22:31
Korzenie wystające z ziemi, łamiące się pod stopami gałęzie i szelest liści towarzyszył blondwłosemu chłopakowi w przeciskaniu się przez gąszcz lasu, który zdawał się nie mieć końca, a jedynie rozciągać się w nieskończoność. Dookoła otaczał go gęsty, zielony gaj, mający w sobie o wiele więcej uroku nocą, aniżeli za dnia. Spowity mrokiem przyprawiał o pewnego rodzaju strach i niepokój ogarniający umysł, ponieważ jak wiadomo - nocą wyobraźnia szaleje najbardziej i to właśnie w takich miejscach jest to cholernie nie do zniesienia, bo wtedy każdy najmniejszy szelest w krzakach nieopodal wydaje się możliwym zagrożeniem. Latarka, którą kurczowo trzymał w dłoni przeplecioną wokół nadgarstka materiałowym sznurkiem, aby w razie wystraszenia się czegokolwiek nie wypuścić jej na ziemię, gdzie możliwe byłoby zgubienie jej, oświetlała mu drogę, jednak coś mu z tyłu głowy mówiło, iż z pewnością już i tak się zgubił i idzie w zupełnie przeciwnym kierunku od docelowego miejsca.
Gałąź, którą wcześniej odgiął sobie, aby przejść przez kolejny zbiór drzew, nieprzewidywanie wróciła na swoje miejsce, tym samym policzkując go po twarzy. Zrobił grymas bólu, aczkolwiek nie przejął się nim za bardzo, ponieważ teraz ważniejsze było, aby odnaleźć szpital psychiatryczny, na który czai się już dobry rok, aby go odwiedzić. Dlaczego nie zrobił tego wcześniej? Otóż ów obiekt kryje za sobą znacznie mroczniejszą tajemnicę, niżeli zwykła historia zwykłego szpitala dla obłąkanych. Taehyung, gdyby tylko chciał eksplorować coś pospolitego, poszedłby do opuszczonej fabryki sukni ślubnych, jednak jako miłośnik zjawisk paranormalnych nie mógł odpuścić sobie takiego smaczka, jakim jest szpital w Dallas, który niesie na barkach mnóstwo zgonów, w tym kilkanaście morderstw i aż siedem samobójstw. To jest jeden z powodów, dla którego miejsce to określane jest jako nawiedzone. Podobno z tego, co przeczytał w internecie, każdy śmiałek, który odważył się wejść do środka, nigdy już nie stanął w świetle dziennym, a cierpiał katusze aż do śmierci, o którą z pewnym czasem sam zaczął błagać nadprzyrodzone moce. Biorąc pod uwagę wszystkie fakty, mity, historie i refleksje ludzi, których posty czytał w internecie, po prostu się tak troszkę bał, bo może i był odważny i ciekawy świata, ale bywały takie momenty, kiedy mówił sobie stop i myślał nad realnymi zagrożeniami, które mogły przynieść za sobą odwiedzane przez niego miejsca.
Jednak w końcu postanowił się spiąć, bo wiedział, iż kiedyś może pożałować tego, że nie przyleciał do Teksasu i nie odnalazł owej budowli. Pewnego dnia po prostu spakował walizki, kupił bilet na wieczór następnego dnia i poleciał na drugi koniec świata eksplorować opuszczony od kilkunastu lat psychiatryk. Niektórzy mogliby uznać to za szaleństwo, ale on jarał się tym niesamowicie i nie było w tym czasie ani jednej sekundy, podczas której pomyślał, iż może jednak to głupota? Może powinien zaplanować to wszystko wcześniej, zabrać ze sobą ekipę i kupić wszelkie możliwe przedmioty służące do samoobrony? Bo, jak nie trudno się domyślić, takie miejsca jak szpitale psychiatryczne, które lata działalności miały już dawno za sobą, często służą satanistom do wyprawiania swoich mszy, bezdomnym do przesypiania nocy, czy nawet, co rzadko się zdarza, kryminalistom, bo przecież takich kryjówek policja nigdy nie bierze pod uwagę i jest to dla takowych osób najbezpieczniejsze wyjście. Taehyung nie pomyślał, zaćmiony ekscytacją i pójściem w nieznane, iż tej nocy może wydarzyć się w jego życiu coś niewyobrażalnie przerażającego.
Przecisnął się przez liściastą ścianę, wychodząc przed las, i kiedy tylko uniósł swoją głowę, jego oczom ukazał się potężny budynek, w świetle księżyca w pełni wyglądający co najmniej strasznie. Uniósł jeden kącik ust, zafascynowany widokiem przed nim. Szpital mieścił się na niewielkim wzgórzu; niektóre okna zostały zabite deskami, a jeszcze inne były całkowicie zasłonięte, jakoby ktoś usilnie próbował odebrać komuś możliwość zajrzenia do środka; dach nieco zapadał się w niektórych miejscach i Taehyung dzięki temu domyślił się, że może prawdopodobnie przeciekać, a pomieszczenia mogły zostać zalane, choć głęboko wierzył, iż zastanie w owym szpitalu coś więcej niż jedynie kałuże i przemoczone meble czy papiery.
Podekscytowany podszedł do furtki i szarpnął nią dość mocno, jednak ta nawet nie drgnęła i zmusiło to blondyna do wejścia po niej. Ostrożnie wspiął się po ceglanym murze i zeskoczył na drugą stronę z około trzech metrów, co przyszło mu z trudnością, ponieważ mimo wszystko musiał nieco spuścić się w dół.
Otrzepał się z ziemi na tyle, o ile pozwoliły mu jego własne dłonie i chwilę przyglądał się dworzu, który zagracony był śmieciami i ku zaskoczeniu Taehyunga... Starymi taksówkami? Obszedł budynek dookoła, aby w razie czego móc dostrzec jakiegokolwiek intruza będącego albo w środku (ponieważ Taehyung pół godziny nasłuchiwał dźwięków z wnętrza szpitala), albo na zewnątrz.
Jedynym wejściem do opuszczonego psychiatryka były drzwi wejściowe, mogące być zamknięte i Taehyung właśnie tego się obawiał, bo w takowym wypadku musiałby wspinać się po rynnie i wejść oknem. Jednak tym razem los był dla niego łaskawy i drzwi były otwarte.
Wszedłszy do budynku, od razu uderzył w niego obrzydliwy zapach zgnilizny, a więc zakrył dłonią nos i rozejrzał się dookoła. Tak jak się spodziewał: ogólnie mówiąc, wszystko było mokre, a na podłodze z wystającymi deskami znajdowało się dziesiątki większych i mniejszych kałuż. Westchnął, marniejąc odrobinę, bo myślał o czymś zupełnie innym, a tymczasem wnętrze prezentowało się... Zwyczajnie. Wyglądało jak każdy opuszczony szpital z recepcją i dużą ilością sal oraz poczekalnią w postaci miejsca, w którym powinny znajdować się krzesła i ewentualnie jakiś mały stolik.
Odetchnął cicho i gdyby nie wyczekiwane zjawiska paranormalne, których był najciekawszy, po prostu już by się ewakuował. Ale pragnął skontaktować się z jakimiś nadprzyrodzonymi siłami.
Z każdym kolejnym krokiem słyszał coraz głośniejsze skrzypienia desek, dzięki czemu bał się, iż podłoga pod nim może się za chwilę załamać. Dlatego stąpał po podłodze z delikatnością, co jakiś czas upewniając się, iż deski przed nim nie są na tyle zdradzieckie, aby przenieść go piętro niżej.
Recepcja wydawała się dla Taehyunga nie tyle, co nieciekawa, a zaskakująca, ponieważ wszedłszy za ladę, ujrzał pęki kluczy i uporządkowane papiery pochowane w teczki. Archiwum wypełnione było dokumentacją pacjentów i Taehyung był tak zaszokowany, iż spędził w tym ciasnym pomieszczeniu dłuższą chwilę. Uważał, że zostawienie w takim miejscu tylu danych osobowych było po prostu debilne i niesprawiedliwe, bo jak się domyślał, szpital obiecywał ochronę danych pacjenta, a tymczasem wszystkie papiery leżą tu samotnie, otwarte dla każdego.
Ostatecznie machnął na to ręką, decydując się zostawić owe dokumenty w spokoju i ogólnie rzecz biorąc, na parterze nie znalazł niczego ciekawszego, dlatego ostrożnie udał się na pierwsze piętro. Schody wyglądały jakby miały za chwilę runąć pod jego ciężarem, ale to go nie powstrzymało.
Serce waliło mu tak mocno, iż bał się, że za chwilę może ono wyskoczyć mu z piersi i właściwie nie miał co do tego lepszego usprawiedliwienia, bo nic się jeszcze nie wydarzyło, ale, tak czy siak, coś otaczało go aurą niepokoju pod kopułą odwagi i ciekawości. Tak jakby ktoś strzelał w niego nabojami naładowanymi sproszkowanym strachem, który znalazłby ujście centralnie w jego głowie i świadomości.
Na pierwszym piętrze mieściły się w głównej mierze sale pacjentów oraz kanciapy pielęgniarek i pielęgniarzy, a także, jak się Taehyung domyślał i spekulował, gabinety doktorów. Teraz wizja spadnięcia piętro niżej była jeszcze bardziej przerażająca, niżeli tam na dole, na parterze, a więc stąpał jeszcze ostrożniej.
Ze ścian po jego bokach łuszczył się tynk, a wcześniej śnieżnobiałe drzwi stały się pożółknięte, co wyglądało nieco przerażająco, jednak klimatycznie. Taehyunga kręcił taki klimat i jedyne, na co śmiał narzekać, to dotychczasowa cisza, która bolała go w uszy. Potrzebował akcji, strzału adrenaliny w żyłę i czegoś, co pobudzi jego znudzoną brakiem jakichkolwiek zdarzeń duszę.
Ale chyba jednak wolał spokojną ciszę, ponieważ kiedy zobaczył przed sobą sporą grupę mężczyzn w maskach, niemal zsikał się w portki.
Zawrócił się, wiejąc nieznajomym sprzed nosa, jednak ci nieustępliwie zaczęli go gonić.
I nie wiadomo czy złapanie blondyna było słuszne, bo gdyby uciekł z tego budynku, jego psychika i światopogląd nigdy nie ucierpiałyby w tak przerażający sposób.
CZYTASZ
Knock, knock! || Taekook
FanfictionTaehyung spotyka Jeongguka podczas eksploracji opuszczonego szpitala psychiatrycznego w Dallas. Wraz z minięciem godziny zero, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Połączywszy wspólne siły, grupą próbują dotrwać do rana, a ich priorytetem jest wyjście...