Małe kłopoty z czasem część I

850 58 32
                                    

Kamień Czasu był łakomym kąskiem, szczególnie dla Lokiego. Jak powszechnie wiadomo, Bóg Postępu ma słabość do wszystkiego, co mu może dać oczywistą przewagę nad wszystkim, co żyje. Nikt dokładnie nie był w stanie określić, jak Kamień wpadł w ręce Lokiego. Ogromną zagadką było to też dla Doktora Strange'a, do którego Kryształ miał trafić, gdy już uwolniono wszystkie sześć z rękawicy Thanosa. Pewne teorie głosiły, że Loki ogłuszył Kapitana Amerykę i po prostu zajął jego miejsce, przynajmniej w tamtej chwili. Sam Steve Rogers nie zajął stanowiska w tej sprawie, prawdopodobnie nie chciał narazić się na gniew wszystkich superbohaterów z Thorem i agentką Romanoff na czele.

Na obecną chwilę gniew i ewentualna zemsta zostały odłożone na bok. Część bohaterów zgromadziła się w bazie Avengers. Musieli zastanowić się, jak odzyskać Kamień, zanim Bóg Podstępu namiesza. Na początku jednak musieli go znaleźć, co już w tym momencie stanowiło problem, gdyż nie mieli pojęcia, gdzie Loki się zaszył.

- Powinniśmy powiadomić Thora – powiedziała Natasha setny raz tego popołudnia.

Siedzieli przy stole i zamiast działać, spędzali kolejną godzinę na debatowaniu. Oczywiście nikt jej nie słuchał, wciąż tylko gadali i gadali, ale nie wymyślili wciąż planu odnalezienia Lokiego. Stark spojrzał na nią spode łba. Wciąż był obrażony po tym, jak zmieniła strony i prędzej skoczyłby w przepaść, niż obecnie przyznał jej rację.

- Tak, Romanoff, słyszeliśmy to przynajmniej z tysiąc razy dzisiaj, przestań się powtarzać – warknął.

- Wymyśl lepszą opcję, geniuszu. Jak na razie tylko siedzisz i kłapiesz bez sensu, zamiast działać – sytuacja była coraz bardziej napięta, a rudowłosej powoli zaczynało to działać na nerwy.

Wolała nie przekonywać się na własnej skórze, co tym razem wymyśli Loki, w końcu mieli przedsmak tego kilka lat wstecz, kiedy sprowadził swoich kosmicznych przyjaciół na Nowy Jork. Każdy w tym pokoju wiedział, że nie można mu ufać i należy go jak najszybciej złapać, a jednak wyglądało na to, że propozycja wezwania Thora była dla nich ujmą na honorze. Jakby niewystarczającą ujmą był fakt, że dopuścili do przejęcia Kamienia.

- Uważam, że Natasha ma rację – Clint odezwał się pierwszy raz tego popołudnia – Jak na razie nie mamy lepszego planu, a Thor jest niezwykle skuteczny w znajdowaniu Lokiego.

Rudowłosa wzniosła oczy ku niebu, niemo wyrażając swoje zniecierpliwienie faktem, że komuś mogło tak długo zająć pojęcie tak oczywistej rzeczy. Wyglądało też na to, że ten jedyny dodatkowy głos rozsądku przeważył szalę. W sali rozbrzmiały niezbyt pewne głosy akceptacji takiego rozwiązania. Dla Doktora Strange'a były one jednak wystarczające.

- Sprowadzę Thora – powiedział i wyszedł z pomieszczenia, łopocząc peleryną.

Natasha odetchnęła i schowała głowę w dłoniach. Czuła nadchodzący ból głowy.

Strange pojawił się jakiś czas później, prowadząc Thora. Nikt nie pytał, w jaki sposób go znalazł, w końcu Bóg Młotków nie zwykł używać szatańskiego przedmiotu, jakim był telefon. Sam zainteresowany wyglądał na bardzo zadowolonego z jakiegoś faktu.

- Więc zgubiliście Lokiego? – Thor rozsiadł się na sofie – Po co wam on?

Zapadła niezręczna cisza. Najwyraźniej Bóg Piorunów został powiadomiony tylko o niewielkiej części sytuacji.

- No, pochwalcie się – rzucił złośliwie Strange.

Natasha spiorunowała go wzrokiem. Zebrało mu się na złośliwości. Teraz! W takim momencie, kiedy każda chwila była na wagę złota. Ale prawdopodobnie tylko ona traktowała całą sytuację poważnie.

Winter Widow OneshotsWhere stories live. Discover now