I think I love you

2K 77 48
                                    

Wojna wymaga poświęceń. Niezależnie od tego, jak bardzo wszyscy będą się starać, by straty były jak najmniejsze, zazwyczaj ludzie i tak giną. Słuchanie o poległych cywilach jest przykre, ale nie zatrzymuje na dłużej. Każdy zna to z autopsji, każdy to przeżył i jest w stanie przejść nad tym do porządku dziennego. Nie zna się ofiar osobiście, to tylko kolejne liczby, kolejne statystyki. Tak jest łatwiej. Zamknąć tragedię w pudełku anonimowości, bez zagłębiania się w szczegóły. Tak trzeba postępować, by wciąż widzieć swój cel i móc dalej chronić miliony przed zagrożeniem. Wojna tak naprawdę jest matematyką. Sprowadza się do liczenia. Jeśli teraz zostanie poświęcona grupa osób, to czym tak naprawdę jest taka strata w stosunku do ocalonego świata? Niczym. Grupa ludzi, zamknięta w pudełku anonimowości, bezimienni bohaterowie, o których świat następnego dnia zapomni, świętując swój triumf.

Sytuacja zmienia się, gdy bezimienne ofiary zamieniają się w ludzi, których się znało, kochało, szanowało. To moment, w którym pudełko anonimowości zostaje otwarte. Przestaje widzieć się tylko liczby, zaczyna się widzieć konkretne osoby. Przykre zdarzenie, z którym trzeba się pogodzić i odłożyć na bok, zamienia się w osobistą tragedię, którą ciężko przeżyć. Obok czegoś takiego nie można przejść obojętnie, niezależnie od tego, jak bardzo by się chciało.

Dziś pożegnaliśmy bohatera, ikonę wolnego świata, Kapitana Amerykę. W uroczystościach żałobnych wzięli udział goście z całego świata, między innymi król Wakandy, Avengers oraz goście z Asgar..."

Słuchała tego komunikatu w kółko, ale sens tych słów wciąż do niej nie docierał. Kapitan Ameryka, jej przyjaciel, cholerny zbawca świata, Steve Rogers nie żyje. Przeżyła tyle śmierci, pogodziła się z nimi, była w stanie zebrać się w sobie i działać dalej, ale teraz było inaczej. To jedno wydarzenie zostawiło wyrwę w jej sercu, duszy. Steve sprawiał, że była lepszym człowiekiem. To głupie, ale ochraniali swoje plecy wzajemnie. Walczyli razem przeciw Thanosowi. Byli idealnym duetem, rozumieli się bez słów.

Thanos dokonał tego, czego chciał, zebrał swoje żniwo. 50% tego zespołu zginęło. 50%, które zamykało się w jednej osobie.

Od jego śmierci minął już jakiś czas. Od tamtej pory wyszła z bazy tylko raz - na pogrzeb. Starała się jakoś żyć, wykonywać wszystkie czynności najlepiej, jak umiała, ale co to było za życie? Wiedziała, że w bazie są ludzie, część z nich zamieszkała tam na stałe. Nie zwracała jednak na nich uwagi, nie była też w stanie konkretnie określić, kto był gościem, a kto nie. Na początku Clint próbował do niej dotrzeć, w jakiś sposób wyrwać ją z letargu, jednak w końcu zrezygnował i wrócił na swoją farmę. Musiał też ostrzec resztę i poprosić ich, by dali jej spokój. Była mu za to wdzięczna. Potrzebowała ciszy i samotności. Musiała na swój sposób pogodzić się ze stratą i przeżyć żałobę. To ją zmieniło, złamało jak nic wcześniej. Czuła złość i rozgoryczenie. To ona powinna zginąć zamiast niego, to ona powinna się poświęcić. Miała świadomość, że za nim tęsknili wszyscy, nawet ci, którzy go nie znali. Za nią nie tęskniłby nikt poza tymi najbliższymi. Paliła za sobą mosty. A jej śmierć prawdopodobnie tylko bardziej by zjednoczyła Avengers. Steve zbierałby wszystkich razem, zjednoczyłby ich. Przeżyliby chwilową żałobę, a potem wrócili do codzienności. Ona tak nie umiała. Nie była Rogersem, nie umiała zjednywać ludzi i nie potrafiła zebrać się ze wszystkimi w salonie, by powspominać te wszystkie miłe chwile spędzone z przyjacielem.

Przełom nastąpił w momencie, gdy postanowiła obejrzeć jeden z ulubionych filmów Steve'a. W czasie, gdy się ukrywali, czasem oglądali filmy. Do tego konkretnego wracali czasem.

Upewniła się, że wszyscy już spali i przemknęła do salonu. W jakiś sposób oglądanie filmu w totalnej ciszy i ciemności było dla niej zbawienne. Pozwoliła sobie na płacz, pierwszy raz od dłuższego czasu. Łzy leciały po jej policzkach, ramiona lekko się trzęsły pod wpływem emocji, ale nie wydobywała z siebie żadnego dźwięku. Oglądała film w ciszy. Nie spodziewała się, że ktoś do niej dołączy, dlatego podskoczyła w miejscu, zaskoczona, gdy usłyszała głos za sobą.

Winter Widow OneshotsWhere stories live. Discover now