00:23
Taehyung czuł, że jego nadgarstki krwawią od za mocnego związania ich drapiącym sznurem, ale naprawdę bardzo go to cieszyło, bo czuł. Czuł, jak strumienie czerwonej cieczy parzą jego delikatną skórę prawie jak wrząca lawa, a ściekanie kropel owej „magmy" aż zanadto głośno odbija się od drewnianego podłoża, ponieważ słyszał wszystko z przerażającą częstotliwością. Ostatecznie nie wiedział, czy krwawi z nadgarstków, głowy czy innego miejsca na ciele, aczkolwiek im więcej o tym myślał, tym bardziej jego migrena się nasilała i dyskutowanie o tym z samym sobą wydawało się dla niego trudniejsze od matury, którą z ledwością zdał parę lat wcześniej.
Rozejrzał się dookoła siebie, ale przed oczami wciąż miał tę cholerną mgłę, a więc nie mógł dostrzec za wiele. Poza tym, w całym tym szpitalu wszystko zdaje się wyglądać identycznie, także niewiele by mu to dało. Nagle do jego uszu dotarł przeciągły, nieznajomy dla niego dźwięk o dziwnym brzmieniu, który sprawiał, iż jego uszy drżały z bólu, a skronie pękały od poziomu głośności, choć tak naprawdę nie było to tak głośne, jak mu się wydawało, jednak nawdychał się czegoś tak dziwnego, iż każdy bodziec odczuwał z ekstremalnie dużą siłą.
Wyszeptał ciche i słabe „proszę" i ku jego zaskoczeniu wszystko ustało. Mgła opadła a te niezrozumiałe dźwięki maksymalnie ucichły i nawet jego ciało opuścił ten dziwny paraliż. Złapał głębszy oddech i szarpnął swoimi nadgarstkami, aby jakoś się uwolnić, ponieważ ta nieznośna cisza powoli zaczęła go niesamowicie niepokoić i czuł w kościach, iż to tak zwana cisza przed burzą. Chciał odwiązać swoje kończyny i zerwać się do ucieczki, ale zrozumiał, że jest związany za mocno i jedynym sposobem, dzięki któremu mógłby poczuć wolność, to pomoc drugiej osoby, jednak był tu sam.
Przynajmniej do czasu.
- H-Hoseok?
~•~
W czasie, gdy Taehyung mierzył się z omotanym siłami nadprzyrodzonymi Hoseokiem, Jeongguk szarpał się za włosy, nie mogąc opanować niespokojnego oddechu i rozbieganych oczu. Samego chłopaka otuliła silna aura niepokoju i nie było to w żadnym procencie nieuzasadnione. Ciemnowłosy odwrócił się na kilka sekund w tył i to wystarczyło, aby stracił z oczu wszystkich swoich przyjaciół. Biegał, prosił, szukał i krzyczał, ale to na nic. Oni jakby rozpłynęli się w powietrzu, nie pozostawiając za sobą nawet popłochu z kurzu. I Taehyung miał rację. Powinni stąd wiać już wcześniej. Czas się zatrzymał, wszyscy zostali rozdzieleni, rzuceni na pożarcie kobiecie, która co jakiś czas odzywała się melodyjnym śmiechem i tupaniem trzewikami o drewnianą podłogę. Miał wrażenie, iż uczestniczy w jakimś słabym żarcie, ukrytej kamerze czy innych bzdetach, na których nie miał ochoty skupiać swoich myśli i nawet odrobiny uwagi. Bał się, to naturalne, ponieważ nie wiedział, co przyniosą za sobą kolejne godziny spędzone w tejże placówce. Drżał, obejmował przyciągnięte do klatki piersiowej kolana, chowając w nich swoją twarz, a spomiędzy jego warg wydobywał się niespokojny, urywany oddech.
Ale w końcu musiał wziąć się w garść. Być może sam nie zdołałby zmobilizować się do stabilnego wstania na nogi, gdyby nie usłyszał męskiego krzyku i tego przeklętego śmiechu kobiety. Chwilę zajęło mu rozpoznanie, którego z jego przyjaciół jest to głos i ostatecznie stwierdził, że to musi być Taehyung. Nieco się rozczarował, ponieważ od czasu zniknięcia Yoongiego, Yeonjuna i Namjoona nie dostał od nich żadnego znaku życia, ale ważne było, iż Kim się chociaż odezwał. Jeongguk miał nadzieję, że jest cały i za chwilę go odnajdzie, bo skoro, hipotetycznie, są jedynymi żyjącymi z ich grupy, to muszą stawić czoła temu wszystkiemu razem.
- Taehyung!? - krzyknął, za chwilę uważnie nasłuchując, czy chłopak mu odpowiada, jednak przez dłuższą chwilę nie słyszał niczego, co by go tak satysfakcjonowało, jak głos blondwłosego chłopaka, którego pierwsze wrażenie nie wywołało na nim pozytywnych emocji. Jeongguk im dłużej z nim rozmawiał, to ten bardziej go interesował. Można powiedzieć, że ciemnowłosy był nim zaintrygowany lub zauroczony. Oczywiście w sensie przyjacielskich relacji. Może to właśnie dlatego tak bardzo obudził go jego krzyk.
- Jeo-Jeongguk!
- Taehyung, gdzie jesteś?!
- Jeongguk!
Ciemnowłosy potrząsnął głową i zacisnął mocno oczy, ponieważ nagle uświadomił sobie, że ten głos może mu się tylko wydawać. Był gotów zerwać się do biegu na pomoc blondwłosemu chłopakowi, ale nie był pewny czy to nie jest żadna pułapka. W tym miejscu dzieją się przeróżne rzeczy, a więc i to byłoby możliwie, gdyby ktoś niebezpieczny chciał zwabić go w swoje sidła. Miał trzy opcje: nawoływania Taehyunga mogą być tylko wyobrażeniem w jego głowie; ktoś mógłby udawać jego głos; i to, na co miał naprawdę nadzieję to to, aby ten głos był prawdziwy i należał do blondyna i to była trzecia opcja, która wywoływała u niego palpitacje serca, bo fakt, że chłopak krzyczał, mógłby zwiastować jego niebezpieczeństwo i być może właśnie teraz ktoś go krzywdzi, a on cierpi i to tyczyło się wszystkich jego przyjaciół. Chciał uratować każdego z nich i jeśli już wszystkim uda się stąd wyjść, kończy z eksploracjami takowych miejsc na zawsze.
Bo trauma z pewnością nie pozwoli im kontynuować wspólnej pasji.
Co jakiś czas słyszał swoje imię głosem Taehyunga i starał się jak najdokładniej odczytać z owych krzyków lokalizację, skąd one pochodzą. Błądził po pokojach, piętrach, których nagle zrobiło się ze dwadzieścia albo i więcej i niemal już stracił całą nadzieję, ale dotarł do sali, w której stało tylko jedno krzesło, a na nim siedział nieprzytomny blondyn. Jeongguk nie widział jego twarzy, aczkolwiek jego jasne włosy sprawiły, że mógł odetchnąć ze spokojem, ponieważ to właśnie po nich go rozpoznał. Szybko rzuciły mu się w oczy i brunet chwilę stał w miejscu z zamkniętymi oczami, aż w końcu znowu rozwarł powieki i uśmiechnął się na widok tlenionych kosmyków.
Taehyung odhaczony, została mu jeszcze czwórka do znalezienia.
- Taehyung.
Jasnowłosy uniósł ciężką głowę i spojrzał na niewyraźną postać bruneta, uśmiechając się blado. Jego głowa ponownie opadła w dół, a on sam pociągnął nosem i zacisnął oczy.
- Jesteś cały? - wydukał słabym głosem i Jeongguk ledwo mógł go zrozumieć. - Myślałem, że nie przyjdziesz albo nie żyjesz.
- Jak mógłbym nie przyjść, kiedy mnie wołałeś? - odparł, podchodząc do krzesła blondyna i począł ostrożne rozwiązywanie jego nadgarstków oraz nóg ze sznurów. - Kto ci to zrobił? I dlaczego jesteś taki ospały?
- Jeongguk. - wymamrotał cicho. - Z-za tobą.
Ciemnowłosy ściągnął do siebie brwi, odwracając w tył głowę. Zamurował go widok Hoseoka, ponieważ kompletnie się go tu nie spodziewał.
- Hoseok, gdzieś ty był? Wszyscy się o ciebie martwiliśmy! - niemal wrzasnął, szybko zgarniając przyjaciela do mocnego uścisku.
Nie słyszał słabego głosu blondyna, który podpowiadał mu, że to tylko podstęp.
Dopiero gdy poczuł ostrze noża w swoim ciele, sam doszedł do takowego wniosku.
Hoseok już nie był sobą.
Był niebezpiecznym pionkiem kierowanym przez szaleńców bez dusz.
CZYTASZ
Knock, knock! || Taekook
FanficTaehyung spotyka Jeongguka podczas eksploracji opuszczonego szpitala psychiatrycznego w Dallas. Wraz z minięciem godziny zero, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Połączywszy wspólne siły, grupą próbują dotrwać do rana, a ich priorytetem jest wyjście...