17. Wyjaśnijmy sobie coś

668 37 0
                                    

*Veronica*

Plan jest wprost idealny. Przynajmniej tak twierdzi Drex. Mnie cieszy, że w końcu będę mogła zemścić się na Niebezpiecznym, czy jak on tam woli, Henryku. Mój nowy wspólnik miał stuprocentową pewność, że wszystko się powiedzie, jednak ja miałam co do tego mieszane uczucia. Przecież zawsze coś mogło pójść nie po naszej myśli. Spojrzałam zniecierpliwiona na zegarek w telefonie. Za piętnaście piąta (16 : 45). Już niedługo pojawi się tu nasz ulubieniec i w końcu zacznie się zabawa. 

- Niech cię nie dręczą wyrzuty sumienia, Vercia. Ten dzieciak sobie na to zasłużył. - nie wiem, kiedy obok mnie pojawił się Drex. Wiem, że mam teraz pochmurny wyraz twarzy, jednak mięśniak postawił mylną diagnozę. 

- Mnie nie dręczy sumienie, Drex. Wiem, że Niebezpieczny powinien dostać porządną nauczkę za to, co mi zrobił. - zapewniłam wspólnika, z lodowatym spojrzeniem wpatrując się w oddalone o kilka kilometrów od nas, centrum Swellview. 

- Więc, czym się tak zamartwiasz? - spytał, jakby kompletnie nie dowierzał moim słowom. Czy on naprawdę myśli, że ja nadal coś czuję do Henryka?!... Nooo, jak mam być szczera, byłam na niego zbyt wściekła, żeby się nad tym jakoś dogłębniej zastanawiać. Może faktycznie... NIE, STOP! Oszukał mnie! Zrobił ze mnie idiotkę! Jak w ogóle mogę jeszcze rozważać to, czy nadal jestem w nim zakochana?! 

- TO WAM NIE UJDZIE NA SUCHO!!! KAPITAN I NIEBEZPIECZNY NA BANK DOPILNUJĄ, ABYŚCIE OBOJE TRAFILI ZA KRATKI!!! - wydarła się Piper, którą związaliśmy na szczycie starego Diabelskiego Młyna. Trzeba było ją jeszcze dodatkowo zakneblować. 

- Co, jeśli na rację? Oboje wiemy, że Henryk nie przyjdzie tutaj sam. - zwróciłam się do Drexa. 

- Oj Vercia, my przecież właśnie na to liczymy. - zauważył mój wspólnik i pocierając dłonie z podekscytowania, poszedł przygotować się na spotkanie z dawnym przyjacielem i jego pomocnikiem. 

*Henryk*

Plan był taki, że ja idę obczaić, co kombinuje Drex, a w tym czasie Kapitan B miał ściągnąć policję na miejsce, czyli do opuszczonego Lunaparku. Dochodziła godzina piąta, więc jak z torpedy ruszyłem w stronę wyznaczonego miejsca. 

W Opuszczonym Lunaparku

Zatrzymałem się jakiś kawałek przed miejscem docelowym, żeby energia wiatru, która wytwarza się w trakcie mojego biegu, nie zdradziła mojej obecnej pozycji. Bezszelestnie wszedłem do środka przez dziurę w płocie i z zarośli oglądałem, co się dzieje. Zobaczyłem Drexa rozmawiającego z Veronicą. Tylko, gdzie jest Piper? Gorączkowo zacząłem rozglądać się za siostrą. Myślałem, że zawału dostanę, kiedy zobaczyłem ją związaną na szczycie starego Diabelskiego Młyna. Jeśli zaraz czegoś nie zrobię, Piper może spaść. W czasie, kiedy ja zastanawiałem się, gdzie ukryto moją siostrę, Veronica gdzieś zniknęła. Teraz na miejscu "spotkania" widać było jednie Drexa. Za chwilę piąta, więc wnioskuję, że mój największy wróg nie chciał, abym zobaczył się z moją dziewczyną. Powinienem tu zostać i czekać na b-kopter, ale nie będę dłużej zwlekał. Wchodzę tam. Jak błyskawica znalazłem się przed Drexem. 

- No patrzcie, kto przybył dwie minuty przed czasem. Tak ci się spieszyło, żeby ponownie się ze mną zobaczyć? - spytał z ironią w głosie. - Muszę przyznać, że ja też za tobą bardzo tęskniłem. 

- Daruj sobie, Drex! Czego chcesz od Piper i czym szantażujesz Veronicę, że jest zmuszona z tobą współpracować?! - na moje pytania Drex odpowiedział śmiechem. 

- Ty naprawdę myślisz, że ja ją do czegoś zmuszam? Oj ty to naprawdę jesteś głupi, jak but. Twoja panna z nieprzymuszoną wolą i co ciekawe, z wielką chęcią przyjęła moją propozycję współpracy. - nie wierzyłem w ani jedno jego słowo. Nawet jeśli Veronica już zna całą prawdę, wiem, że nigdy by nie przyłączyła się do mojego śmiertelnego wroga. 

- Drex, przecież mówiłam ci wiele razy, że on już nie jest moim chłopakiem. - z zaułka wyłoniła się blondwłosa dziewczyna, której udało się zawładnąć mym serem aż dwa razy. Zabolało mnie to, że nie uznaje nas już za parę, ale co się jej dziwić? Ja sam jestem sobie winien. Gdybym jej powiedział prawdę na początku, byłoby inaczej. Dobra, o zranionych uczuciach porozmawiamy później. Teraz liczy się załatwienie Drexa i uratowanie Piper. Tylko, gdzie podziewa się Rey? No nic, jak się nie pojawi, przegapi całą imprezę. Zupełnie, jakby na zawołanie nieopodal nas pojawił się dobrze znany mi, czarny helikopter. Uśmiechnąłem się na widok Reya za sterami. 

- Jest i Kapitan B. Jacy wy jesteście przewidywalni. - stwierdził Drex. Kiedy mój starszy brat pojawił się obok nas, rozpoczął walkę ze swoim byłym pomocnikiem. Ja natomiast wspiąłem się po starej konstrukcji, aby uratować siostrę. 

- Niebezpieczny, jesteś nareszcie! Wiedziałam, że mnie nie zostawisz. - Piper z typowym dla fanów zachwytem uśmiechnęła się na mój widok. Spojrzałem zdziwiony na siostrę. Więc ona o niczym nie wie? Ciekawe. Uważając na to, aby nie spaść z bardzo wysoka, zszedłem z siostrą na ziemię i wsadziłem ją do b-koptera. 

- Nie ruszaj się stąd. Wrócę, jak tylko pomogę Kapitanowi B opanować sytuację. - chciałem już odejść, jednak moja siostra podjęła dalszą rozmowę: 

- Wiedziałam, że tak będzie. 

- Co? - spytałem, nie wiedząc, o czym ona mówi. 

- Ta kryminalistka, która współpracuje z Drexem, to Veronica, dziewczyna mojego starszego brata. Ja mu mówiłam, że ma ją rzucić, ale on oczywiście mnie nie posłuchał. - nie tylko Piper ostrzegała mnie przed Veronicą, ale i Rey z Charlotte. Czy mogli mieć rację? Nie ma co tu tak stać. Trzeba w końcu wyjaśnić tę sprawę. 

- Zobaczę, co da się zrobić. - powiedziałem i pognałem w stronę Kapitana. Chciałem mu pomóc w walce z Drexem. Zanim jednak zdążyłem tam dobiec, zostałem zaatakowany przez Veronicę. 

- No siemka, chyba dawno nie rozmawialiśmy ze sobą. - moja chyba już była dziewczyna uśmiechnęła się ironicznie. 

- Dlaczego z nim współpracujesz? - zacząłem rozmowę w trakcie naszej walki. 

- Ty się jeszcze pytasz?! Poznałam prawdę. Znam twoją prawdziwą tożsamość. 

- Wiem o tym. Charlotte pokazała mi nagranie z kamer w naszej kwaterze, na którym jesteś. 

- Czemu nie powiedziałeś mi, że Niebezpieczny to ty?! Robiłeś mnie w balona, odkąd pierwszy raz zobaczyłam cię bez maski i kostiumu! 

- Uwierz mi, ja chciałem ci powiedzieć, ale... - miałem nadzieję, że uda mi się jej to wszystko jakoś wytłumaczyć, jednak blondynka nie dała mi dojść do słowa. 

- NIE GADAJ GŁUPOT!!! Gdybyś naprawdę chciał mi powiedzieć, dawno byś to zrobił! 

- Pewnie tak, ale kiedy poznaliśmy się prywatnie, ciągle wzdychałaś do mojego alter-ego, a ja wolałem, żebyś chodziła ze mną, a nie z pomocnikiem superbohatera! Wiem, ten wybór miał należeć do ciebie! Zbyt późno to zrozumiałem. Przepraszam cię za wszystko. 

- A wiesz, co ci powiem, Henryk?! Gdyby prawda wyszła od ciebie, nawet bym się cieszyła, że Niebezpieczny to ty. Nie musiałabym wtedy wybierać między wami. Bardzo dobrze się jednak stało, że postanowiłeś milczeć. Dzięki temu uświadomiłam coś sobie. Przypomniało mi się, kim tak naprawdę jestem. Mam na imię Veronica i jestem kryminalistką, a kryminaliści nie mogą spotykać się z superbohaterami. Nasz związek nigdy nie miał sensu. Dziś ja idę w swoją stronę, a ty w swoją. Żegnam herbercie! - Veronica wyciągnęła spod bluzy pistolet i we mnie strzeliła. Dzięki swojej hipermobilności udało mi się uniknąć kuli. Później rozpoczęła się między nami bardziej zacięta walka. 

Po akcji

Z pomocą policji udało nam się pokonać Drexa i Veronicę. Muszę przyznać, że ciężko mi było walczyć ze swoją ukochaną. Niestety, jako superbohater miałem obowiązek ochronić przed nią miasto. Wygodnie byłoby zwalić całą winę na Drexa, jednak nie było takiej możliwości. Ze smutkiem w oczach patrzyłem, jak policjanci skuwają Veronicę kajdankami i prowadzą do radiowozu. Policyjny samochód odjechał, a ja nadal bezradnie gapiłem się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał. To już koniec. Straciłem ją. Straciłem ją na zawsze. 

Koniec. Rozdział pojawiłby się wczoraj, ale jak wcześniej pisałam, zaczęłam całkiem nową książkę i nie chciałam jej zostawiać z samym prologiem. Do kolejnego! 

Niebezpieczny Henryk : Gdy dane nam będzie znów się spotkaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz