#12

213 24 13
                                    

-Pojadę tam - Domen nadal upierał się przy swoim

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Pojadę tam - Domen nadal upierał się przy swoim. Peter tylko kręcił przecząco głową. W ogóle mu się ten pomysł nie podobał. Przyglądał się sceptycznie pakującemu swoje bagaże najmłodszemu bratu. Ten jednak zdawał się nie zauważać niczego. Rozejrzał się wokół, jakby czegoś szukał - Widziałeś moją bluzę? Tą zieloną?

-Po co ci ona? Miałeś zostać w kraju i trenować, uczyć się, czy nie to powiedziałeś mamie?

-Miałem i co z tego? Tam  też mogę trenować. Muszę tam pojechać, żeby porozmawiać z Danielem i Kamilem. Mam do nich bardzo ważną sprawę, której nie da się załatwić na osobności - Poszukiwaną część garderoby ku zdumieniu Petera wyciągnął z łóżka. Akurat tego dnia w jego pokoju panował istny rozgardiasz. Zeszyty, które znalazł u Cene, schował do plecaka. Nie zamierzał brać wszystkich. Wybrał tylko dwa ostatnie, nie chcąc za bardzo powiększać wagi swojego bagażu. Zamierzał przecież zabrać ze sobą jeszcze laptop, karty, a może nawet tablet tak na wszelki wypadek.

-Jaką? - Peter wciąż nie ustępował. Mały Ludvik spoglądał na niego ciekawie, wyciągając swoje małe rączki w stronę jego twarzy. Peter dopiero co przebrał swojego synka i zamierzał go położyć spać, ale maluch jak na złość nie zamierzał jeszcze usypiać. Pero w końcu wzruszył ramionami i posadził go na swoich kolanach, sam sadowiąc się w miarę wygodnie na kanapie. 

-Związaną z Cene. Mam pewien plan, ale bez ciebie, Kamila i Daniela się nie uda. 

-Dobra, jedź, tylko żebyś nie mówił, że cię nie ostrzegałem, jak trener się wkurzy.

-Spokojnie, rozmawiałem już z nim. Jeśli trening pójdzie mi dobrze, wystąpię w zawodach. Dobra, ja spadam. Życz mi szczęścia - Uśmiechnął się, podchodząc do Petera i głaszcząc po głowie małego Ludvika - Pa pa maluchu, bądź grzeczny, jak wujek Domen będzie daleko. 

*   *   *

-Chłopaki? Wiecie o Cene?  - Domen zwrócił się do  trójki zawodników: Kamila Stocha z Polski, Daniela-Andre Tande z Norwegii i Andreasa Wellingera z Niemiec, którzy siedzieli na łóżkach w jego pokoju w hotelu. Pięć minut wcześniej każdy z nich otrzymał SMS od Domena z prośbą, aby przyszedł właśnie tutaj. 

-Tak, coś słyszałem, że jest w śpiączce, tak? - W głosie Andiego można było usłyszeć troskę. Domen wiedział, dlaczego. Andi i Cene, chociaż skakali na różnych poziomach, zawsze się lubili. Może nie byli zbyt bliskimi przyjaciółmi, ale wymieniali ze sobą czasem dłuższe lub krótsze wiadomości. 

-No na szczęście już nie, ale... Och, to wszystko jest takie trudne! 

-To może zacznij od początku.  Nie martw się, nie jesteśmy tutaj po to, by kogokolwiek oceniać albo krytykować. Pamiętaj, że nam możesz powiedzieć wszystko. Tu są sami swoi. Co się stało, że Cene chciał się zabić? - Cichy głos Daniela zdawał się być idealnym lekarstwem dla duszy młodego słoweńskiego skoczka. Mimowolnie uśmiechnął się do niego, spojrzał na Kamila, który znał całą historię, a ten pokiwał mu głową, po czym uniósł oba kciuki w górę, dając mu w ten sposób sygnał, że może wszystko im opowiedzieć. 

Hard way to win • Domen PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz