Życie jest piękne

533 54 163
                                    

- Peggy, Alexy, chodźcie tutaj na chwilę! - Kapitan Ameryka stał na ganku swojego domu i czekał, aż dzieciaki przybiegną z powrotem do domu. 

Był ciepły, letni dzień. Słońce świeciło, ciśnienie w normie, wiatr delikatny, zachodni. Po prostu żyć, nie umierać. Steve był szczęśliwy. W końcu miał rodzinę. To, czego pragnął całe swoje życie. Oparł się o kolumnę i przez chwilę patrzył na podwórko. Wspaniały ogród, którym zajmowała się jego żona, domek na drzewie, który wybudował razem z Buckym specjalnie dla dzieciaków.

Z zarośli wypadła najpierw dziewczynka, zaraz za nią chłopiec. Peggy miała już 8 lat i miała sam kolor oczu i włosów co on. Chłopiec z kolei był nieco młodszy, liczył sobie bowiem całe 4,5 roku, o czym przypominał na każdym kroku. Miał zielone oczy i brązowe włosy. Kochał te dzieciaki całym sercem, były jego oczkami w głowie. Na balkonie dołączyła do niego Natasha. Uśmiechnął się i objął ją ramieniem. Alexy, zauważając kobietę, puścił się biegiem. 

- Mama! - już na pierwszy rzut oka było widać, że chłopiec kocha swoją matkę. Natasha kucnęła i przytuliła chłopca. Po chwili podniosła go i wstała. 

- Chodź, tata czeka - uśmiechnęła się do przyjaciela i weszła do środka. Niezwłocznie przekazała chłopca ojcu, gdy ten zaczął się tego domagać poprzez wyciągnięcie rączek w kierunku mężczyzny. Kobieta z uśmiechem obserwowała jak Alexy obejmuje szyję Jamesa i przytula się do niego. Z tej perspektywy doskonale widziała, że chłopiec odziedziczył po niej tylko i wyłącznie oczy. No i obie zdrowe ręce, jak to czasem żartował Bucky.

Do pomieszczenia wszedł Steve i obserwował ich, ale nie zwróciła na to większej uwagi. Cieszyła się tym, że ma rodzinę. Los dał im niesamowitą szansę, nawet po tym, co ją spotkało w Red Roomie. Bucky lubił odwiedzać Wakandę i podczas jednej z takich wizyt zaczepiła ją Shuri. Kilka dni później Natasha przeszła operację, dzięki której mogła mieć dzieci. I takim sposobem jakiś czas po tym na świecie pojawił się Alexy. Nigdy nie podejrzewała, że jej najskrytsze marzenie się spełni, a jednak obecnie każdego dnia mogła cieszyć się tym, że budzi się obok ukochanego mężczyzny, że w pokoju obok śpi jej syn.

- Kiedy wrócicie? - rozumiała, że Steve w końcu musiał im przerwać. 

- Najszybciej, jak tylko się da - Bucky uśmiechnął się do przyjaciela - Szybka akcja, nie powinno być problemów. Dacie sobie radę?

- Pewnie - Steve spojrzał na swoją córkę i pogłaskał ją po głowie - Wanda powinna niedługo wrócić, nie powinno być źle. Powodzenia.

Bucky postawił chłopca na ziemi i kucnął przed nim. Natasha w tym czasie postanowiła pożegnać się z Rogersem i Peggy.

- Bądź grzeczny i słuchaj się wujka i cioci, dobrze? W końcu tak postępują gentelmeni, prawda? - mężczyzna przytulił jeszcze chłopca - Niedługo wrócimy, obiecuję. No, idź pożegnać się z mamą. 

Alexy podszedł do kobiety i przytulił się do jej nogi. 
- Alexy Grant Barnes obiecuje, że nie będzie rozrabiał - Natasha, słysząc to, zaśmiała się cicho i pocałowała chłopca w czubek głowy.

- Wierzę ci, wierzę - powiedziała, chociaż chłopiec potrafił dać im w kość. Wanda i Steve starali się im dawać jak najwięcej porad rodzicielskich, ale Peggy była po prostu grzeczna i posłuszna. Alexy nie był złym dzieckiem, lepszego nie mogli sobie wymarzyć, ale oboje nie byli przyzwyczajeni do rodzicielstwa. Byli żołnierzami, gdzie słowo dowódcy to rzecz święta, a tutaj mieli do czynienia ze swoim synem, który nie był wojskowym i ta zasada go nie obowiązywała. 

- Skarbie, powinniśmy już iść - Bucky spojrzał na zegarek. 

Tak naprawdę misje były okazją, gdzie mogli odetchnąć i odpocząć, gdzie w końcu - paradoksalnie - mogli przestać tak uważać na każdy krok i słowo. Chcieli stworzyć jak najlepszy dom dla Alexy'ego. A, to trzeba było przyznać, ich małżeństwo było dość... patologiczne, gdzie żadna ze stron nie za bardzo chciała odpuścić. Zwykle godzili się bardzo szybko, co nie zmieniało faktu, że był to dla nich rodzaj gry. Po pojawieniu się Alexy'ego musieli zmienić swoje życie, usystematyzować je. Na misjach znów mogli prowadzić gierki słowne, niekoniecznie grzeczne, kłócić się o byle co bez obawy, że zaraz zza szafki wyskoczy im czterolatek z pytaniem, co takiego tata pokaże w nocy mamie. 

Winter Widow OneshotsWhere stories live. Discover now