Hermiona Granger była najbardziej nieodgadnioną i dziwną pracownicą Ministerstwa od kilku dekad. Nie była to jej osobista opinia, a wrażenie wszystkich, którzy mieli tę niecodzienną szansę spotkania jej w drodze do swoich lochów.
Bo Ministerstwo, choć mało kto o tym słyszał, miało swoje podziemia. Były jeszcze bardziej mroczne i wilgotne, niż te w Hogwarcie. Wchodziło się do nich bardzo niepozornymi, obdartymi z czarnej farby drzwiami, które mieściły się na drugim piętrze, niedaleko departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Należało zejść stromymi schodami trzy piętra w dół, by dotrzeć do mosiężnych, metalowych drzwi, które na dotknięcie znajomej różczki i wypowiedzenie hasła, z trudem się otwierały.
Tam też mieściła się pracownia dwudziestoczteroletniej gryfonki. Tuż po wojnie Hermiona zniknęła na prawie dwa lata. Zostawiła jedynie krótki list na stole w Norze, w którym oznajmiła, że wróci dokładnie za dwadzieścia cztery miesiące.
Tak też się stało. Dwa lata później, trzydziestego sierpnia, brązowooka czekała na Harry'ego w jego biurze szefa Aurorów. Oczywiście nie obyło się bez wyrzutów i wypominań ze strony jej przyjaciół, na czele z nieudobruchaną Molly Weasley, jednak po kilku tygodniach wszyscy w pełni zaakceptowali powrót Hermiony. Szczególnie, gdy dowiedzieli się o powodzie jej wyjazdu.
Przez pełne dwa lata Hermiona Granger przechodziła niezwykle trudne szkolenie mistrzowskie w zakresie eliksirów. Wyjawiła jedynie tyle, że był to pomysł Ministerstwa oraz, że miała szansę przebywania gdzieś w dzikiej Azji.
Od września Hermiona zajmowała oficjalne stanowisko Głównej Szefowej od Spraw Eliksirów i Toksyn. Do wiadomości publicznej zostało podane, iż badała wszystko to, co pojawiało się na rynku. Praktycznie - eksperymentowała i tworzyła. Zamknięta w swoich zimnych i nieprzyjemnych podziemiach, wraz z osiemnastoletnim asystentem u boku, w końcu mogła robić to co kocha.
A przy okazji unikała tego, co nie szło jej nigdy za dobrze - życia.Kiedy więc któregoś dnia, jej idealnie zaplanowany czas zepsuł Harry Potter, bezwstydnie wchodząc na jej terytorium bez pytania, była wściekła.
Może gdyby tego dnia, krukon, który miał jej asystować a przy okazji się uczyć, nie zepsuł eliksiru, nad którym pracowała ponad dwa miesiące - nie byłaby aż tak poirytowana.
- Czego? - warknęła znad spalonego kociołka, nawet nie odwracając się do przybysza.
Harry lekko uchylił się pod niewidzialnym jadem, płynącym z jej głosu, po czym odchrząknął.
- Jest sprawa, Hermiono - zaczął powoli. Mimo, że pracował już dobre kilka lat jako auror, nadal bał się jej, kiedy była wściekła. A w tamtym momencie ewidentnie była.
- Nic nie obchodzą mnie twoje szefowskie problemy, mam ważniejsze rzeczy na głowie - warknęła, odwracając się do stojącego obok niej asystenta. - Seth rusz się do cholery, ten kociołek ma lśnić - po czym zajęła się wertowaniem notatnika leżącego na nadpalonym blacie.
- To ważne - zaczął znowu czarnowłosy. - Chociaż nas wysłuchaj...
Hermiona, nadal odwrócona do niego plecami, odchyliła do tyłu głowę, przez co jej włosy, grubymi kaskadami przelały się na łopatki. Widać było, jak niepożądana obecność mężczyzny coraz bardziej ją drażni.
- Jakich "nas"? - mruknęła, w końcu przekręcając się w stronę przyjaciela. - Coś ty znowu wymyślił, Harry?
Wtedy jej wzrok przesunął się na kogoś, kto stał za aurorem. Wciągnęła głośno powietrze, gdy rozpoznała platynowe, blond włosy oraz wysoką sylwetkę. Mężczyzna widząc, że go zobaczyła, przesunął się do przodu stając obok Harry'ego.
Oczy gryfonki zwęziły się niebezpiecznie, gdy napotkała jego stalowy, twardy wzrok. Założyła ręce na krzyż i zimnym tonem rzuciła:
- Po moim trupie.

CZYTASZ
Zimne jak jego oczy | ✔ Dramione ✔
FanfictionZakończone Niektóre sytuacje sprawiają, że nawet duma musi uklęknąć, a arogancja zostać odrzucona na bok. Szczególnie, gdy na szali stoi ojcowska miłość oraz coraz bardziej mięknące serce. Hermiona Granger wcale nie chciała poświęcić swojego czasu...