na drodze , a ja patrzałam w krajobraz za oknem mając na uszach słuchawki . Byłam odłączona od świata . W pewnym momencie tata zaczął rozmawiać z mamą . Przez godzinę drogi nie słuchałam co mówili ,a nie jednokrotnie się na mnie patrzeli . 

Kiedy wjeżdżaliśmy na plac ku moim oczom ukazał się Cody na podwórku z Lucy . Gdy samochód się zatrzymał od razu wyskoczyłam z niego i pobiegłam do mojego przyjaciela i jego suni . 

- Cześć - przytuliłam go bardzo mocno po czym spojrzałam na Lucy . Przykucnęłam i podałam jej łapę . Zaśmiałam się z Cody'm . 

- W końcu ją tego nauczyłem . - uśmiechnął się od ucha do ucha . 

- To dobrze , w końcu i z nią będę się mogła witać , a nie tylko z tobą . - zaśmieliśmy się ,a Lucy po merdała ogonem . Wstałam po woli , aby sunia na mnie nie skoczyła . 

- Jak mama ? - zapytał ... wiedział , że nie lubię tego tematu , ale cóż to był Cody i jego ulubionym zajęciem było psucie mi humoru , a następnie naprawianie go . 

- Lepiej niż zawsze . - patrzałam mu prosto w oczy . Wtedy usłyszałam , że ktoś mnie woła . Była to moja " ciocia " czyli mama mojego przyjaciela . Przesunęłam się odrobinę w aby ją zobaczyć . 

- Cześć skarbie . Dawno cię tu nie było . - mocno mnie przytuliła . Uwielbiam ją . 

- Cześć . - puściła mnie z objęć . Spojrzała na swojego syna i na Lucy , na mnie i szeroko się uśmiechnęła . Cody miał po niej uśmiech . 

- Lubisz już mięso ? 

- Nie - uśmiechnęłam się do cioci tak jakbym prosiła o to aby na moim talerzu nie było ani grama mięsa . Byłam wegetarianką od czasu kiedy mama zaczęła jeździć do USA . 

- No cóż ... trudno . Chodźmy do środka . Lydia , a dlaczego twoja mama nie idzie ? 

- Pewnie focha dostała - zaśmiałam się . Cody ledwie nie padł z śmiechu . Kiedy on coraz bardziej się śmiał ja też zaczynałam , a ciocia jak zobaczyła , że nawet Lucy merda też zaczęła się śmiać . Poszła do mojego taty pomóc mu od fochnąć mamę , a my udaliśmy się do środka . 

***********************************************************************************************Przy stole było śmiesznie , aż dziwnie . Cody niczego nie podejrzewał , aż w końcu ciocia powiedziała : 

- Camillo , a wiesz , że twoja córka miała wyróżnienie w konkursie fotograficznym ? 

- Naprawdę ? To ciekawe , że mi nic nie powiedziała .

- Nie miałam ci kiedy powiedzieć ... ciągle kłóciłaś się z tata ... 

- Lepiej mówić o takich rzeczach matce komuś innemu ? 

- Wybacz , że się wtrącam , lecz ty się nią wcale nie interesujesz . 

- To nie znaczy , że od razu jako matka jej przyjaciela masz ingerować w jej życie jako zastępcza matka !  - krzyknęła . Patrzała się to raz na mnie , to raz na ciocie Alice . 

- Mamo ... Alice ma rację . Nie interesujesz się mną . To boli ... , lecz się przyzwyczaiłam dzięki niej . Pokochała mnie jak własne dziecko . Powinnaś być wdzięczna , że ktoś się mną zaopiekował .

- Masz od tego ojca ! 

- Ale ojciec , a matka to coś innego ! Nie mów mi nawet , że te role są podobne bo to nie prawda ! Różnią się od siebie bardzo . - zdjęłam naszyjnik z szyi i oddałam go mamie . Odsunęłam krzesło z łzami w oczach wybiegłam z domu . Cody zerwał się od razu za mną i pobiegł za mną . Byłam od niego szybsza . Pobiegłam na plażę . Kiedy już byłam sama usiadłam na piasku i myślami byłam nie w tym świecie ... Ktoś położył swoją rękę na moim barku . Nie był to Cody . 

PrzyjacieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz