6. Do Maca zawsze

12.2K 333 327
                                    

Lekcja matematyki skończyła się wybiegłam z klasy jak najszybciej. Zatrzymał mnie Noah, trzymając mnie za łokieć.

- Puszczaj - syknełam. Puścił.

- To kiedy zaczynamy korepetycję - ee... nope.

- Nigdy.

- Dzisiaj idziemy do Maca więc omówimy szczegóły.

- Szczegółem jesteś w tym momencie ty.

- Grzeczniej - rozkazał.

- Dobra pa - odeszłam.

- Do zobaczenia po lekcjach! - krzyknąłna pół korytarza. Większość osób wiedziała, że się nie lubimy, więc tanie blaszki patrzyły na nas.

- Co? Zamurowało, nie naciągnij se twarzy przypadkiem.

Poszłam do toalety i tam zauważyłam moją przyjaciółkę. Płakała.

-Ej co jest?

-Nic poprostu.

- Nie gadaj, że masz w sobie nadmiar wody, który musisz wypłukać.

- No dokładnie - powiedziała przez łzy, spojrzałam na nią chamskim wzrokiem - chodzi o twojego brata.

- Znów wąhał kogoś, mówiłam mu ale..

- Przestań... On mi się podoba.

- Emma nie, proszę to ohyda.

- Widziałam teraz jak gada z jedną z świty Vannesy.

- Jesteś pewna że to nie była Grażyna?

- Jaka Grażyna?

- Goniła mnie dwa lata temu z szczelbą.

- Eee...

- Jezu czy nikt tego nie pamięta?

- Nieważne i tak nie jestem z jego ligi.

Eee... Nawet jego stopy nie są z jego ligi.

- Będzie twój, daj mu czas.

- Szybciej wy z Noah'em ogarnięcie, że jesteście dla siebie stworzeni.

- Wypluj to, bo ci nie pomogę, a teraz choć na angielski.

****
Ostatnia lekcja dzwonek za 10..9..8..opylało się zainwestować w zegarek.. 7..6..5..4..3..2..1

WYBAWIENIE.

Pakowałam swoje rzeczy kiedy jakąś ręką mnie dotknęła od tyłu. Odskoczyłam.

- Idziemy do Maca - powiedział Noah. A już chciałam się wykręcić.

- Ee.. Chomik mi zdechł.

- No tak 5 lat temu, żałoba się skończyła.

- Emma idziesz? - spojrzałam na moją przyjaciółkę, chwila gdzie ona? Zdąrzyła już uciec. A to suka.

Wyszliśmy z klasy i kierowaliśmy się do wyjścia.

- Ale ja nie chcę, boję się ciebie - patrzyłam błagalnym wzrokiem.

- Stul się - powiedział i szybkim ujął mnie w talii. Nie zdarzyłam się zorientować a byłam na jego ramieniu. Frajer miał przewagę siłowo-wielkościową.

Tak właśnie szliśmy, ludzie patrzyli na nas. Moja torebka juz ledwo się trzymała mojego ramienia, ale mu to chyba nie przeszkadzało.

- Puszczaj - krzyknęłam. Ludzie tylko koło nas przechodzili i spoglądali. EJ NO TO GWAŁT HALO!!! WZYWAĆ POLICJĘ, TO GWAŁT! HALO!

I need youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz