#13

221 24 34
                                    

Jeśli mu się uda, będzie to jego największe zwycięstwo, miał tego pełną świadomość. Dlatego nie mógł się poddać. A to oznaczało także, że również w treningach i konkursach musi dawać z siebie wszystko, walczyć na 100 %. Tutaj nie ma kompromisów. To jest sport. Rywalizowałeś ze swoimi przyjaciółmi i żeby się liczyć, musiałeś być lepszy od nich. Dawniej właśnie to kochał w tym sporcie - rywalizację. Teraz zaczęło go to już męczyć. Co gorsza miał świadomość tego, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na jego barkach, nie tylko za swoje własne skoki, czy nawet za swoje bezpieczeństwo, ale także za życie jego brata. 

Podszedł do okna, wyglądając na zewnątrz i przyglądając się okolicy. Chwilę wcześniej zgasił światło. Rozmowę z Gregorem, Timim, Anze, Andreasem, Danielem i Kamilem miał już za sobą. Kamil oczywiście miał swój pomysł i chętnie o nim opowiedział. Domen cieszył się, że mu zaufał. Niepokoił się trochę o to, czy wyjątkowo gadatliwy po alkoholu Anze nie wygada się komuś, jednak ten obiecał, że na razie nie weźmie ani łyka do ust. 

-No, chyba, że trener mnie wywali z kadry, to co innego - Mrugnął okiem do Domena, ale ten się nawet nie uśmiechnął. Sprawa była zbyt poważna, żeby z niej żartować. 

Teraz stał w ciemnościach przy oknie i rozmyślał. Plan mieli już ułożony, ale co, jeżeli coś pójdzie nie tak?  

Wirujące w magicznym tańcu śnieżynki w blasku pobliskiej lampy ulicznej dały chłopakowi do myślenia. Przypomniał sobie, że Cene zawsze uwielbiał wszelkiego rodzaju aktywność na śniegu. Odwrócił się i w przypływie natchnienia podszedł do biurka, otwierając laptop, odblokowując go i tworząc nowy plik tekstowy. Zapisał w nim bitwę na śnieżki i na poduszki. 

Cene powinno się to spodobać. Może przypomni mu się, jak kiedyś uwielbialiśmy w ten sposób spędzać razem czas?

Tak, to mogło pomóc. Razem z pomysłami reszty chłopaków, wyglądało wręcz bajecznie. Domen już widział wszystko oczami wyobraźni. Tak, to musi się udać! Nie ma innej opcji. Razem dadzą radę!

Jak tylko Vinko zobaczy, ile osób go wspiera i że my wszyscy chcemy, żeby został, może zmieni zdanie. Zrobię wszystko, żeby mu pomóc. Może i czasem się ze sobą nie zgadzamy, ale to mój brat! Nie mogę tak po prostu stać z boku i patrzyć, jak się męczy. A gdyby tak załatwić mu naukę przez internet? Tak, jak ja mam? Jeśli wyjaśnilibyśmy co nieco dziekanowi...? Tak, to może się udać! Musimy spróbować, ale... To najlepiej, jak Peter się tym zajmie, jest z nas najbardziej wygadany. Można by jeszcze poprosić o pomoc w tym Kamila, ale on nie jest z rodziny, więc raczej nic nie załatwi. 

Skrzywił się lekko, znów czując nagłe uderzenie bólu wewnątrz czaszki. 

No co jest, kurna?! Skąd ten ból? Ech, nieważne. Jak już Cene będzie bezpieczny, a mnie nadal będzie boleć, to zrobię badania, chociaż to chyba nic groźnego. 

Próbował pocieszać sam siebie, a jednak wiele razy oglądał filmy, na których taki niby zwyczajny ból głowy stawał się pierwszym objawem jakiejś koszmarnej choroby. Nie chciał tego. Nie mógł być chory. Nie teraz, nie miał na to czasu. Musiał ratować brata. Przeszukał torbę w poszukiwaniu tabletek przeciwbólowych, jednak nic nie znalazł. Przypomniał sobie, że wyjął je razem z kosmetyczką i zostawił w łazience. Sprawdził. Faktycznie, znajdowały się na szafce obok umywalki. Wycisnął jedną pastylkę na dłoń, ważył przez chwilę, czekając, czy może ból sam nie minie. 

Nie minął. Policzył do dziesięciu. Potem jeszcze raz, ale od dziesięciu do zera. W końcu włożył powoli tabletkę do ust, sięgając po butelkę wody, by to wszystko popić. W kącie pokoju niespodziewanie dostrzegł jakiś ruch, co spowodowało, że zamiast połknąć lek, prawie się nim zakrztusił, wypluwając wszystko do zlewu. 

Hard way to win • Domen PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz