Długo nie mogła się pozbierać. Wciąż miała przed oczami ciała cywili, które znaleźli w lesie.
Jak się później dowiedziała od Kazuo, musiało być trzech, może czterech napastników, nie więcej. To jednak ani trochę nie poprawiło Nozomi humoru. W końcu odważyli się podejść tak blisko ich obozowiska, a to oznaczało tylko jedno — nikt nie był bezpieczny.
Nie potrafiła już cieszyć się na spotkanie z Madarą. Na nowo uderzył ją fakt, iż pochodzili z różnych frakcji. Dlatego gdy zbierała się na spotkanie z chłopakiem, bardzo się ociągała. Nie chcąc jednak sprawić mu przykrości — usta wciąż ją paliły na wspomnienie ich pocałunku — zabrała jak zawsze kosz i wyszła z domu pod pretekstem zbierania ziół.
Tak jak ostatnio, chłopak już na nią czekał. Zadowolony podszedł do szatynki. Szybko jednak zmienił mu się wyraz twarzy, gdy zobaczył wściekłą minę Nozomi.
— Stało się coś? — zapytał, momentalnie nabierając rezerwy w stosunku do dziewczyny.
— Jak śmieliście! — Rzuciła się na bruneta z pięściami.
Zdezorientowany pozwalał się szatynce okładać. Nie do końca rozumiał, co takiego mogło się stać, więc postanowił na spokojnie dać jej się wyżyć, a dopiero później z nią porozmawiać.
Zrozpaczona w końcu przestała uderzać Uchihę w pierś. Zamiast tego wtuliła się w niego, pozwalając łzom raz jeszcze tego dnia, spłynąć po policzkach. Płakała tak długo, aż w końcu chłopak objął ją w pasie jedną ręką, drugą zaś zaczął głaskać szatynkę po głowie. Ten gest wystarczył, aby dziewczyna powoli zaczęła się uspokajać. W końcu szloch przeszedł w ciche łkanie.
— Powiesz mi wreszcie, co się stało? — zapytał po dłuższej chwili, wciąż nie wypuszczając dziewczyny z objęć.
Nie chciał puścić Nozomi z uścisku swych ramion. Jej obecność również na niego działała kojąco. Nigdy nie podejrzewał, że na świecie może być ktoś jeszcze, o kogo będzie chciał się troszczyć. A jeśli już, to z pewnością nie o wroga. Tylko czy on kiedykolwiek tak ją postrzegał? Fakt, że jest Senju od samego początku nie miał dla niego żadnego znaczenia. Była tylko Nozomi — jego Nozomi.
Mimowolnie pocałował dziewczynę w czoło, na co ta zdziwiona podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Od razu rzucił jej się fakt, iż ten naprawdę się o nią troszczy. Patrzał na szatynkę w taki sposób, że ta mimo iż przyszła tutaj się z nim rozprawić, zrezygnowała ze swego planu. Mogło go przecież nie być przy mordowaniu tych cywili. Przynajmniej chciała w to wierzyć, bo na młodym Uchiha zaczęło jej zależeć bardziej, niż by sobie tego życzyła.
— Dzisiaj w lesie zginęli cywile: ojciec i dwuletnie dziecko. A to wszystko z waszej winy. To wasz klan pozbawił ich życia. Oni nawet nie mieli się czym obronić. Do tego dziecko... tam było malutkie dziecko.
Oczy Madary momentalnie pociemniały. Zdał sobie sprawę, że ojciec naprawdę spełnił swą groźbę i w niewielkiej grupie, aby nie rzucać się w oczy, poszedł zaatakować tych, którzy zapuszczą się w leśną gęstwinę. W ten sposób mieli zamiar pokazać Senju swoją wyższość nad nimi. Liczył jednak, że ten ostatecznie zmienił zdanie. Tym bardziej że sam nie miał odwagi wyperswadować Tajimie, iż był to wyjątkowo zły pomysł. Przywódca Uchiha mógłby wtedy nabrać podejrzeń i zacząć Madarę kontrolować. W końcu takie okazanie litości z jego strony, ojciec uznałby za wyjątkowo podpadające. Do tego jego młodszy brat Izuna również był krytycznie nastawiony do wrogiego klanu, i tak jak ich rodzic, nie chciał nawet myśleć o podpisaniu pokoju, czy chociażby tymczasowego zawieszenia broni, więc na jego wsparcie wiedział, że liczyć by nie mógł.
CZYTASZ
Droga do doskonałości - Madara Uchiha
Fanfiction|CZĘŚĆ 1| Czy na pozór wrogie klany są w stanie się dogadać? Czy ludzie łaknąc mocy, będą doprowadzać do kolejnych konfliktów? Okres Ery Walczących Państw. Dwójka młodych ludzi mimo iż pochodziła z będących w konflikcie klanów, decyduje się na zakaz...