#5

372 28 7
                                    

Pewnie zastanawiasz się, dlaczego postąpiłem tak egoistyczne, wiedząc, że kogoś tym zranię, może nawet nie jedną osobę, ale wiele. Domči, musisz coś jeszcze wiedzieć. To się zaczęło dużo wcześniej. Nie wiem, dokładnie, kiedy. Może wtedy, gdy rozmawiałem z kimś. Ten ktoś to mężczyzna, który także zakochał się w mężczyźnie, u którego nie miał szans. Ostatnio zauważyłem w jego oczach coś jakby błysk szaleństwa. Początkowo nie przejąłem się. Bo i po co? Ten człowiek niejedną walkę już wygrał.

On nauczył mnie, jak być silnym, jak mimo wszystko iść do przodu. Domiii... Obiecaj mi, proszę, obiecaj, że będziesz silny, że wstaniesz po każdym upadku, że porażki będą dla Ciebie dobrą nauką.

A tamten człowiek był smutny, cierpiał, szukał pocieszenia na różne możliwe sposoby. Zaprzyjaźniliśmy się. Spędzaliśmy coraz więcej czasu razem. Przy każdej możliwej okazji odwiedzaliśmy siebie wzajemnie w pokojach hotelowych. Pamiętam, jak wspaniale się czułem, kiedy mogłem siedzieć u niego w pokoju i z nim rozmawiać, przyglądać mu się. To mi sprawiało ogromną przyjemność. Był moim powodem do życia. Nadal jest. Uśmiechał się do mnie za każdym razem, kiedy na niego spojrzałem. Był taki dobry, taki inny od wszystkich. Bardzo silny i odważny. Taki, jaki ja chciałem być. Patrzyłem na niego, starałem się, ale mi nie wychodziło. Powtarzał mi, że na to potrzeba czasu.

Raz zobaczyłem go płaczącego. Siedział sam w swoim pokoju. Drzwi były uchylone. Siedział na łóżku, podpierając głowę rękoma z łokciami opartymi o kolana. Drżał lekko. Nie zauważył, kiedy wszedłem do pokoju. Był taki kruchy, taki delikatny! Zupełnie jak płatek róży, jak bańka mydlana. Myślałem, że zniknie, pęknie, kiedy go dotknę. Mimo to przełamałem się, położyłem dłoń na jego ramieniu i zapytałem, co się stało?

Podniósł na mnie wzrok, długo patrzył, ale nie otarł łez. Wzruszył tylko ramionami.

-Mogę? - Zapytałem, wskazując ruchem brody miejsce obok niego na łóżku.

-Jasne. Siadaj.

-Widzę, że dzieje się coś złego. Powiesz mi? Przecież wiesz, że nikomu nie wygadam, gdyż obecnie rozmawiam z niewieloma osobami.

-Tak... Wiem, ale... To takie trudne! Takie bardzo trudne!

Patrzenie na niego w takim stanie bolało. Tak, Domen, to sprawiało mi fizyczny ból. Tak bardzo się o niego martwiłem. On mi powiedział, że niepotrzebnie, że przecież sobie poradzi. Zawsze sobie radził. Nie od razu uwierzyłem.

Ale to już zupełnie inna opowieść. Znajdziesz ją w moim zeszycie, tym zielonym. Na pierwszej stronie będzie tytuł: "Dziennik przyszłego magistra: Marzec - listopad". Co prawda w grudniu chciałem go zakończyć, ale jak widzisz, nie wytrzymałem. Proszę, weź ten dziennik ze sobą na zawody. Każdego dnia czytaj wpis dotyczący jednego dnia. Są od siebie oddzielone ślaczkami. Nika uznała, że tak będzie bardziej czytelne. Tak, Nika wie o dziennikach, ale nie ma pojęcia, co w nich jest.

Ja muszę już kończyć. Bardzo boli mnie głowa. I chociaż wstyd się przyznać, oczy również mnie pieką. Nie jest to dla mnie łatwe. Wiesz, gdzieś wewnątrz mnie jest jakaś mała cząstka, bardzo maleńka, która ma nadzieję, że coś mi się nie uda, że może ktoś mnie uratuje w ostatniej chwili, że zrozumieją swoje błędy, może odczują skruchę... Tak bardzo bym tego chciał... Ale ten świat mnie nie chce. A oni się nie zmienią. W dodatku obawiam się, że rodzice mnie nie zaakceptują. Pamiętasz, jak tydzień temu podczas obiadu pytali o to, czy nie poznałem jeszcze żadnej fajnej dziewczyny? Oni tak bardzo cieszą się swoim wnukiem! Na pewno ode mnie oczekiwaliby tego samego: założenia rodziny. A ja... Kocham dzieci, wiesz o tym. Ale własnych mieć nie będę, a raczej wątpię, by jakikolwiek sąd przyznał opiekę nad dzieckiem gejowi. Choćby nawet tak znanemu i podobno lubianemu jak ja...

Hard way to win • Domen PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz