Zaraz po tym jak się samochód się zatrzymał, praktycznie z niego wyleciałam, nadal trzymając w dłoni jego telefon i kierując się do poręczy. Nagle zrobiło się o 30 stopni cieplej.
Kiedy się do niej dostałam, pochyliłam się nad nią i zwymiotowałam. Dosłownie; zawsze, kiedy chciało mi się rzygać, było to z powodu Louisa i tego, co się przez ten czas zebrało, a ja nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Wszystko skończone; te dobre czasy, gdzie sprawiał, iż byłam podekscytowana, i te złe też, w których zmuszał mnie do tego, że chciałam, by zginął w piekle.
Z wyjątkiem tego.
- Lorena? Skarbie? - kiedy tylko poczułam jego dłoń na mojej talii, kopnęłam go i odwróciłam się do niego.
- Skarbie? - powtórzyłam cicho, wycierając swoją dolną wargę - Po tym jak dowiedziałam się o tym, masz jeszcze czelność mówić do mnie skarbie?! - nie obchodziło mnie to, iż niemalże na niego krzyczałam; teraz albo nigdy. - Powiedz mi, kochanie, kiedy w ogóle planowałeś mi to powiedzieć? - pomachałam jego telefonem w powietrzu - Myślałeś, że się nie dowiem?
- Lorena-
- I na miłość boską, choć raz w swoim życiu, nie wciskaj mi kitów!
- Nigdy cię nie okłamałem! - Yeah, racja. - To nic nigdy nawet nie znaczyło!
- Więc dlaczego mi nie powiedziałeś?! - Wow, dopiero zaczynamy, a ja już zaczynam tracić swój głos.
- Powiedziałem ci, to nie miało znaczenia!
- Oczywiście, że miało! - krzyknęłam - Nadal ma! To, to gówno jest powodem, dla którego jesteśmy razem?! To nas doprowadziło do bycia razem!
- Nie, Lorena... - przesunął dłonią po swojej twarzy, po czym zrobił dwa kroki w moją stronę - Nie. Nie widzisz tego? To sztuka, te zajęcia sprawiły, że jesteśmy razem. I to przedsta-
- Bzdury - zaprzeczyłam, przerywając mu - Mieliśmy razem sztukę od pierwszego roku, a ty nigdy nawet na mnie nie spojrzałeś!
- Miałaś chłopaka! - bronił się.
- Tego nie wiedziałeś! I to nie byłby pierwszy raz, kiedy uderzyłbyś w zajętą dziewczynę!
To prawda, zaczynało się robić bardzo osobiście. Nawet, jeśli chciałam być twarda w tej sytuacji, czułam jak oczy zaczęły mnie piec.
- Boże - pociągnęłam nosem jak spojrzałam na lewo, gdzie płynęła rzeka - Przez cały ten czas, myślałam, że mnie lubisz.
- Bo tak je-
- Myślałam, że zagadałeś do mnie, bo chciałeś, a nie dlatego, że ktoś ci powiedział, by to zrobić! Naprawdę myślałam, że jesteś przyzwoitym człowiekiem. A potem dowiedziałam się, że tylko udawałeś, iż się mną interesujesz, przez to. To!? - pomachałam jego telefonem ponownie, ale tym razem nie stał i nie patrzył na mnie; pokonał odległość, jaka nas dzieliła i wyrwał mi komórkę z dłoni, podobnie jak w aucie.
- Naprawdę chcesz wiedzieć, ile to znaczy? - zapytał z nikczemnym spojrzeniem w oczach.
Zanim zajarzyłam, co robię, krzyczałam "Nie!", patrząc jak wyrzuca swoją komórkę do Tamizy. Gapiłam się w pozornie mały obiekt, spadający w dół i prawie się skrzywiłam, gdy usłyszałam plusk.
Niektóre ryby musiały być szczęśliwe.
- Ile razy muszę ci to mówić? - Louis kontynuował, jakby nic się nie stało. Musze powiedzieć, zaczynał być równie poruszony jak ja. - To nie miało nic wspólnego z decyzją zostania z tobą. - próbował być spokojny, jednak to na mnie nie działało.
CZYTASZ
Drama Class ~ tłumaczenie // L.T.
Fanfiction- Cloe. - Cloe? - Tak, Cloe. - Ta Lorena Cloe? - A ile Cloe znasz? Najwyższy z dwóch chłopaków, z bractwa spojrzał przez bar, na brunetkę, siedzącą przy stole, w rogu. Piła colę i rozmawiała ze swoją przyjaciółką, czyli rutyna. ...