Nie mogłam uwierzyć jak wiele wie ten człowiek. Niby zwykły sprzątacz, a tu proszę...Może on ma rację co do Brandona?
Steve pomógł mi posprzątać w gabinecie. Poukładałam i przejrzałam dokładne wszystkie papiery. Nie zgłosiłam dyrektorowi skargi za wtargnięcie. Było to bezcelowe, ponieważ miałam stuprocentową pewność, że to on nakazał inspekcję. Zamknęłam pokój na oba zamki. Podziękowałam staruszkowi i poszłam się przejść. Przechadzałam się po korytarzu rozmyślając. Przerażającą ciszę tego miejsca zakłócał stukot moich obcasów. Denerwowało mnie to. Zdjęłam je i boso zeszłam po schodach. Nagle usłyszałam czyjąś rozmowę. Szybko schowałam
się za rogiem:
-Mało brakowało. Mówiłem ci, że musisz być bardziej ostrożny.
-Nie pouczaj mnie. Kiedy przywieziecie zdechlaka? Odprawicie mu pogrzeb?
Męski głos zaśmiał się w niebogłosy.
Był to okrutny śmiech. Chrypliwy, sarkastyczny a zarazem psychopatyczny.
-Tak myślę. Znów trzeba odstawić cały teatrzyk. Nikt nie może nic podejrzewać.
-I nie będzie. - zarechotał mężczyzna
-Ktoś jeszcze wychodzi na przepustkę w tym tygodniu? - zapytał stanowczo
-Tylko 3079- odparł drugi głos
-Nic mi po nim. No cóż.
Do zobaczenia przyjacielu!
Facet odszedł. Jego kroki były lekkie,
prawie niesłyszalne. Bezgłośnie uciekłam do pokoju. Byłam poddenerwowana a nogi trzęsły mi się ze strachu. To był numer Brandona. ,,Obyś się nie mylił Steve." -pomyślałam i zakluczyłam drzwi.Tego ranka obudziłam się o 6:00.
Nie chciałam wstawać z łóżka za żadną cenę. Bałam się, że ten dzień może być jego ostatnim. Brałam oczywiście pod uwagę słowa sprzątacza ale i tak żywiłam obawę, że coś może pójść nie naszej myśli.
Około 7:00 wyszłam z pokoju. Podeszłam do celi Brandona. Założył kurtkę i został wyprowadzony przez dwójkę ochroniarzy.
Stanęliśmy przy wyjściu. Podszedł do nas dyrektor:
-Twój ojciec pragnie abym ci przekazał, że niezmiernie cieszy się z twojej wizyty.
Niestety z powodu napiętej sytuacji w pracy nie bedzie go w tym czasie w domu.
Brandon nie odpowiedział.
Wyszliśmy na zewnątrz. Było bardzo zimno i padał śnieg. Płatki przyczepiały się wszystkim do włosów i ubrań. Nagle chłopak wyciągnął rękę i założył mi kaptur.
Popatrzyłam na niego, uśmiechnął się życzliwie. Podeszliśmy do samochodu. Mundurowi wpakowali go do środka. Wsiadłam do auta i odjechaliśmy.
CZYTASZ
Sk@zany
Mystery / ThrillerWstyd przyznać, lecz dopiero teraz obydwoje zrozumieliśmy, że obojętni sobie i oddaleni od siebie już od dawna pragnęliśmy swojej bliskości.