Pov Andy
Gdy się obudziłem Ryan'a nie było obok mnie, lecz po słyszalnym plusku wody domyśliłem się, że bierze prysznic. Nic nie odzywając się wyszedłem z łóżka i udałem się w stronę łazienki, a gdy już wszedłem do niej ujrzałem bruneta w kabinie prysznica odwróconego do mnie tyłem. Od razu wszedłem do kabiny i przywarłem do jego pleców swoim torsem, na co on się delikatnie spiął, lecz szybko się rozluźnił. Po chwili się odwrócił do mnie twarzą i zaczesał dłonią moją grzywkę w tył, a następnie delikatnie mnie pocałował, co od razu oddałem.
~~~
Po wspólnym prysznicu, już ubrani udaliśmy się do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania, po którym pojadę razem z Ryan'em do jego rodziny na jakiś czas. Cieszyło mnie to, że zaproponował mi to, ponieważ mogłem oderwać się w pewnym sensie od przeszłości związanej z śmiercią mamy oraz z tym co robił mi ojciec.
- Co chciałbyś na śniadanie? - spytał mnie z tym swoim uśmiechem oraz spojrzeniem, który sprawiał, że się roztapiałem.
- Yhmm... Naleśniki może albo gofry - zacząłem rozważać te dwie opcje i w końcu wybrałem - Tak, zdecydowanie gofry.
- Się robi szefie - powiedział, przez co się cicho zaśmiałem.
Ryan ruszył w stronę blatu, a ja wpatrywałem się w jego plecy przez dłuższą chwilę, a następnie wyjąłem telefon i napisałem do Taty, że wyjeżdżam na jakiś czas z domu. Potem schowałem telefon do kieszeni i zacząłem jeść naleśniki przyrządzone przez bruneta.
Po zjedzonym w ciszy śniadaniu Ryan szybko spakował swoje rzeczy, a ja pozmywałem naczynia. Wyszliśmy z domu, zamknęliśmy go, a klucze zostawiliśmy pod doniczką tak, jak kazał Brooklyn. Wsiedliśmy do auta Beaumont'a i ruszyliśmy w stronę jego rodzinnego miasta.
*TYDZIEŃ PÓŹNIEJ*
Pov Brooklyn
Dzisiaj wreszcie Jacky wychodzi ze szpitala. Po otrzymaniu wypisu od lekarza pozbierał resztę swoich rzeczy, a chwilę po tym szedł już szpitalnym korytarzem trzymając mnie za rękę. Bardzo się cieszyłem z tego powodu, bo będę mógł się go spytać czy będzie chciał poznać moich przyjaciół. Rozmawiałem już o tym z jego mamą i się zgodziła na ten wyjazd. Wydaje mi się, że nawet mnie polubiła przez okres, w którym Jack był w szpitalu. Po wyjściu z budynku, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę domu Irlandczyka.
- Jacky... - zacząłem - co ty na to by poznać moich przyjaciół?
- W jakim sensie poznać? Chcesz do nich pojechać? - Spytał spoglądając na mnie, a ja w odpowiedzi kiwnąłem głową - Ale co z moją mamą i szkołą ?
- Spokojnie, honey, załatwiłem to już z twoją mamą. Ona uznała, że będziesz potrzebował odskoczni po pobycie w szpitalu, a i tak byś musiał w domu siedzieć. Więc jak, chcesz?
- Więcej nie musisz pytać - powiedział po czym szybko cmoknął mnie w policzek.
Gdy dojechaliśmy pod jego dom kazałem mu na mnie zaczekać i sam poszedłem z jego torbą z rzeczami ze szpitala, a wróciłem z drugą, większą, z naszymi rzeczami na czas, gdy będziemy u moich przyjaciół. Po drodze jeszcze zadzwoniłem do Alec'a i poinformowałem go, że wieczorem będę z Jack'iem u niego. Następnie wszedłem do auta i ruszyłem w stronę mojego rodzinnego miasta - Essex'u.
Po kilku godzinach jazdy stałem się delikatnie senny, lecz nie chciałem budzić Jack'a by się zmienić, jechałem dalej. Chciałem wyminąć jedno wolno jadące auto, wjechałem na drugi pas i ujrzałem światła ciężarówki jadącej z naprzeciwka i chciałem wrócić na swój pas, ale było już za późno. Spojrzałem jeszcze ten ostatni raz na niego i wydusiłem na szybko z siebie te słowa:
- Nie zapomnij o mnie.
Po chwili uderzyła w nas ciężarówka. Czułem ból na całym ciele, a otoczenie odbierałem jakby przez mgłę, widziałem rozmazane światła i stłumiony dźwięk zatrzymujących się aut.
~~~
No to witam w ostatnim rozdziale, który swoją drogą mi się nie podoba.
Zobaczymy się jeszcze w epilogu ;*
Miłej nocy/dnia
CZYTASZ
Don't forget about me...|JACKLYN| //ZAKOŃCZONA//
FanficHej! Jestem Jack. Jestem dokładnie taki sam jak każdy z was...