Eight

307 39 32
                                    

Pov. Brooklyn

Gdy rano sie obudziłem, zegar wskazywał godzinę 8.30, więc miałem 30 minut do przyjścia Jacka. Mozolnie wyszedłem z łóżka i wziąłem parę czystych bokserek. Udałem się do łazienki, zsunąłem z siebie bieliznę i wszedłem pod prysznic. Dokładnie namydliłem całe ciało, a następnie spłukałem pianę.

Wychodząc spod prysznica usłyszałem dzwonek, więc owinąłem sobie ręcznik wokół bioder i zszedłem otworzyć. W drzwiach stał Jack, był jakiś bardziej uśmiechnięty.

- Hej - powiedział od razu, jak mnie zauważył - nie przeszkadzam?

- Hej, nie skądże. Wejdź, ja się tylko ubiorę i wrócę do ciebie. Czuj się jak u siebie.

Po tym jak wszedł, ruszyłem w kierunku swojego pokoju, gdzie narzucilem z na siebie czarne Calviny, jakieś jeansy na gumce i szarą koszulkę. Zanim do niego zszedłem podłączyłem jeszcze telefon do ładowarki, bo jeszcze chwila i by padł.

Kiedy zszedłem na dół, brunet już siedział w salonie i latał po kanałach.

-Chcesz coś do picia, jedzenia? - spytałem, opierając się o futrynę drzwi. Chłopak odwrócił się w moją stronę.

- Kawy, jeśli można - uśmiechnął się szerzej - i kanapki jakbyś mógł.

- Z czym dokładnie byś chciał? - zapytałem podchodząc do lodówki. Po otworzeniu zacząłem wyliczać - Bo jedyne co posiadam to pomidor, ogórki i jakiś ser.

- Daj wodzę fantazji - odpowiedział spoglądając spowrotem na telewizor

Jak poprosił tak zrobiłem, przejrzałem dokładnie lodówkę i wyjąłem pomidora, ser i sałatę, która skrywała się w odległych zakamarkach lodówki, czyli za kartonem z mlekiem. Wstawiłem jeszcze szybko wodę na kawy, wsypałem do kubków po dwie łyżeczki rozpuszczalnej i wziąłem się za robienie kanapek, które swoją drogą całkiem ładnie się przedstawiały.

- Słodzisz? - zapytałem zalewając kawy.

- Tak, jedna łyżeczkę.

Osłodziłem moją I jego kawę i zaniosłem na stolik w salonie, następnie poszedłem po kanapki. Położyłem je na stoliku i zgarnąłem jedną zgarniając jedną ze sobą.

- Miałeś mi o czymś powiedzieć. - słysząc te słowa, spiąłem się. Nie wiedziałem jak to zacząć. Trudno wyznaje się uczucia.

- Mamy cały dzień, spokojnie - odpowiedziałem mu po chwili namysłu.

Pov. Jack

Wiem, że mam z nim cały dzień, ale  chciałem wiedzieć. Nie chcę naciskać na niego, bo wydam się wtedy zbyt ciekawski. Zacząłem jeść jedną z przygotowanych przez niego kanapek, by mieć czym zagryzać myśli.

- Może pójdziemy do parku? - spytał Blondyn, po tym jak skończyliśmy jeść kanapki i opróżniliśmy kubki po kawie.

- Myślałem że poleniuchujemy trochę...
~Przytuleni do siebie, już jako para~

- Możemy się przejść chwilę, naprawdę nie długo. Proszę - spojrzał na mnie wzrokiem szczeniaka, nie mogłem mu odmówić.

- Okej... Ale jest jeden warunek - słysząc to podniósł jedna brew, wyglądał tak słodko - kupisz mi pączki z Nutellą.  - uśmiechnąłem się delikatnie.

- Zastanowię się, a teraz zbieraj się - polecił wstając z kanapy, by zanieść naczynia do zlewu w kuchni.

W czasie, w którym on był w kuchni, ja zdążyłem poprawić swoje włosy w lustrze i założyć buty. Zacząłem zakładać kurtkę, gdy on przyszedł i bardzo szybko wsunął na siebie buty i zarzucił płaszcz.

Po tym jak zamknął dom ruszyliśmy w stronę parku. Czułem jego wzrok na sobie, lecz nie spoglądałem na niego, ponieważ skończyłoby się to rumieńcami na moich policzkach.

Do chodziliśmy do parku, poczułem jego dłoń na  swojej. Nie miałem szans jej chwycić, ponieważ szybko ja zabrał.

- Brook, o co chodzi? - zatrzymalem się  nie spuszczając z niego wzroku.

- O nic...

- Jak o nic? Przecież widzę, czuję że coś jest nie tak. Poczułem twoja dłoń. Proszę powiedz... - spojrzałem na swoje buty, które wydawały się najciekawsza rzeczą w tej chwili - zależy mi na tobie. Bardziej niż na koledze czy przyjacielu...

- Chodzi o to, że... - podszedł bliżej mnie - mi się podobasz - musnął delikatnie moje usta i od razu się odsunął. Moje serce zaczęło szybciej bić, chciałem więcej.

-Brook, ty mi... - nie dane było mi dokończyć

- Wiem, nie czujesz tego samego co ja ... - powiedział to z  bólem i skutkiem w głosie.

- Wręcz przeciwnie - szybko położyłem jedna dłoń na jego policzku, a drugą  na talii i pocałowałem delikatnie, lecz z pożądaniem.

- Naprawdę? - spytał, po tym jak się od niego odsunąłem

- Czy to - złapałem jego dłoń i splotłem jej palce z moimi - i to - pocałowałem go w policzek - jest na niby? No nie, więc tak, Brook, podobasz mi się.

- Czyli teraz jesteśmy razem?

- Wychodzi na to, że tak - mówiąc to, ruszyłem razem z nim w stronę jego domu.

Więcej nie rozmawialiśmy, szliśmy w ciszy. Nie takiej jak te nieprzyjemne, ta była miła, idealna do przemyśleń. 

________________________________________

Czołem! To znowu ja.
Jakimś cudem udało mi się to napisać.
Mam nadzieję, że się spodoba ❤️
Do zobaczenia w następnym rozdziale 💓





Don't forget about me...|JACKLYN| //ZAKOŃCZONA//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz