Zawsze.

4.1K 203 32
                                    

Przez kolejne dwa dni nic się nie wydarzyło. Williama, Stefana i Theo nie było w szkole, więc większość czasu spędzałam z Alice i jej chłopakiem. Chłopcy przyszli do mnie w piątek przed ostatnią lekcją, kiedy zadzwoniła do mnie mama.

- Cześć córciu.- przywitała się ze mną.

- Cześć mamo.

- Posłuchaj mam do ciebie pytanie. Razem z tatą mamy pojechać na delegację na weekend. Kris w tym czasie będzie u swojej koleżanki, to znaczy dziewczyny...- od kiedy to Kris ma dziewczynę, a ja o niczym nie wiem?- i problem polega na tym, że musiałabyś cały weekend spędzić sama. I tu wkracza moje pytanie. Czy nie masz nic przeciwko temu żebyśmy jechali? Bo wiesz zawsze możemy poprosić o zastępstwo.- wytłumaczyła.

- Nie ma sprawy. Możecie jechać.- oznajmiłam.

- Jesteś pewna? Możemy poprosić kogoś o zastępstwo.- usłyszałam troskę w jej głosie.

- Jestem pewna.- przytaknęłam. 

- No dobrze, ale jakby się coś działo to od razu będziesz do nas dzwonić. 

- Jasne. A kiedy jedziecie?- spojrzałam na swoje buty.

- Za godzinę, więc się już nie zobaczymy.- poinformowała mnie.

- A przyjedziecie w niedzielę czy w poniedziałek?- chciałam wiedzieć.

- W poniedziałek.- odpowiedziała.

- Okey. No to do zobaczenia.- pożegnałam się z nią.

- Do zobaczenia.- rozłączyła się. Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na moich kolegów, którzy patrzyli na mnie z zaciekawienie. 

- No co?- zapytałam.

- Twoi rodzice wyjeżdżają?- zadała mi pytanie Alice. Pokiwałam głową. 

- Krisa też nie będzie w domu.- powiedziała William.

- Skąd to wiesz?- przecież im tego nie mówiłam.

- Stąd, że twój brat jest chłopakiem mojej kuzynki.- oznajmił. 

A więc to do jego kuzynki dzisiaj jedzie.

- Czyli sama spędzasz weekend?- zapytała mnie blondynka. Znowu pokiwałam głową. Zadzwonił dzwonek, więc udaliśmy się na ostatnią lekcję.



- No to do zobaczenia w poniedziałek.- pożegnałam się z Alice i wyszłam ze szkoły. Na parkingu zatrzymał się przede mną samochód. Spojrzałam na kierowcę, którym okazał się Theo.

- Podwieźć cię do domu?- w odpowiedzi pokręciłam głową.- No dalej, nie daj się prosić.- przechyliłam głowę w bok.

- Dziękuję, ale chcę się przejść.- powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Nie chciało mi się wracać do pustego domu. Obok mnie znowu zatrzymał się samochód.

- Jest zimno. Rozchorujesz mi się jeszcze.- spojrzał na mnie.

- Theo.- jęknęłam. Chłopak się uśmiechnął, a ja znowu ruszyłam przed siebie dając mu do zrozumienia, że nie chcę. Posłuchał i zobaczyłam, że pojechał. 

- Uparta jak zawsze.- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam Williama.

- Zawsze?- uśmiechnął się w moją stronę.

- Zawsze.- powtórzył. Zaczęłam iść w stronę domu. Autobusem zajmowało to pół godziny, więc teraz zamie jakąś godzinę. Idealnie. Naciągnęłam mocniej czapkę na uszy i schowałam ręce do kieszeni. Następnym razem muszę pamiętać o rękawiczkach.- Proszę.- obok mnie zaczął iść brunet. W moją stronę wyciągał rękę z rękawiczkami. 

- Dziękuję, ale ty je załóż.

- Przestań. Ze mną i tak nie wygrasz.- powiedział i wepchnął mi rękawiczki do kieszeni. Coś mi mówiło, że on ma rację i rzeczywiście z nim nie wygram. Westchnęłam i założyłam rękawiczki. Oczywiście były trochę za duże.- Trochę za duże.- uśmiechnął się. Odpowiedziałam mu tym samym. Chłopak przez cały czas szedł obok mnie.

- A ty nie powinieneś iść do domu?- zapytałam.

- Dostałem specjalne zadanie od twojego brata.- przeszliśmy na drugą stronę ulicy.

- Jakie?- zaciekawiłam się.

- Mam się tobą opiekować przez weekend.- odpowiedział. Zezłościłam się.

- Nie mam pięciu lat żeby się mną opiekować.- warknęłam.

- Pomyśl, że będę twoim współlokatorem na weekend.- powiedział, a ja dopiero teraz zobaczyłam, że oprócz plecaka ze szkoły ma jeszcze torbę.

- Co to za torba?- wskazałam palcem przedmiot.

- Ubrania i takie tam.- wzruszył ramionami. 

- Kiedy po to pojechałeś?

- Nie ważne.

Resztę drogi minęliśmy w kompletnej ciszy. Po godzinie doszliśmy do domu. Weszliśmy do środka, a ja od razu poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę. Dopiero potem poszłam na korytarz żeby odwiesić kurtkę. 

- Chcesz kawę czy herbatę?- zadałam mu pytanie.

- Herbatę.- przeszliśmy do kuchni. Kiedy zrobiłam już herbaty poszliśmy do salonu. Usiadłam po jednej stronie kanapy, a on po drugiej.

- Chcesz obejrzeć jakiś film?- brunet wzruszył ramionami. Włączyłam telewizor i przesunęłam pilota w stronę chłopaka, a sama poszłam na korytarz po plecak. Piątek piątkiem, ale muszę odrobić zadanie domowe. Siadając na kanapie zauważyłam, że William mi się przygląda. Zignorowałam to i wyciągnęłam książkę, w której było zadanie. Przeczytałam treść i się załamałam. Kto normalny każe opisywać swój pierwszy pocałunek?  Przecież ja nie pamiętam swojego pierwszego pocałunku. Ja nawet nie wiem czy się kiedykolwiek z kimkolwiek całowałam. Co to jest za gówniane zadanie? Zachciało się pani omawiać Romeo i Julię. Zirytowana rzuciłam książkę na stół. 

- Co jest?- chłopak wziął książkę do ręki. Splotłam ręce na piersi.

- Strona 36 zadanie 7.- podałam mu stronę, a on ją znalazł i zaczął czytać treść. Kiedy skończył czytać szeroko otworzył oczy.

- No to masz problem.- odłożył książkę na stół.

- I co ja mam teraz zrobić? Za to zadanie ma być ocena.- wyrzuciłam ręce w górę.

- Masz dwa wyjścia. Albo poszukasz odpowiedzi na necie, albo kogoś pocałujesz.- powiedział spokojnie. Szybko wyciągnęłam telefon i zaczęłam szukać odpowiedzi na internie.  Po 15 minutach się poddałam. Co mnie obchodzi czy ktoś całuje się z języczkiem czy nie.

- Na necie nic nie ma.- jęknęłam. William  zaczął się ze mnie śmiać. 

- No to nie masz innego wyjścia i musisz kogoś pocałować.- uśmiechnął się. 

- Bardzo śmieszne.- mruknęłam.

- Bardzo.- brunet otarł kąciki oczu. Chwyciłam za poduszkę i zaczęłam okładać nią chłopaka. Ten się nawet nie bronił tylko nadal się śmiał. Przysunęłam się do niego bliżej i jeszcze mocniej zaczęłam bić go poduszką. Brunet ze śmiechu, aż płakał. Uklękłam na kanapie nie przestając go bić. W pewnym momencie poduszka uderzyła go w twarz. - Ał.- zasłonił ręką twarz, a ja przestałam wymierzać ciosy. Odrzuciłam poduszkę na bok i pochyliłam się nad chłopakiem. Odsunęłam jego rękę. Miał czerwony ślad pod okiem.

- Przepraszam, przepraszam. Bardzo boli?- zaczęłam gadać jak najęta. William przetarł ręką oko.- Nie przecieraj.-szybko odsunęłam jego rękę, a sama dotknęłam śladu pod okiem.- Boli?- spojrzałam mu w oczy. Dopiero teraz zobaczyłam, że są brązowe. 

- Nie.- wychrypiał. Przeniosłam wzrok na ślad. Cały czas byłam obserwowana przez nastolatka. W pewnym momencie chłopak pochylił się w moją stronę. Jego spojrzenie kierowało się z moich oczu na moje usta. Odległość między naszymi twarzami wynosiła jakieś 5 centymetrów. Kiedy zrozumiałam co może się za chwilę stać odsunęłam się od bruneta. William się wyprostował.- Przepraszam.- powiedział. Zapadła między nami krępująca cisza. Siedzieliśmy tak, aż niezręczną ciszę przerwał dźwięk dzwonka.  Szybko wstałam i skierowałam się do drzwi.

Pamiętasz? 2 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz