Rozdział X

26 2 0
                                    

Z samego rana udałam się do dyrektora.
Miałam bardzo dobry plan i zamierzałam zrealizować go za wszelką cenę.
Weszłam do jego biura bez zapowiedzi.
Facet siedział przy biurku i pił herbatę.
Odstawil kubek i zapytał zdziwiony:
-Dzień dobry? Co panią tu sprowadza?
-Chciałabym dostać przepustkę.
-Dla kogo?
-Dwóch osób.
Podałam mu pismo.
Założył okulary i przeczytał głośno:
,,Całodniowa przepustka dozwolona jest dla więźniów którzy poprawili swoje zachowanie od czasu pierwszego meldunku. Nie sprawiają problemów i przebywają w placówce minimum dwa lata. Dokument ten może podpisać głównodowądzacy śledztwa, policjant lub osoba pełniąca rolę psychologa.
Poniżej podpis i zgoda na przepustkę dla: Alberta Clark'a i w dniu późniejszym - Brandona Wayne.
Podpisane przez: May Lavares"
Mężczyzna zbladł.
-Dlaczego...Po co pani to robi?
-Rozmawiam z więźniami, więc w ramach przesłuchań zabiorę ich do rodzinnych domów i dowiem się szczegółów dotyczących śledztwa.
Dyrektor zamilkł na dobre. Zmierzył mnie wzrokiem. Po chwili westchnął i kiwnął głową.
-Dobrze. Już powiadamiam służby. Dziękuję za wizytę. - wybełkotał cicho
Pożegnałam się i wyszłam dumnie z gabinetu.

Skierowałam się w stronę celi pana Alberta. Szłam pewnym krokiem, minęłam kilku strażników. Podeszłam do krat i powiedziałam głośno:
-Witam pana, zapraszam ze mną.
Staruszek zdziwiony wstał z łóżka i popatrzył na mnie. Zawołałam ochroniarza by otworzył celę. Gdy drzwi się otworzyły staruszek odparł:
-O co chodzi?
-Przepustka - rzuciłam krótkie hasło.
Mężczyzna podszedł do mnie i uściskał mocno, mówiąc przy tym:
-Dziękuję, dziękuję! Jak ja się pani odpłacę? Pani jest aniołem, naprawdę dziękuję. Brak mi słów!
Dwóch mundurowych przyniosło mu palto.
Wyprowadzili go poza bramę. Poszłam za nimi, stanęłam przy Albercie. Oczy miał szklane, nie potrafił ustać w miejscu.
-Kochana pani, jestem wzruszony!
-Proszę pozdrowić żonę - powiedziałam wesoło
-Pozdrowię, oczywiście!
-Do godziny 15.00 ma pan czas z małżonką dla siebie. Przyjadę chwilę później i rozpoczniemy rozmowę na temat rzekomego zabójstwa.
-Oczywiście, będziemy czekać. O Izabell! Jadę do ciebię! - krzyknął głośno i wsiadł do samochodu policyjnego.

Sk@zanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz