Nie mam już siły.

3.8K 200 80
                                    

William pov.

- Co się dzieje?- zapytałem zdezorientowany kiedy zobaczyłem ubierającą się w pośpiechu Claudię i zbiegającą ze schodów. Spojrzałem na brunetkę, która w tym czasie wybiegła.

- Przepraszam.- wykrztusiła dziewczyna, a ja zrozumiałem co się stało. Nie patrząc na to, że nie miałem na sobie butów ani kurtki wybiegłem za nią. Biegła nie odwracając się do tyłu. Ruszyłem biegiem za nią. Cholerny śnieg. Moje stopy uderzały o ślizgom breję.

- Claudia!- krzyknąłem żeby się zatrzymała. Niestety gdy mnie zobaczyła zaczęła biec jeszcze szybciej. Biegłem za nią do czasu, aż nie zniknęła mi za jednym z zakrętów. Zatrzymałem się i zrezygnowany usiadłem na ławce. Co ja teraz zrobię? Przecież ona nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Mogłem jej powiedzieć na początku, ale się bałem i moje tchórzostwo doprowadziło do tej sytuacji, w której się teraz znaleźliśmy.

Oparłem łokcie na kolanach i schowałem głowę pomiędzy ręce. Dlaczego nam się to przytrafiło? Wszystko przez ten cholerny wypadek. Gdyby nie on Claudia wszystko by pamiętała, a tak to wszystko się wali. Czy ktoś mi wytłumaczy co ja robię źle? Chciałem ją tylko chronić, a wyszło jak wyszło. Mam jakiegoś pieprzonego pecha!

- Wszytko w porządku?- usłyszałem i podniosłem głowę do góry. Nade mną stała jakaś starsza pani. Spojrzałem na nią niepewnie.- Obserwuję cię od jakiś 20 minut i zaczęłam się martwić o ciebie.- nadal nie rozumiałem o co jej chodzi. Staruszka uśmiechnęła się do mnie współczująco.- Spójrz na siebie.- poleciła. Spojrzałem. Miałem na sobie jeansy, bluzkę z krótkim rękawem i skarpetki. Dopiero teraz zrozumiałem o co jej chodzi. Na dworze było kilka stopni po niżej zera, a ja paraduję po dworze w takim stroju. Podniosłem spojrzenie na starszą pani.- Idź do domu, bo zaraz nabawisz się zapalenia płuc.- powiedziała i odeszła. Przeanalizowałem wszystko co się stało i po jakiś 10 minutach wstałem i poszedłem w kierunku domu dziewczyny. Wchodząc do domu poczułem, że jest mi strasznie zimno. Miałem całe przemoczone skarpetki, więc ściągnąłem je i założyłem suche. W kuchni zastałem Alice i Marka. Jak widać Theo nadal odsypia wczorajszą imprezę, na której się porządnie nawalił.

- Dogoniłeś ją?- zapytała mnie blondynka podając mi kubek z ciepłą herbatą.

- A widzisz ją tu gdzieś?- warknąłem na co dziewczyna się skrzywiła.

- Uspokój się Black.- ostrzegł mnie Mark.

- Bo co?- spojrzałem na niego z wyzwaniem. Miałem ochotę komuś przywalić, więc niech mnie nie wkurwia, bo będzie moim workiem, na którym się wyżyję.

- Uspokójcie się obydwaj.- odezwała się jego dziewczyna. Nagle do pomieszczenia wszedł szatyn.

- Cześć.- chwycił się za głowę.- Dajcie mi coś na łeb, bo mi zaraz pęknie.- usiadł na krześle.

- Nie trzeba było się tak nawalać.- oznajmiłem. Blondynka podała mu wodę i tabletkę, którą połknął.

- Przynajmniej na pewien czas zapomniałem o problemach.- wzruszył ramionami.

- Ale one i tak nie zniknęły.- zauważyłem.

- No niestety.- zaczął mnie wkurzać. - A tak właściwie to gdzie jest Claudia?- rozejrzał się po pomieszczeniu.

- Dowiedziała się o tym, że William jest jej chłopakiem i uciekła.- odpowiedział na jego pytanie czarnowłosy.

- Jak to uciekła?- może on jest jeszcze nawalony?

- Normalnie.- warknąłem i wyszedłem na korytarz. Tym razem założyłem kurtkę i buty i wyszedłem trzaskając drzwiami. Muszę pomyśleć co mam dalej robić. Jedynym miejscem, w którym mogłem sobie spokojnie pomyśleć było nasze miejsce. Bez chwili wahania skierowałem się w tamtą stronę.

Pamiętasz? 2 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz