Rozdział 5

8K 430 37
                                    

    Nie musiałam się martwić przez kolejne dwa dni; był weekend. Jeśli chciałam, mogłam zostać w swoim dormitorium cały dzień. Nie tylko z powodu Louis'a; mogłam czytać, pisać, grać na gitarze, być na Tumblr. Kiedy tak o tym myślałam, to było to o wiele lepsze, bym została w swoim pokoju, który dzieliłam ze współlokatorką.

    Jeśli mowa już o Caitlyn; miała całkowicie inne plany.

    - Lori? Lori! Prooooooszę. - dosłownie była rozwalona na podłodze, celując w miejsce, gdzie słońce świeciło najbardziej. Jeśli mam być szczera, to pogoda na zewnątrz była naprawdę ładna, a nie zdarzało się to za często. Nawet w lato. Wiedziałam to tak samo jak Cait, kiedy próbowała przekonać mnie do wyjścia przez ostatnie 20 minut

    Byłam w moim łóżku. Schowana pod kołdrą przewijałam swojego Tumblr'a. Obok mnie, na podłodze, stały dwa litry coli. Było widać, jak bardzo nie chciałam wychodzić.

    Podczas, gdy Cait była towarzyską, tryskającą energią i radosną osobą, jaką każdy kiedykolwiek znał i kochał, ja byłam bardziej jej drugim, słabym wcieleniem; przyjaciółką, którą każdy znał, właśnie z jej powodu. Byłam często określana jako "Ron przy Harry'm". To było absurdalne, jednak takie prawdziwe.

    Wkrótce odrzuciłam moje wyobrażenia na temat Harry'ego.

    - No weź! Proszę! Mówią, że będzie jutro padać, i, i, i, że będzie zimno i wietrznie... - Cait przyczołgała się do mojego łózka, patrząc na mnie oczami szczeniaczka. Na miłość boską!

    - Kurwa mać, czy ty nie masz innych przyjaciół?! - krzyknęłam na nią, trochę sfrustrowana i zirytowana.

    Podniosła głowę ku górze i spojrzała na mnie poważnie.

    - Wiesz, że tutaj umrzesz, prawda? Ten pokój będzie śmierdział jak twój trup! - odkrzyknęła.

    Byłam zaskoczona; Caitlyn nigdy nie krzyczała. W sumie, to miała powód, by to robić. Jeśli to nie byłoby dla niej, prawdopodobnie nigdy nie wyszłabym z dormitorium, wyłączając zajęcia.

    Wiedziałam, że ma rację, a ona wiedziała, iż ja wiedziałam. Uśmiech pojawił się na jej ustach, co nigdy nie było dla mnie, do tego momentu, aż tak irytujące.

    - Naprawdę, cholernie cię nienawidzę, wiesz? - zapytałam się jej. Wyłączyłam laptopa.

    Caitlyn uśmiechnęła się szerzej i praktycznie wyciągnęła mnie z łóżka.

    - Yay! Chodź, musimy ci znaleźć jakieś fajne ciuchy!

    Westchnęłam. Spodziewałam się, iż nie wyjdziemy z pokoju przez bardzo długi czas.

 *

    - Hej, kochane.

    Uśmiechnęłam się niezręcznie do chłopaka, pracującego za kasą, jak wyszczerzył się do mnie i Caitlyn. Mrugnęła do niego i natychmiast przeciągnęłam ją wzdłuż sklepu spożywczego.

    - Znasz go? - zapytałam, kiedy po jej ustach nadal błądził uśmiech.

    - Co? Nie. Wiem, że ludzie mówią do niego Mikey, to wszystko. - uśmiechnęła się, gdy wymówiła jego imię. Aw, Cait się w nim podkochiwała.

    - Cóż, jest uroczy. - zaczęłam odważnie.

    Caitlyn podniosła na mnie swoje brwi.

    - Lubisz tego chłopaka?

    - Nie, ale ty tak. - poruszyłam zabawnie brwiami jak wywróciła swoimi oczami.

Drama Class ~ tłumaczenie // L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz