James miał problemy z włożeniem klucza do zamka. Ręka mu się trzęsła, co uważał za cholernie zabawne. Ilość alkoholu, którą wlał w siebie była zatrważająca i zabiłaby pewnie każdego normalnego człowieka. Ale on do normalnych nie należał.
- God bless the Serum – mruknął, kiedy w końcu udało mu się trafić i mógł otworzyć drzwi od swojego mieszkania.
Chociaż miał ochotę kląć na wszystkich odpowiedzialnych za to, co mu się stało. Przez nie musiał wydać małą fortunę w barze, żeby móc się upić. Z pewnością za te pieniądze mógł sobie kupić porządny motor. Albo niebieską Skodę w gazie. Bez wspomagania, bo wspomaganie jest dla biedaków.
Wchodząc do mieszkania, coś porządnie huknęło. Popatrzył na kawałki lustra, leżące na podłodze w przedpokoju. Jak przez mgłę pamiętał, że rzeczywiście coś takiego wisiało tuż przy drzwiach.
- To nie ja – powiedział do siebie, robiąc minę niewiniątka.
Zrobił duży krok, by nie wejść na szkło. Tak przynajmniej mu się wydawało, chociaż w rzeczywistości po prostu bezpardonowo przelazł przez resztki lustra. Całe szczęście miał buty z grubą podeszwą, wiec nic mu nie groziło. Przeszedł dalej, z zamiarem legnięcia na łóżku, jednak w salonie coś przykuło jego uwagę. Wokół panowała ciemność, a jednak był w stanie zauważyć siedzącą w bezruchu postać. Wydawało mu się, że ten ktoś musiał być zrobiony z jakiejś czarnej dziury, bo był jeszcze ciemniejszy niż reszta pokoju. Albo to był jego towarzysz z gry. Tylko nad człowiekiem nie widniał napis „Jeszcze nie odblokowałeś tej postaci". Ewentualnie jakiś murzyn włamał się do jego mieszkania.
Wytężył wzrok, robiąc wyjątkowo głupią minę. W końcu odpuścił i machnął ręką. Zajmie się tym rano. Tak przynajmniej zamierzał zrobić, dopóki się nie zachwiał. Wpadając na ścianę, uderzył w nią głową, przypadkowo wciskając włącznik światła.
- I stała się światłość! – zawołał, śmiejąc się.
W pierwszym momencie nie rozpoznał przybysza. Czarny strój, rude włosy związane w niedbały kok i te zielone oczy, które teraz wpatrywały się w niego intensywnie.
- Nosisz soczewki, przybyszu z przyszłości? – zapytał.
Kobieta westchnęła ciężko i podeszła kilka kroków, by mógł zobaczyć ją w pełnej okazałości. Jego wzrok padł najpierw na klatkę piersiową i tutaj zatrzymał się na moment, żeby móc podziwiać wspaniałe dwie, krągłe... wspaniały wisiorek. Tak, chodziło o wisiorek. Potem przeniósł wzrok niżej i zauważył jej pasek.
- Agentka Romanoff! – zawołał wesoło, a zaraz potem spoważniał – Czemu nie czekasz na mnie w łóżku? Naga na przykład?
- James, martwimy się o Ciebie – powiedziała. Wyglądała na niezadowoloną.
James zacmokał głośno i pokręcił głową z udawaną skruchą.
- Masz rację. Byłem bardzo niegrzeczny i zasługuję na karę – powiedział, bardzo starając się nie zaśmiać.
Jaka część jego świadomości mówiła mu, że przesadza, ale nie mógł się powstrzymać. O ile na trzeźwo trzymał się i nie dopuszczał do siebie wiadomości, że Natasha mu się podoba, tak pod wpływem alkoholu puszczały mu wszelkie hamulce. Chwiejnym krokiem podszedł do niej. Chciał zgarnąć kosmyk włosów z jej twarzy, ale coś po drodze mu nie wyszło i uderzył ją w ramię.
- Wystarczy, James – powiedziała wyjątkowo łagodnie. Albo przynajmniej on tak to odbierał – Idziemy do łóżka.
- Idziemy? Znaczy, że zostaniesz ze mną? – zapytał, kiedy Natasha prowadziła go do sypialni.
YOU ARE READING
Winter Widow Oneshots
RomanceMiłośnicy Winter Widow łączmy się? Nie umiem w opisy, sorka. Miniatura stworzona przez @sunnyalexx. Dziękuję, kochana. ♥