#14

220 20 48
                                    

Młody Słoweniec nie krył dumy, jaką czuł, kiedy pomyślał o tym, że tutaj to on jest ich przywódcą, to on kierował tą nie wielką, choć też nie małą grupką wsparcia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Młody Słoweniec nie krył dumy, jaką czuł, kiedy pomyślał o tym, że tutaj to on jest ich przywódcą, to on kierował tą nie wielką, choć też nie małą grupką wsparcia. To on był odpowiedzialny za powodzenie całej akcji i bardzo mu się to podobało. To było nowe, trudne wyzwanie, ale tego ranka obudził się pełen dobrej energii i jak najlepszych myśli o nadchodzących kilku dniach. Świadomość tego, jak trudne zadanie ma przed sobą, tylko go mobilizowała, a najlepszą motywacją była myśl, że może w ten sposób zrobić więcej, niż tylko ocalić życie swojego ukochanego braciszka. 

Przez cały dzień uśmiechał się delikatnie i tajemniczo. W samolocie zasnął i dopiero Kamil go obudził, gdy dotarli na miejsce. Podróż do szpitala minęła im w ciszy. Na parkingu rozdzielili się, ustalając z Timim i Anze Laniskiem plan. Domen jeszcze chwilę patrzył za odjeżdżającymi kolegami, po czym wszedł do szpitala, gdzie siedziała pozostała dziewiątka, dyskutując o czymś zawzięcie. 

-Musimy go jakoś zapakować do samochodu.

-Tak, ale jak? - Cała dziesiątka zajmowała krzesła na korytarzu w szpitalu, a Peter tylko co jakiś czas sykał cicho, próbując w ten sposób wymusić na nich ściszenie głosów. I chociaż gwar rozmów na chwilę się przyciszał, po kilku sekundach znowu robiło się głośno, przez co Domen obawiał się, że Cene ich jakimś cudem usłyszy. Na szczęście drzwi do jego sali pozostawały zamknięte. 

-Tym się Domiś zajmie, nie martw się o to, Stephi - Odpowiedział mu Kamil, który popijał kawę zakupioną chwilę wcześniej w automacie. Był wciąż jeszcze śpiący i bardzo potrzebował odrobiny kofeiny.  Przez ostatnie dwa dni niewiele spał, większość nocy poświęcając na myślenie o całej rodzinie Prevców. Chociaż nie było tego po nim widać, niepokoił się swoim spotkaniem z Peterem. Od Domena wiedział, że ich plan będzie wymagał tego, aby ta oni spędzili razem te cztery dni. 

Stephan z Andreasem nie wyglądali na przekonanych, a Daniel co chwila pisał do kogoś wiadomości na snapczacie, co tylko jeszcze bardziej zdenerwowało Domena. Podszedł do niego i zabrał mu z ręki urządzenie, chowając je do swojej. 

-Nie ma. Jesteś tu, żeby mi pomóc ocalić mojego brata. Telefon odzyskasz, jak będziesz wyjeżdżał, a na razie ja go przechowam. 

-Ale... - Próbował protestować Norweg. 

-Nie ma żadnego "ale". Słuchaj, Danny, cieszę się, że tu jesteś, niestety w tej chwili odnoszę wrażenie, że cię nie ma. Skup się trochę bardziej. Za chwilę wejdę do Cene, wy w tym czasie pojedziecie razem z Peterem do naszego domku w górach, okej? Przygotujecie jakąś kolację. Ja tymczasem zabiorę mojego braciszka do sklepu zoologicznego. Zawsze mówił, że chce mieć zwierzaka, no to mu go kupię. Zajmie nam to jakieś pół godziny, niewiele więc, ale to zawsze coś. Kolejne dwie godziny zyskam zabierając go do kina. Więcej czasu niestety nie uda mi się wyciągnąć, więc musicie się pospieszyć, jasne? 

-Jasne, jasne. Nie martw się, damy sobie radę - Michael Hayboeck, który przyjechał tu razem z Gregorem, ciągnąc za sobą nieco podminowanego po ostatniej kłótni Stefana Krafta, poklepał Domena po plecach - Chodźcie chłopaki! Mamy misję!

Hard way to win • Domen PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz