Rozdział XVII

1.9K 97 19
                                    

Pov. Suga

- Czy to-?

Widząc jak jej ciało opada na podłogę poraz pierwszy poczułem dziwne uczucie, poraz pierwszy od tamtego momentu...

Uczucie straty?

Nie wiedząc czemu moje ciało samoistnie ruszyło się z miejsca kierując się w stronę tej dziewczyny. Podniosłem lekko jej ciało by móc spojrzeć na grymas bólu który kreował się na buzi Kai.

Róża w ciele dziewczyny  przetopiła materiał koszulki ukazując pulsującą czerwień, bijącą tak jak jej serce, mogłem to poczuć...zwolniające tempo bicia jej serca.

- Yoongi zrób coś do cholery! - zaczął panikować J-Hope.

- Nie mogę nie rozumiesz tego?! - nerwy zaczęły mną rządzić.

- Jak nie możesz?! Ty?! Przestań pieprzyć i zrób coś!

- Sama musi dać sobie radę... Mam nadzieję że wytrzyma i to pokona...

- Jak sama?! Przemień ją! - Gdyby to było takie łatwe...

- Dasz radę mała, wierzę w ciebie... - miałem jedynie nadzieję że da radę, że będzie dobrze.

- Ona umiera!! - J-Hope tego nie mógł zrozumieć, co tu się dzieje, o co w tym wszystkim chodzi...

- J-Hope jak ją przeminie nidy nie będę mógł już jej zobaczyć?! Ona nie żyje w naszym świecie, nie rozumiesz tego?!

- Co? Jak to nie żyje!? Co ty jej zrobiłeś?!

- Chciałem jedynie ją zatrzymać przy sobie...

- Kurwa, Yoongi o co tu chodzi?!

***

- Obiecujesz że mnie nie zostawisz? Że wrócisz? - spytała moja kruszynka gdy pilnie musiałem wyjechać do jednego z państw.

- Tak skarbie, obiecuję. - spojrzałem na jej pięknie czerwone oczy, na ten strach, niepokój który w nich siedział. Bała się, bała się że mnie straci, nie mogłem na to pozwolić.

Gdy wyjeżdżałem stała przed domem i żegnała się ze mną, nie chciałem jej zostawić, obiecałem że wrócę cały.

Ona również upewniała mnie w przekonaniu że nie da się skrzywdzić gdy mnie nie będzie, dla pewności wezwałem również straż by mieli oko na zamek i to co się działo wokół niego.

**

Będąc na ważnej konferencji w pewnym momencie do pomieszczenia wpadł zdyszany mężczyzna, był to jeden z moich sług.

- Panie, pańska żona...

- Co z nią?! - jak popażony wstałem z miejsca czując przerażenie i uczucie strachu.

- Zamek... Cały w ogniu...

Nie pytając o nic więcej w pośpiechu wróciłem w drogę powrotną.

Ktoś musiał wykorzystać to że mnie nie było w zamku, ktoś wiedział kiedy ma zaatakować i jak.

O mój boże...

Cała posiadłość stała w ogniu, z zamku żołnierze wyprowadzali rannych, niektórzy starali się jakoś zapobiec rozprzestrzenianiu ognia. Służba zajęła się opatrywaniem rannych nie wiedząc kim mają się zająć z tak wielu osób.

Podbiegłem szybko do jednego z żołnierzy.

- Co z Kają? Gdzie ona jest?! - szturchnąłem kilka razy mężczyznę.

- Panie, plemię wilkołaków zaatakowało gdy nie było ciebie w pobliżu... Panienka Kaja...

- Mów co z nią!

- Panienka... Zaprowadze Pana. - mężczyzna w pośpiechu zaczął kierować się w stronę jednego z namiotów rozłożonych w dali posiadłości, wokół było pełno żołnierzy stojących na baczność.

- Panie. - oddali mi ukłon i odsłonił wejście do namiotu.

W środku panował pół mrok, gdzieniegdzie znajdowały się świece. Na środku był materac a na nim leżała ona, moja miłość, mój Skarb.

***
Kochani, zostało kilka rozdziałów do końca książki i dlatego właśnie myślałam nad jedną rzeczą.

Jeżeli pod tym rozdziałem będzie:
5🌟
I
10📖(odsłon)
Od razu wrzucam kolejny rozdział, bo takowy mam w zanadrzu.

Zależy Ci by skończyć tą książkę?
Czytaj, nic więcej nie oczekuję od ciebie.

❤️❤️❤️

Skrywana Prawda ✔️📑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz