Louis' POV
- Lorena! Lorena! - próbowałem przekrzyczeć głosy około 150 ludzi, którzy znajdowali się na korytarzu. Czułem się jakbym był w Hogwarcie.
Zauważyłem niską brunetkę, która patrzyła na mnie spanikowana, po czym szybko odeszła. Spróbowałem się przecisnąć przez tłum ludzi, jednak Lorena zniknęła z mojego widoku. Ugh, dlaczego zadurzyłem się w lilipucie?
Spoliczkowałem się w myślach za to, że tak o pomyślałem. Znowu. Pomyślałem, że poczułbym się lepiej po tym jak przyznałbym się do czegoś, co siedziało gdzieś głęboko w mojej głowie przez prawie półtora roku, ale tak nie było. Przyznanie się do tego, że lubiłem Lorenę, nawet samemu sobie, sprawiało, iż nie czułem się w ogóle dobrze. Jeśli już, to czułem się jakbym sam siebie rzucał przez 90% czasu.
Westchnąłem jak usiadłem na siedzeniu blisko okna. Był poniedziałek, co oznaczało brak sztuki, co oznaczało zero Loreny. Boże, czułem się taki przywiązany do niej, myśląc tak. To było dziwaczne; spędzałem z nią większość czasu, podczas gdy myślałem o niej tylko jako o zakładzie, o wyzwaniu, które chciałem wygrać i zapomnieć następnego dnia. W końcu przestałem żyć w kłamstwie, ona uciekała przede mną.
Wstałem. Nie było żadnego powodu, aby się spóźnić na moje zajęcia, więc skierowałem się na trzecie piętro. Odwróciłem się i wpadłem na na jakąś dziewczynę. Brunetkę! Proszę, Boże, niech to bę-
- Prze-przepra- oh, hej Louis. - odparła radośnie Caitlyn. Wymusiłem uśmiech na swojej twarzy, próbując ukryć rozczarowanie.
- Hej, Caitlyn. - uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie. Kiedy chciałem iść dalej, chwyciła moje ramię. Odwróciłem się, marszcząc brwi. Czego ona teraz chce? Nie jestem w humorze.
- Um, widziałeś Lorenę? Unika mnie przez cały poranek. - mi robi dokładnie to samo, pomyślałem.
- Przez chwilę, ale nie wiem, gdzie poszła. - powiedziałem i jeśli twarz Caitlyn wyrażała jakąś nadzieję przedtem, tak teraz zniknęła.
- Oh, nie ważne. - pokręciła głową - Myślałam, że będziesz wiedział, skoro ostatnio spędzaliście tak wiele czasu razem.
Uśmiechnąłem się, patrząc w ziemię. Stare, dobre czasy.
- Yeah, cóż, to już się chyba nie powtórzy. - wzruszyłem ramionami, a Caitlyn przekręciła swoją głowę na bok z ciekawością wypisaną na twarzy.
- Jak to? - zapytała, a jej głos rzeczywiście okazywał ciekawość.
- Nie wiem... - westchnąłem. Naprawdę nie wiedziałem. - Zaczęła mnie unikać od naszej piątkowej randki.
- Zrobiłeś jej coś? - uniosła swoje brwi ku górze.
Chciałbym.
- Nie, oczywiście, że nie! To było... sam nie wiem co. W piątek wszystko było dobrze, a następnego ranka wyrzuciła mnie z waszego dormitorium.
- Oh, słyszałam o tym. - skinęła Caitlyn. Pamiętałem tych ludzi na korytarzu, dwa dni temu. Było bardzo prawdopodobne, iż stało się to popularne w internecie.
- Każdy słyszał. - mruknąłem i zauważyłem kilku studentów, którzy na mnie patrzyli. Miałem nadzieję, iż skończy się to przed wakacjami.
- Tsaa, zapytałam Lorenę, czy coś jej zrobiłeś, powiedziała, że nie, ale jej nie uwierzyłam. To jest chyba częściowy powód tego, dlaczego mnie unika. - wzruszyła ramionami, a ja zachichotałem. Fajnie wiedzieć, iż nie byłem sam.
CZYTASZ
Drama Class ~ tłumaczenie // L.T.
Fanfic- Cloe. - Cloe? - Tak, Cloe. - Ta Lorena Cloe? - A ile Cloe znasz? Najwyższy z dwóch chłopaków, z bractwa spojrzał przez bar, na brunetkę, siedzącą przy stole, w rogu. Piła colę i rozmawiała ze swoją przyjaciółką, czyli rutyna. ...