|3| herbata z rumiankiem

1.2K 53 28
                                    

rozdziały nie zawsze dzieją się bezpośrednio po sobie. Czasami między nimi jest na przykład kilkudniowa przerwa (tak jak tutaj)

Wróciłam zmordowana do domu. Klucze rzuciłam na stół, a plecak gdzieś na podłogę. Rzuciłam okiem na zegar - 20.

Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Odebrałam.

- Cześć mamo - włączyłam głośnomówiący i rzuciłam telefon na stół. - Tak, wszystko dobrze. Tak, znalazłam pracę. Jest okej. Tak. Tak, mieszkanie jest w porządku. Tak, śpię dużo i jem zdrowo. Nie, nie jem w tych trujących ludzi fastfoodach. Mhm. Tak, wiem. No, do jutra.

Ruszyłam do kuchni zrobić herbatę. Zalałam miętę wrzątkiem, wzięłam kubek w żółte misie (jedna z niewielu rzeczy, którą wzięłam z domu) i usiadłam przy stole. Włączyłam laptopa i zalogowałam się na stronę uniwersytetu. Sprawdziłam mój kierunek. Psychologia była na tej uczelni na bardzo wysokim poziomie. Pobrałam terminarz roku szkolnego i plan zajęć. Był czwartek a zajęcia miałam zacząć od poniedziałku. Plan lekcji nie był uciążliwy, bez problemu zdołałam znaleźć czas na pracę i trochę wolnego, dla siebie.

Wyskoczyła mi reklama butiku internetowego. Oczy mi się zaświeciły widząc nową torebkę, ale od razu zgasły, gdy przeczytałam jej cenę. Kusiło mocno, ale dopóki nie dostanę wypłaty, muszę zacisnąć zęby i mocno oszczędzać, jeśli chcę, żeby mi starczyło chociażby na rachunki.

Zamknęłam rozżalona komputer i wstałam od stołu. Nagle usłyszałam powiadomienie telefonu. Odblokowała komórkę i przeczytałam wiadomość.

Od: Lou
Jak tam wprowadzka? Wieki się nie widziałyśmy, może jakiś miting?

Uśmiechnęłam się do telefonu. Lousie była moją przyjaciółką z liceum. Przeprowadziła się tu tuż po zakończeniu szkoły, więc nie widziałam jej przez całe wakacje.

Od: Ty
Z tobą zawsze;) Sobota 18? Ale musisz ogarnąć lokal, bo ja nie znam jeszcze dobrze miasta

Od: Lou
Luz Blues, wyślę ci adres

Odłożyłam telefon i spojrzałam za okno. Na zewnątrz było już ciemno. Wyszłam na balkon i odetchnęłam głęboko nocnym powietrzem. Było idealnie. Ciepło, ale delikatny wiatr rozwiewał mi włosy. Zupełnie cicho. Aż dziwne, że na plaży nie było żadnych ludzi. Morze szumiało przyjemnie, a fale uderzały o klify, przemieniając się w białę pianę. Cudowna pogoda.

Poszłam do sypialni i zgarnęłam sportowe ciuchy. Przebrałam się w sportowy stanik, dres i rozpinaną bluzę. Związałam włosy i nałożyłam słuchawki. Krótka rozgrzewka i wybiegłam z mieszkania.

Po incydencie z walizkami stwierdziłam, że muszę popracować nad kondycją, bo ta woła o pomstę do nieba. Biegłam przed siebie, chłonąc wszystkimi zmysłami piękno otoczenia. Uliczne lampy bardzo skąpo rzucały światło na drogę. Okolica była niemalże pusta. Poczułam przyśpieszające tętno i walące w piersi serce. Nie zatrzymywałam się jednak i nie zmieniałam tempa.

Nagle coś rzuciło mnie na ścianę. Przyłożyłam głową w mur. Jęknęłam. Zamaskowany człowiek chwycił mnie za szyję i uniósł.

- Portfel - warknął.

- Nie mam - wycharczałam zgodnie z prawdą.

Ścisnął mocniej.

- Sama mi go dasz, czy mam cię przekonać? - uniósł rękę, w której trzymał nóż. Otworzyłam szeroko oczy i próbowałam się wyrwać. Na próżno. Mimo, że jestem silna, przerażenie, które mną zawładnęło, zupełnie mnie sparaliżowało.

płacząca wierzba || supa strikasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz