Wpatrywali się tak w siebie jeszcze przez chwilę, aż w końcu zażenowana Nozomi odwróciła głowę w bok. Była wściekła na siebie. Tak łatwo dała mu się podejść.
Przecież to cholerny Uchiha. Kto wie, co chodzi mu po głowie. Jest moim wrogiem. — Próbowała doprowadzić się do porządku.
— Wybacz, ale spieszy mi się. — Odwróciła się do tyłem do chłopaka.
— Chyba nie do końca uważasz mnie za wroga, skoro odwracasz się do mnie plecami. — Na usta Madary wkradł się złośliwy uśmieszek.
Niech cię szlag, Uchiha.
Puściła się biegiem przed siebie. Gałęzie raniły jej nogi i ramiona, ale nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Musiała znaleźć się jak najdalej od Madary — im szybciej, tym lepiej.
Zwolniła dopiero, gdy doszła na skraj lasu. Z ulgą przyjęła widok tak dobrze znanych jej domostw.
Stanęła przed domem Aiko. Złapała kilka wdechów i dochodząc do wniosku, iż już się uspokoiła, zapukała do drzwi.
Otworzyła jej Kanako. Gestem zaprosiła Nozomi do środka.
— Już nie śpi, ale jest bardzo słaba.
— Dobrze. Już do niej idę. Proszę przez ten czas wstawić wodę i zaparzyć te zioła. — Odłożyła na stół odpowiednią ilość liści. — Zaraz wracam.
Pokój Aiko był bardzo przestronny. Znajdywały się w nim dwie sporej wielkości szafy i jedna komoda. Na środku leżał futon, w którym spokojnie mogłyby wyspać się dwie osoby. Z lewej zaś strony było wyjście na taras, skąd rozpościerał się widok na las.
Uwielbiały tam przesiadywać. Zawsze wtedy rozmawiały tak, jakby nie miały żadnych trosk. Niestety ostatnimi czasy zdarzało się to im bardzo rzadko. Aiko skupiła się na poszukiwaniach męża, a Nozomi z kolei udoskonalała swoje techniki medyczne. Nim się zorientowały, oddaliły się od siebie. Mimo tego wciąż uważały się za przyjaciółki. Tylko ich drogi zaczęły się znacznie różnić.
— Jak się czujesz? — Szatynka podeszła do dużego, dwuosobowego futonu, który leżał na środku pomieszczenia.
— Już mi lepiej. — Aiko uśmiechnęła się lekko.
Miała podkrążone oczy. Dotąd starannie ułożone włosy, opadały w nieładzie na jej smukłe ramiona. Mimo tego nawet chora wyglądała pięknie. Biło od niej taką niewinnością, że Nozomi doskonale rozumiała fakt, iż wielu mężczyzn wodziło za nią wzrokiem. Co by nie powiedzieć, była idealnym materiałem na żonę.
— Nazbierałam trochę ziół. Twoja mama właśnie je zaparza. Powinny szybko postawić cię na nogi.
— Dziękuję.
Jeszcze chwilę przyglądała się przyjaciółce, aż w końcu poszła sprawdzić, czy zioła zdążyły się już zaparzyć. Weszła do kuchni. Kanako przez cały ten czas obserwowała Nozomi, jak ta krząta się po pomieszczeniu.
— Stało się coś? — zapytała w końcu matka Aiko, kiedy szatynka chciała już opuścić niewielką kuchnię.
— Nie rozumiem?
Zdębiała. Dobrze wiedziała, że nic nie umknie bystremu wzrokowi Kanako.
- Mam z tobą styczność, odkąd byłaś malutkim dzieckiem. Brałam czynny udział w twoim wychowaniu. Znam cię na wylot. Jeszcze rano taka nie byłaś. Wróciłaś jakaś inna.
— To nic takiego. Te rześkie, wiosennie powietrze trochę mnie wyciszyło, to wszystko.
— Skoro tak mówisz. — Widać było, że słowa Nozomi w żadnym wypadku nie uspokoiły Kanako. Wręcz przeciwnie, kobieta nabrała jeszcze większej czujności.
CZYTASZ
Droga do doskonałości - Madara Uchiha
Fiksi Penggemar|CZĘŚĆ 1| Czy na pozór wrogie klany są w stanie się dogadać? Czy ludzie łaknąc mocy, będą doprowadzać do kolejnych konfliktów? Okres Ery Walczących Państw. Dwójka młodych ludzi mimo iż pochodziła z będących w konflikcie klanów, decyduje się na zakaz...