Louis' POV
Wyłączyłem silnik i szybko opuściłem samochód, trzymając w dłoni reklamówkę, a Lorena wyszła za mną, sekundę później. Ręce miałem schowane w kieszeni jak szliśmy obok siebie. Zwykły metr tylko nas od siebie dzielił.
- Louis, ja- zaczęła Lorena, jednak jej wszedłem w słowo.
- Nie - powiedziałem niskim głosem - Rozumiem.
Mogłem ujrzeć kątem oka, że na mnie spogląda, jednak na jej twarzy nie było wymalowane szczęście. Naprawdę mnie to nie obchodziło; gdyby to nie była ona, najprawdopodobniej próbowałbym zerwać z tą osobą.
Wkrótce poczułem jej dłoń na moim przedramieniu i po raz pierwszy, przeniosłem na nią swój wzrok; pociągnęła mnie w swoją stronę, a zaraz po tym jak moje dłonie wydostały się z kieszeń spodni, splotła nasze palce razem.
- Przepraszam. - powiedziała cicho Lorena.
Mimo tego, co wydarzyło się w samochodzie kilka minut temu, nie potrafiłem nie posłać jej uśmiechu. To był jak jej własny sposób wyrażenia mi, co to była nadzieja.
- Spoko. - odparłem równie cicho. Ale nie było; nie było spoko. W sumie to powiedzenie, że nie było spoko, było niedomówieniem.
- Cóż.. - zaczęła ponownie, zaraz jak weszliśmy do budynku, gdzie znajdowało się jej dormitorium. - Widzimy się jutro, tak? - upewniła się, obawiając się, że może nie chciałbym jej widzieć. Co było oczywiście prawdą.
- Oczywiście. Na sztuce. - nie włożyłem ani krzty wysiłku, by uśmiechnąć się przekonywająco. Przede wszystkim dlatego, że żadne z nas nie chciało się w tamtym momencie uśmiechać.
- Na sztuce. - powtórzyła Lorena i dała mi mały, smutny uśmiech. Omal mi nie współczuła. Nie mogłem jej obwiniać; nawet jeśli czułem się żałośnie. - Um, Louis? - zawołała, gdy zacząłem odchodzić, nie żegnając się z nią ani nic. Odwróciłem się, unosząc brwi ku górze w odpowiedzi. Czego jeszcze ona ode mnie chce?
Lorena powoli, niemalże się wahając podeszła do mnie. Kiedy była po prawej stronie ode mnie, stanęła szybko na palcach i pocałowała mnie delikatnie, trzymając dłoń na moim policzku. W innym przypadku, schyliłbym się i ją podniósł tak, by jej nogi owijały moje biodra, przyciskając do najbliższej ściany, jak zawsze robiłem. Ale tym razem, tym razem prawie chciałem ją od siebie odsunąć. Zranić ją tak bardzo jak ona zraniła mnie i jeśli to byłoby możliwe, sprawić, by się rozpłakała.
Ale nie mogłem. To była Lorena, a ja nigdy bym nie mógł zrobić jej takiego czegoś. Z inną dziewczyną, cóż, nie byłoby to takie proste, ale nie mogłoby być niemożliwe. Jednak z nią? Mogła mnie podpalić, a ja nadal nie mógłbym się na niej zemścić.
Lorena odsunęła się, gdy nie uzyskała ode mnie żadnej reakcji, a ja zauważyłem jak jej oczy nieco lśnią. I w tym momencie moja reakcja na to była inna niż zwykle. Zazwyczaj mój umysł mówił "Nie, nie, nie, nie!", a ja zrobiłbym wszystko, by powstrzymać ją od płaczu, ale teraz po prostu stałem i się na nią patrzyłem. Ten widok sprawiał, że prawie czułem się dobrze.
- Przepraszam. - powtórzyła, a jej wyraz twarzy uświadomił mi, iż mogłaby się rozpłakać w każdej chwili.
Pokręciłem tylko swoją głową i przyciągnąłem ją do siebie do uścisku, ale tylko dlatego, że nie chciałem, by robiła scen, iż sprawiłem, że się rozpłakała. Chciałem, aby myślała, że nie jestem na nią zły. Właściwie to nie byłem zły,tylko... rozczarowany.
CZYTASZ
Drama Class ~ tłumaczenie // L.T.
Fanfiction- Cloe. - Cloe? - Tak, Cloe. - Ta Lorena Cloe? - A ile Cloe znasz? Najwyższy z dwóch chłopaków, z bractwa spojrzał przez bar, na brunetkę, siedzącą przy stole, w rogu. Piła colę i rozmawiała ze swoją przyjaciółką, czyli rutyna. ...