Twelve

250 39 54
                                    

 Pov Andy

  Dzięki temu chłopakowi jestem bezpieczny. Nic mi nie grozi ze strony prawa. Wiem jedno, łączy go coś z Duff'em, a ja muszę się dowiedzieć co. 

Wracając do domu cały czas przed oczami miałem jego  czekoladowe oczy,  jego perfekcyjne kości policzkowe, cudne włosy. 

Nie mogłem przestać o nim myśleć, czułem się strasznie dziwnie. To nie godziło się z moją naturą. Przecież ja nie jestem gejem! Ja ich nienawidzę!

Wszedłem do domu  pewny, że nikogo tam nie ma, więc już  na korytarzu zrzuciłem z siebie buty, bluzę i spodnie zostając w samych bokserkach oraz t-shircie. 

Ruszyłem do kuchni by przygotować sobie herbatę na rozgrzanie. Wkładałem właśnie torebkę do kubka gdy poczułem na sobie czyjeś dłonie. Szybko się odwróciłem i ujrzałem Camille. Mimowolnie uśmiechnąłem się na jej widok. 

- Cam, co ty tu robisz? I to o tej porze? - spytałem zaciekawiony.

- Przyszłam do ciebie. Musimy obgadać przecież szczegóły naszego planu i może przy okazji się zabawimy - mówiąc to uśmiechnęła się uwodzicielsko, a następnie przygryzła dolną wargę.

Podszedłem do niej i złączyłem nasze usta w pocałunku, co dziwne nic  przy nim nie czułem. Żadnej przyjemności. Był taki pusty, bez uczuć z mojej strony. Camille musiała to wyczuć, ponieważ mnie odepchnęła, a ja spojrzałem na nią z podniesioną brwią.

- Co to miało Andy znaczyć?! - zaczęła - Czy ty mnie zdradzasz?! Czy ty mnie dalej kochasz?! - w jej oczach stanęły łzy. Było mi jej szkoda, ale podjąłem już decyzję.

-Cam, nie wiem. Nie wiem czy cie dalej kocham. Spotkałem pewną osobę i teraz wszystko obróciło się do góry nogami. - położyłem dłoń na jej policzku w celu otarcia łez sunących po nim, lecz ona ją natychmiastowo strzepnęła.

- M-mam rozumieć, że to już koniec? - zaczęła pytać przez łzy.

- Tak - odpowiedziałem zadziwiająco spokojny - jesteś cudna dziewczyna, napewjo kogoś znajdziesz.

Odpowiedzią na moje słowa było mocne uderzenie w policzek z otwartej dłoni. Jej długie tipsy rozciely mi skórę pod okiem, która zaczęła niemiłosiernie szczypać. Dziewczyna więcej się nie odzywała tylko wyszła z mojego domu.

Po tym jak wyszła ponownie wstawiłem wodę na herbatę i udałem się do łazienki, by oczyścić rosciecie pod okiem.

Wszedłem do łazienki i podszedłem pod lustro. Spojrzałem w nie i zobaczyłem kreskę z której powoli sączyla się krew. Oczyscilem ranę i opatrzyłem.

Wychodząc z łazienki zdjąłem koszulkę i udałem się do kuchni by zalać herbatę. Przygotowany ciepły napój zabrałem ze sobą do sypialni.

Położyłem się na łóżku i zacząłem przeglądać instagrama w poszukiwaniu brązowookiego. Wszedłem na profil Jack'a, w jego obserwujących znalazłem nowego i zacząłem przeglądać jego zdjęcia. Na jednym z nich znalazłem bruneta.
Przekierowalem się na jego profil i z niego wyczytałem, że nazywa się Ryan Beaumont. Ładnie to brzmiało. Opróżniłem jeszcze tylko kubek i poszedłem spać myśląc o brunecie.

Pov. Brooklyn

Leżałem dalej płacząc w salonie, gdy do domu wrócił Ryan. Nie zareagowałem na jego przyjście tylko wpatrywalem się w ekran, na którym widniał jakiś tani romans.

- Brook! Zbieraj się! - nakazał mi brunet, zignorowałem go. - Brook kuźwa Jack jest w szpitalu - to mnie dopiero wyrwał z transu.

- Jack? Jak to? Co mu się stało? - na wiadomość o chłopaku zacząłem coraz mocniej płakać, kochałem go kurwa.

- Nie wiem, znalazłem go pobitego na ziemi. Zadzwoniłem od razu na pogotowie. Ubieraj się i daj mi klucze, nie będziesz w takim stanie prowadzić. - poklepal mnie po ramieniu i udał się w stronę drzwi wyjściowych.

Jak strzała ruszyłem do kuchni po klucze, a następnie pod drzwiz by ubrać buty i narzucić płaszcz. Podałem klucze Ryanowi i wyszedłem z domu, by poczekać aż wyjedzie autem z garażu.
Gdy samochód pojawił się na podjeździe wsiadłem na miejsce pasażera, a brunet ruszył w stronę szpitala. Do szpitala według nawigacji mieliśmy 15 minut, obydwoje bezgłośnie postanowiliśmy przebyć tę drogę w ciszy.

Gdy pojechaliśmy pod budynek, odrazu wskoczyłem z auta i wszedłem do środka. Podszedłem do recepcji by uzyskać jakiekolwiek informacje.

- Dobry wieczór. Mógłbym wiedzieć w jakiej sali znajduje się Jack Duff?

- A kim Pan dla niego jest? - spytała bez uczuć recepcjonistka.

- Narzeczonym - skłamałem jedynie po to, by zobaczyć swojego chłopaka.

- Rozumiem, Pan Duff leży w sali numer 253. Chwilowo proszę nie wchodzić, jest u niego lekarz.

- Dziękuję - odpowiedziałem I doszedłem.

Mijalem powoli salę za salą, przed oczami miałem numery 34, 56, 123, 154, 178, 200, aż w końcu doszedłem do sali 253. Przez okno zauważyłem lekarza zapisujacego coś na kartce i patrzącego na nieptrzytomnego Irlandczyka. Gdy mnie zauważył wyszedł od razu.

Dobry wieczór. Rozumiem, że pan jest bratem pobitego? - spytal nie patrząc na mnie

- Nie, jestem jego narzeczonym - znowu skłamałem, w końcu czego się nie robi z miłości - Mogę wiedzieć co z nim jest?

- Dobrze, już Panu mówię. Pan Duff trafił do nas z polamanymi zebrami, jedno przebiło płuco co spowodowało obecność krwi w wymiocinach. Narazie jest uspiony po operacji. Powienien się wybudzac do tygodnia. - mówił bez uczuć, a w moich oczach zbierały się łzy.

- M-mogę do niego wejść? - spytałem przez łzy.

- Tak, oczywiście, tylko proszę do niego mówić, on wszystko słyszy - uśmiechnął się sztucznie i odszedł w stronę, z której ja przyszedłem.

Wszedłem do pokoju w którym leżał Jack, podszedłem do łóżka i usiadłem na krześle patrząc na chłopaka.

Pov Jack

Słyszałem wszystko. Słyszałem jak lekarz mówił, że są marne szanse na moje wybudzenie, zbyt wielki krwotok wewnętrzny. Słyszałem jak ktoś usiadł na krześle obok.

- Jack -  to był Brook, po jego głosie wywnioskować mogłem że płakał - j-ja nie chciałem, by to się tak skończyło - poczułem jego dłoń na mojej, jak gladził jej zewnętrzną stronę kciukiem - Jack ja cię kurwa kocham - poczułem jego łzę na dłoni

Brook, słońce ty moje nie płacz. Też nie chciałem by tak się to skończyło. Pomimo tego, że są marne szanse na to, że znowu cię zobaczę będę się starać. Będę się starać by znów zobaczyć twoje cudne oczy, by znowu poczuć twoje słodkie usta na moich. Też cię kocham, nawet jeśli cię nie zobaczę, zawsze, ale to zawsze będę przy tobie

~~~

O jezu, moje serce.

Mam nadzieję, że nie płakaliscie tyle, co ja pisząc to.

Jeszcze raz Wesołych Świąt!

Do zobaczenia jeszcze przed sylwestrem!

Don't forget about me...|JACKLYN| //ZAKOŃCZONA//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz