-Cześć braciszku. Jak się czujesz?
-Nawet jest w porządku, a jak u ciebie? Jak skoki?
Domen zaledwie przez krótką chwilę rozważał, czy powiedzieć mu prawdę, czy lepiej jednak zachować to dla siebie. Wiedział jednak, że Cene łatwo może to wszystko sprawdzić, dlatego wolał go nie oszukiwać.
-No ten... no więc....
-Aż tak źle?
-Gorzej, Cene, o wiele gorzej. Wysłali nas do domu. Mamy potrenować.
Zapadło chwilowe milczenie. Cene bawił się pościelą, a Domen podszedł do stolika, by położyć na nim torbę z laptopem, o którego prosił jego brat. Pomasował bolącą od dłuższego czasu głowę.
"Obym tylko się nie rozchorował. Nie teraz. Błagam, tylko nie teraz! Muszę być zdrowy, muszę być silny. Dla nas, dla Cene. Peter ma swoją rodzinę, swoje problemy, rodziców nie powinienem tym zamartwiać, a więc muszę to wszystko zrobić sam. Gdyby chociaż Mack dał mi spokój..."
Wiedział, że to mało realne. Mackenzie ostatnio zrobił się jeszcze gorszy. Wykorzystywał każdą możliwą okazję, by naśmiewać się i kpić z trzech braci. Oczywiście tylko wtedy, kiedy Kamila, Jerneja ani Daniela nie było w pobliżu. Zupełnie, jakby przy nich tracił całą swoją odwagę, czemu młody Słoweniec wcale się nie dziwił. Ostatecznie Kamil, Jernej i Daniel może i wyglądali na milutkich, ale kiedy chodziło o kogoś ważnego dla nich, na przykład o ich przyjaciela, potrafili stać się groźni, a wręcz nawet nieobliczalni, a Mackenzie najwidoczniej już dostał pewną nauczkę od któregoś z nich. Chłopak obstawiał, że od Danny'ego, w końcu Norweg często wspominał o tym, jak bardzo go Kanadyjczyk denerwuje.
Domen miał w głowie wiele pytań, jednak konsekwentnie i uparcie milczał. Wszystko nadal wydawało mu się zbyt świeże i zbyt nierealne, żeby mogło być prawdziwe. Minęło już sporo czasu, Cene od dwóch dni już nie był w śpiączce, a jednak nikt z nim nie rozmawiał na poważnie. Rodzice wpadli tylko na chwilę, zostawili trochę owoców, ulubiony sok dwudziestotrzyletniego młodzieńca, porozmawiali na mało ważne tematy i poszli, obiecując, że następnym razem przyjdą z Niką. Domyślił się, jak bardzo frustrujące może to być dla Vinko.
Domen przypomniał sobie, jak bardzo zły i rozżalony był tamtego dnia, kiedy dowiedział się, co zrobił Cene. Zdaje się, że w myślach zwyzywał go od idiotów i debili, którzy myślą tylko o sobie. Teraz już wiedział, jak bardzo błędna była ta opinia. Aktualnie nie powiedziałby, że Cene jest egoistą. Kto jak kto, ale na pewno nie on. Laura i Kamila, jego dwie, dwudziestojednolatka i dwudziestotrzylatka, znajome z Polski na pewno miały rację, kiedy pisały na messengerze, że Cene ma dobre serce, jest wrażliwy i dlatego to wszystko tak bardzo na niego wpływa, tak bardzo to odczuwa.
Kamila: wiesz, Domi, tak czasem bywa z ludźmi o bardzo dobrych sercach, ten świat ich rani, a oni w pewnym momencie nie wytrzymują
Tak, Kamila na pewno miała rację. Tylko że jak mu teraz pomóc? Tak bardzo się o niego martwił, chciał, żeby wszystko się wreszcie zaczęło układać, żeby Cene wrócił na skocznie, a on sam do czołówki każdych zawodów, ale jedno i drugie wydawało się wyjątkowo trudne do spełnienia.
-Domi? Jesteś tu jeszcze ze mną?
-Jestem, jestem. Przepraszam, zamyśliłem się.
-O czym myślałeś? O skokach?
-Nie, głuptasie, o tobie.
-O mnie? - Zdziwił się Cene, sięgając po butelkę z wodą, która stała na szafce obok jego łóżka. On także nie lubił szpitali. Zawsze mu się źle kojarzyły, głównie z cierpieniem i ze śmiercią. Domen wiedział, jak bardzo Vincent* boi się takich miejsc. Zawsze dostawał ataku paniki, gdy tylko słyszał, że musi iść po coś do szpitala. W tym się nie różnili. Dla obu młodzieńców to miejsce wydawało się okropnym. Nazywali je między sobą "umieralnią ostatniej szansy", chociaż żaden nie pamiętał, skąd się wzięło akurat takie określenie.
CZYTASZ
Hard way to win • Domen Prevc
FanfictionTen chłopak jest ambitny, chce wygrywać, chce być na topie. Czy mu się to uda? Wśród dziennikarzy krążą pogłoski o jego anoreksji. Czy to prawda? Jak trudna jest w rzeczywistości droga do sukcesu? Zapraszam na fan fiction o Domenie Prevcu.