Dam radę. Dla Cene. Wszystko dla niego - Myślał, wpatrując się w pusty talerz przed sobą. Nie miał ochoty nic jeść, chociaż z drugiej strony czuł, że na widok jedzenia żołądek sam mu się ściska w ciasny węzeł. Nagle ktoś wpakował mu przed nos miskę pełną płatków czekoladowych z mlekiem. Podążył wzrokiem za znikającymi rękoma, które postawiły naczynie. To był Jernej.
-Dlaczego...?
-Dlaczego daję ci płatki, w dodatku czekoladowe? Po pierwsze dlatego, że musisz coś zjeść. A po drugie wiem, jak bardzo je lubisz. Moja Niki też je uwielbia.
-Ale... Ja nie jestem głodny - Zaprotestował, jednak właśnie w tym momencie głośno zaburczało mu w brzuchu - Dobra. Zjem. Chociaż wolałbym coś mniej kalorycznego.
-Nie zrzędź, tylko jedz. Co ty wykończyć się chcesz? Mało ci, że już jeden Prevc walczy o życie?
Jernej wcale nie chciał mówić tych słów, jednak Domen go do tego zmusił. Czuł, że to jedyny sposób, aby dotrzeć do chłopaka, przemówić mu do rozsądku. Po minie młodego widział, że trafił w sedno. Tym razem wygrał tą małą bitwę. Obaj wygrali. Ale przecież nie będzie towarzyszył Domenowi zawsze i wszędzie, nie jest w stanie zawsze go pilnować, żeby normalnie jadł. Przyglądał się mu już od dłuższego czasu i widział niepokojącą zmianę nie tylko w jego wyglądzie i wynikach sportowych, ale także w zachowaniu. Mocno się obawiał o to, że u tak ambitnego sportowca tak zwana "gorąca głowa" może wygrać z jego cierpliwością i inteligencją.
Dobra, póki co mam go na oku. Nie zrobi raczej niczego głupiego, ale i tak warto go pilnować. On nie chce tego okazywać, woli zgrywać twardziela, ale sądzę, że to, co zrobił Cene, mocno nim wstrząsnęło.
Tymczasem Domen powoli zjadł podane mu płatki. Starał się udawać obojętność, ale na sercu zrobiło mu się cieplej, kiedy pomyślał, że ma tutaj kogoś, kto się o niego martwi i troszczy, kto zauważa nawet najmniejsze szczegóły i jest gotów nawet siłą zmusić go do jedzenia. Nie miał pretensji do starszego kolegi o to, co ten powiedział. Rozumiał to i pamiętał, że sam czasem stosował podobne metody wobec Cene.
*wspomnienie, Dolenja vas, lipiec
-Okej Domen, ale i tak tego nie zjem.
-Dlaczego? Zobacz, Nika już dawno skończyła. No weź, zjedz trochę.
-Nie chcę, nie jestem głodny - Cene z wyraźnym niesmakiem odsunął miskę z zupą od siebie. Domen tylko pokręcił na to głową.
-Mamie będzie przykro - Spróbował użyć argumentu, który dotąd zawsze działał. Cene nie chciał zrobić mamie przykrości. Jednak tym razem tylko machnął lekceważąco ręką, jakby to nie miało dla niego żadnego znaczenia. Zaczął się bawić nożem, obracając go między palcamy. Promień słońca odbił się od metalowego ostrza, rażąc przy tym najmłodszego w oczy.
-Przestań! Zrobisz sobie albo komuś krzywdę w ten sposób! Mało ci, że Peter ma kontuzję? Siebie i mnie też chcesz unieruchomić? Pogięło cię?
-Mnie? A może ciebie, co? Hę?
-Przestań, słyszysz?! Odłóż ten pieprzony nóż i zacznić jeść!
-Domen! Wyrażaj się - Akurat w tym momencie do kuchni zajrzała ich matka - Nika wszystko słyszy. Pomyśl, jaki ty przykład dajesz swoim siostrom? A ty, Cene lepiej zjedz. Domen ma rację, nie możesz nic nie jeść. Śniadania też nie zjadłeś. Dopóki nie zjesz, nie dostaniesz kluczyków do samochodu ani telefonu, jasne? - Zapytała, zabierając ze stołu oba wymienione przedmioty i chowając je w kieszeni spodni.
CZYTASZ
Hard way to win • Domen Prevc
FanfictionTen chłopak jest ambitny, chce wygrywać, chce być na topie. Czy mu się to uda? Wśród dziennikarzy krążą pogłoski o jego anoreksji. Czy to prawda? Jak trudna jest w rzeczywistości droga do sukcesu? Zapraszam na fan fiction o Domenie Prevcu.